
Zacznę od dwóch, niestety koszmarów

1) Jadę z ojcem i znajmomymi na łąkę. Wszędzie pełno krzaków jakiś drzew, ale co tam. Rozkładam latwiec, co ciekawe była to komórka. Odpalam powoli po krawędzi i zaczynam nim machać. To był duuży latawiec. Okazało się że nie dokońca mnie słucha. Puściłem bar, ale odjechał tak że nie mogłem go złapać, a latawiec zaczął kręcić kite loopy ciągnąc mnie po tym polu/łace/krzakach. No i przyszedł ogromny szkwał. I się obudziłem

2) Hel, choć bardziej w tym śnie był to Hell. Ładnie wieje, wszystko tak jak trzeba. Rozkładam kite. I nagle przychodzi gigantyczna czarna chmura, zwijam kite. Ogromna burza. Przejaśnia się. Cudowne 19knt. Rozwijam kite. Znowu z czystego nieba nagle ogromna chmura. Nie mam pojęcia ile razy to się powtórzyło. Ale w końcu wyszedłem na zatokę. No i... czarna chmura. No i obudziłem się


Może wy macie trochę przyjemniejsze?
