na zatoce się działo
: 23 wrz 2004, 20:25
opowiem wam co mi sie przydarzyło nad zatoką w weekend.......
a oto pływam sobie, a tu nagle wiatr siadł, zdaża się....... no to nie pozostało nic innego jak na klacie dopłynąć do brzegu, płyne płyne....... a tu nagle całkiem dziura w wietrze i lipa utopiłem latawiec.
że marnie całkiem dmuchało to był problem z podniesieniem sprzęta, zepchnęło mnie na sieci, a oczywiście jak to musi sie zdarzyć jedna z linek zaplątała się o wystający pływak sieci..........
motałem sie tam z pół godziny zaplątany
moja kobieta poszła do knajpy (z której był znakomity widok na całą scene) by jakąś łódke skombinować, i co sie okazuje, że można sie utopić na oczach ludzi i nikt nawet nie kiwnie palcem.
w końcu jakiś kuternoga zgodził sie popłynąć, ale jak już wróciliśmy do brzegu oczywiście z komentarzem że tą szmate to trzeba było zostawić
zainkasował 100 pln
cała akcja trwała prawie godzine na wysokości porciku w chałupach.......
mam nadzieje że nie zdarzy sie to komuś z was
a oto pływam sobie, a tu nagle wiatr siadł, zdaża się....... no to nie pozostało nic innego jak na klacie dopłynąć do brzegu, płyne płyne....... a tu nagle całkiem dziura w wietrze i lipa utopiłem latawiec.
że marnie całkiem dmuchało to był problem z podniesieniem sprzęta, zepchnęło mnie na sieci, a oczywiście jak to musi sie zdarzyć jedna z linek zaplątała się o wystający pływak sieci..........

motałem sie tam z pół godziny zaplątany


moja kobieta poszła do knajpy (z której był znakomity widok na całą scene) by jakąś łódke skombinować, i co sie okazuje, że można sie utopić na oczach ludzi i nikt nawet nie kiwnie palcem.
w końcu jakiś kuternoga zgodził sie popłynąć, ale jak już wróciliśmy do brzegu oczywiście z komentarzem że tą szmate to trzeba było zostawić

cała akcja trwała prawie godzine na wysokości porciku w chałupach.......
mam nadzieje że nie zdarzy sie to komuś z was