Średnio przyjemny koniec sezonu.
: 27 wrz 2005, 21:45
Sobota zapowiadała się całkiem fajnie. Wiaterek 11 -12 węzłów południowo wschodni w Rewie - będzie dobre pływanie
. Wlazłem do wody i zdążyłem tylko trzy halsy wykonać - bo właśnie w coś wdepnąłem w wodzie
.
Zaszczypało, więc wyłażę. Jakiś dziwnie czerwony piasek lepi mi się do stopy. Otrzepuje z piachu i widzę rozoraną stopę. Dokuśtykałem na jednej nodze do szkółki wind i kajta - tej po wschodniej stronie krzyża.
Tam właściciel pomógł mi przemyć nogę i zrobił profesjonalny opatrunek przy dostępie prowizorycznych środków opatrunkowych, a windsurfer pokrzepił kubkiem gorącej herbaty
. WIELKIE DZIĘKI DLA OBU PANÓW
Szybka decyzja i Artur zostawia nasz sprzęt pod okiem dziewczyn z ALOHY, a my pędzimy na pogotowie do Gdyni.
Tam dostałem zastrzyk przeciwko tężcowi i pan chirurg szybko pozszywał nóżkę (na żywca – bez znieczulenia). Wszystko poszło tak sprawnie , że wróciliśmy jeszcze na pływanie (ja niestety już tylko w roli obserwatora).
Niby nic nadzwyczajnego, ale…
Następnego dnia noga napie…, zimno mi jakoś i szczękam zębami. Przespałem prawie cały dzień, bo w nocy nie bardzo mogłem spać.
Po piętnastej wracamy do Warszawy. W samochodzie czuję się coraz gorzej, telepie mną niemiłosiernie, noga wielka jak u słonia i na dodatek drętwieją mi obie nogi, ręce i nos.
Dzwonimy po wszystkich znajomych z pytaniem co robić w takich przypadkach.
W Ostródzie Artur decyduje zjechać do miasta i szukać szpitala.
W końcu trafiam ponownie do chirurga i po raz pierwszy mogę zobaczyć jak wygląda zakażona rana
(opisu oszczędzę, bo może niektórzy jedzą czytając moje wypociny
).
Mamy dzisiaj wtorek, a ja siedzę w domu na antybiotykach. Przez następne jeszcze kilka dni będę miał atrakcje typu czyszczenie rany wymiany sączków i takie tam.
Gdybym w niedzielę poczekał z decyzją odwiedzenia lekarza ze trzy godziny (bo za tyle planowaliśmy być w Warszawie), to skutki mogłyby być o wiele poważniejsze.
Dlatego ostrzegam! Nie bagatelizujcie najmniejszej rany zrobionej w naszym morzu.
Jak widzicie niepokojące objawy od razu walcie do lekarza.
Dzięki jeszcze wielkie dla Artura, który z wielkim poświeceniem obwoził mnie po wszystkich szpitalach i dla mojej kochanej dziewczyny, która cały czas podtrzymywała mnie na duchu.
Sezon już niestety zakończyłem
Teraz przyjdzie mi poczekać aż Zalew Zegrzyński zamarźnie to dopiero wyciągnę latawca.


Zaszczypało, więc wyłażę. Jakiś dziwnie czerwony piasek lepi mi się do stopy. Otrzepuje z piachu i widzę rozoraną stopę. Dokuśtykałem na jednej nodze do szkółki wind i kajta - tej po wschodniej stronie krzyża.
Tam właściciel pomógł mi przemyć nogę i zrobił profesjonalny opatrunek przy dostępie prowizorycznych środków opatrunkowych, a windsurfer pokrzepił kubkiem gorącej herbaty

Szybka decyzja i Artur zostawia nasz sprzęt pod okiem dziewczyn z ALOHY, a my pędzimy na pogotowie do Gdyni.
Tam dostałem zastrzyk przeciwko tężcowi i pan chirurg szybko pozszywał nóżkę (na żywca – bez znieczulenia). Wszystko poszło tak sprawnie , że wróciliśmy jeszcze na pływanie (ja niestety już tylko w roli obserwatora).


Niby nic nadzwyczajnego, ale…
Następnego dnia noga napie…, zimno mi jakoś i szczękam zębami. Przespałem prawie cały dzień, bo w nocy nie bardzo mogłem spać.
Po piętnastej wracamy do Warszawy. W samochodzie czuję się coraz gorzej, telepie mną niemiłosiernie, noga wielka jak u słonia i na dodatek drętwieją mi obie nogi, ręce i nos.

W Ostródzie Artur decyduje zjechać do miasta i szukać szpitala.
W końcu trafiam ponownie do chirurga i po raz pierwszy mogę zobaczyć jak wygląda zakażona rana


Mamy dzisiaj wtorek, a ja siedzę w domu na antybiotykach. Przez następne jeszcze kilka dni będę miał atrakcje typu czyszczenie rany wymiany sączków i takie tam.
Gdybym w niedzielę poczekał z decyzją odwiedzenia lekarza ze trzy godziny (bo za tyle planowaliśmy być w Warszawie), to skutki mogłyby być o wiele poważniejsze.


Jak widzicie niepokojące objawy od razu walcie do lekarza.
Dzięki jeszcze wielkie dla Artura, który z wielkim poświeceniem obwoził mnie po wszystkich szpitalach i dla mojej kochanej dziewczyny, która cały czas podtrzymywała mnie na duchu.


Sezon już niestety zakończyłem

Teraz przyjdzie mi poczekać aż Zalew Zegrzyński zamarźnie to dopiero wyciągnę latawca.
