Grand Prix Snowkite Tour 2014 5 kwietnia 2014 roku w cieniu innych wielkich wydarzeń sportowych, na terenie Centralnej Szkoły Szybowcowej w Lesznie, podczas zawodów ladkitowych OPEN RACE, oficjalnie ogłosiliśmy zwycięzcę GP Snowkite Tour 2014 - niespodzianki nie było, ponieważ nie udało sie przeprowadzic 3 etapu zawodów. Brawo dla wszystkich uczestników oraz Andrzeja Stawickiego.
Zapraszam do 1 części wywiadu z "Airmanem".
Andrzej Stawicki aka „Airman” zwycięzca w klasyfikacji generalnej Grand Prix Snowkite Tour 2014 opowiada o swoich wrażeniach z jednych z największych zawodów snowkite w Europie.Cześć Andrzej, przedstaw się proszę.Nazywam się Andrzej Stawicki, mieszkam w Łodzi i właśnie tu przez większą część roku prowadzę sklep, szkołę, serwis kitesurfingowy.
Andrzej liczyłeś na tak spektakularne zwycięstwo w cyklu GP Snowkite Tour 2014?Obecnie tego typu imprezy/zawody traktuję jako świetną zabawę, możliwość spotkania się ze znajomymi i polatania w większym gronie pasjonatów snowkitingu. Mogę również zaprezentować najnowszy sprzęt firmy Flysurfera, którego dystrybutorem jest „airman.pl” i sprawdzić go w wyścigach. Sam wynik oczywiście cieszy ogromnie, tym bardziej że z chłopakami z czołówki – Andrzejem Kaczmarkiem, Wojtkiem Kostrzakiem rywalizowałem w poprzednich latach. Na każde zawody staram się być dobrze przygotowanym zarówno fizycznie jak i sprzętowo. Takie podejście do rywalizacji zostało mi jeszcze z czasów, kiedy ścigałem się w zawodach windsurfingowych. Nie ukrywam, że na GP Snowkite Tour 2014 jechałem z pozytywnym nastawieniem i liczyłem na dobry wynik.
Powróćmy do 1 etapu. Etap został przeniesiony z Leszna do Krynicy Morskiej, a ty znokautowałeś rywali – 4 wyścigi i 4 zwycięstwa – jak to zrobiłeś?W tym roku byłem bardzo zmotywowany i gotowy osiągnąć zamierzony cel. Warunki zarówno jeżeli chodzi o powierzchnię śniegu jak i wiatr były bardzo wymagające. Większość trasy jechaliśmy po praktycznie samym lodzie, natomiast co jakiś czas wpadaliśmy w zmrożony, przewiany, tępy śnieg, który momentalnie nas wyhamowywał – gdzie nie gdzie występowały również bardzo niebezpiecznie twarde nasypy śniegu, które ciężko było wymijać mając tuż obok kilku zawodników pędzących z prędkością ok. 60 km/h. Moim atutem był odpowiedni dobór sprzętu i duża szybkość na halsie, natomiast najsłabszą stroną były starty, w których chciałem za wszelką cenę uniknąć splątania z innymi zawodnikami.
A co powiesz o drugim etapie, który odbył się także w Krynicy Morskiej w ramach Weekendu na lodzie 2014? Zawody odbyły się dokładnie tydzień po I etapie. Miejsce to samo, ale warunki pogodowe mieliśmy zupełnie inne. Do Krynicy Morskiej przyjechaliśmy nad ranem i po sprawdzeniu terenu zawodów byliśmy przekonani, że impreza się nie odbędzie. Na tafli lodu znajdowały się olbrzymie „jeziorka” wypełnione wodą o głębokości od kilku do kilkudziesięciu centymetrów. Ku naszemu zaskoczeniu zawody zostały bardzo sprawnie przeprowadzone, a to co nas przeraziło na początku okazało się nie lada atrakcją i wyzwaniem dla wszystkich uczestników imprezy. Ja osobiście nie zapomnę mojego ostatniego wyścigu kiedy to jadąc jeden metr za Andrzejem Kaczmarkiem dostawałem co 15 sekund fontannę wody wychodzącą spod jego nart prosto na moją twarz. To mnie tak rozbawiało, że nie mogłem skupić się na prędkości! Ten wyścig wygrałem na ostatnich metrach, natomiast na wieczornym zakończeniu imprezy dowiedzieliśmy się, że obydwaj mieliśmy falstart.
cdn...