Mikolpa pisze:A może tak zamiast oceniania poszkodowanego Ci bardziej doświadczeni w bojach napiszą co można było zrobić inaczej/lepiej. Tak aby zapamiętać choć teoretycznie jak się zachowywać w takiej sytuacji.
Przecież już pisali, więc tylko o powrocie,
w tym przypadku zamiast się halsować pod wiatr, pociągnąć półwiatrem do płycizn w rejonie Jastarni - Kużnicy, a w najgorszym przypadku do brzegu na władkowe łąki, albo Swarzewo. a gdyby jeszcze bardziej siadało to mocno odpadając ( utrzymanie ślizg przy mniejszej sile wiatru) Puck, Rzucewo, Osłonino, Rewa.
Gdyby nie udało się podnieść latawca, splątane, zerwane linki, płynąć z wiatrem tratwą z żaglem zrobioną z latawca i deski, do południowo-zachodniego brzegu zatoki.
Niewykonalne było dopłynięcie do brzegu tratwą pod wiatr. To by się mogło udać jedynie płynąc wpław, bez deski, a można byłby zaryzykować taki wariant będąc blisko brzegu. Do pokonania byłby tylko ewentualny prąd (fala i wiatr przy zalesionym brzegu znikome), z którym też nie można walczyć płynąc pod prąd, a jedynie pod kątem.
Ale najważniejsze, tak jak ktoś napisał, wychodząc na wodę należy mieć przemyślane scenariusze postępowania w razie możliwych krytycznych zdarzeń.
A mogło się tu na przykład przydarzyć przy leashowaniu, zerwanie linki, do której zaczepiony jest leash, a wtedy latawiec odfruwa pozostawiając kitera z leashem i z deską.