Sprawiedliwość istnieje (ku przestrodze)

Kitesurfing i wszystko z nim związane.
Awatar użytkownika
ProManagement
Posty: 47
Rejestracja: 30 sie 2013, 00:27
Deska: Murphy Pro
Latawiec: Ozone
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 4 razy
 
Post25 lip 2017, 12:44


AlMastar
Posty: 443
Rejestracja: 19 wrz 2015, 22:07
Deska: SHINN !!
Latawiec: PIVOT 8 / 10 / 12
Postawił piwka: 5 razy
Dostał piwko: 16 razy
 
Post25 lip 2017, 12:56

nie ma dużej części postów i nie bardzo wiadomo o co dokładnie chodzi ...

Awatar użytkownika
ProManagement
Posty: 47
Rejestracja: 30 sie 2013, 00:27
Deska: Murphy Pro
Latawiec: Ozone
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 4 razy
 
Post25 lip 2017, 12:58

o! faktycznie podstawowy tekst dotyczący całego zagadnienia jakoś dziwnie zniknął... Panie Adminie? Proszę przywrócić pełną treść postu, bez niezrozumiałego
edit'u na szeroką skalę...

Awatar użytkownika
admin
Site Admin
Posty: 225
Rejestracja: 24 lip 2003, 11:47
Dostał piwko: 6 razy
Kontaktowanie:
 
Post02 sie 2017, 18:32

Moi Drodzy, ten wątek był edytowany kilka dobrych lat temu, jeśli dobrze pamiętam po interwencji kancelarii prawnej, opisz po krótce sprawę, będziemy mieli pewność, że wszystko jest tak jak chciałbyś żeby było to opisane.

Awatar użytkownika
ProManagement
Posty: 47
Rejestracja: 30 sie 2013, 00:27
Deska: Murphy Pro
Latawiec: Ozone
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 4 razy
 
Post03 sie 2017, 12:23

Dziękuję bardzo za informację. Poniżej zamieszczam cały tekst sprzed kilku lat. Niech każdy wybierze z niego co chce, albo niech Admin
wyedytuje go tak, by miał sens, a był krótszy. W tekście jest sporo emocji, które gościły we mnie w owym czasie. Obecnie stosunek do tego
mam ambiwalentny, gdyż sprawa została zakończona zgodnie z oczekiwaniami.

"Bardzo długo zastanawiałem się, czy wyciągać temat na forum publiczne, czy nie.

Jednak w świetle ostatnio pozyskanych informacji, zarówno z kraju, jak i od austriackich przyjaciół z Hamaty, stwierdziłem, że czas przerwać milczenie, bo bezpodstawne zarzuty wobec mojej osoby są oznaką braku szacunku, a ostatnia rzecz, na którą się zgodzę, to mieszanie mojego nazwiska z błotem…

Ale od początku. Współpracowałem z pewnym biurem podróży w zakresie bardzo szerokim od roku 2012 do 2013 włącznie. Zakres moich obowiązków (umowa pomiędzy spółką cywilną a moją działalnością gospodarczą) był bardzo szeroki i w zasadzie jedynie część była sprecyzowana w umowie (nota bene na jej draft i podpisanie czekałem długie miesiące już po rozpoczęciu współpracy). Pomijając obsługę typowo turystyczną, prowadziłem wyjazdy kitesurfingowe, koordynowałem pracę instruktorów, dbałem o zaplecze marketingowe i PR-owe. Dodatkowo zajmowałem się managementem sportowym i wypruwałem sobie flaki, by znanemu zawodnikowi pozyskać sponsorów w kraju i za granicą. Klienci od początku chwalili moje poczynania i wręcz zgłaszali, że wreszcie biuro zyskuje na poziomie obsługi i reakcja na zapytania jest szybka i profesjonalna. To cieszyło, szczególnie, że właściciele ów biura od początku namawiali mnie na wejście w istniejącą Spółkę (na szczęście do tego nie doszło…) i co miesiąc wychwalali moją pracę i ile dobra poczyniam w firmie. Jestem osobą skromną, więc niezbyt komfortowo się z tym czułem, ale jak chwalą, to człowiekowi miło. Od początku też utożsamiałem się z firmą, choć nie było łatwo, bo wszelkie próby zmian były odbierane personalnie, a nie biznesowo. Wracając jednak do sponsoringu. Udało mi się pozmieniać na korzyść istotny kontrakt z dostawcą desek dla mojego zawodnika (nowy sprzęt, dobre warunki finansowe dla niego przy dystrybucji w PL itp). Czy zobaczyłem z tego tytułu jakieś wynagrodzenie? Nie. Może dlatego, że ta forma działalności była rozliczana przez inną działalność gospodarczą jednego ze wspólników Spółki (podobnie jak sprzedaż, wynajem sprzętu kitesurfingowego od latawców, przez deski, pianki, gadgety, etc) i notorycznie słyszałem tylko, że a to podatki zżarły zysk, a to poszło na co innego i tak dalej. Po pewnym czasie zorientowałem się, że sposób "prowadzenia" firm przez tych ludzi jest na poziomie przedszkolnym, ale to nieistotne póki co.

Wracam jednak do pierwszych miesięcy współpracy. Bardzo szybko zostałem nagle poinformowany, że jeśli spółka nie pozyska sporej kwoty na pokrycie zobowiązań u turoperatorów, to padnie… Co zrobiłem? Pożyczyłem własne oszczędności, częściowo zaciągając dług na karcie kredytowej. Otrzymałem zapewnienie, że oczywiście wszystko zwrócą wraz z potężnymi odsetkami z tytułu zadłużenia na karcie i to zgodnie ze spisaną umową (mam do wglądu) w 6 tygodni. Pożyczkę odbierałem niemal ROK… ROK!!! Oczywiście finalnie nie otrzymałem żadnych odsetek, no i kilku zwrotów za wyjazdy do Hamaty, za które założyłem własne środki (wyjazd grupowy ze szkoleniami dla tej właśnie firmy), bo nagle zostałem poinformowany, że to były wyjazdy prywatne… Zapewne teraz burzy się w kilku osobach krew, ale tak, tak, nie zamierzam nic zatajać. Wszystko tu opiszę, bo mam zwyczajnie dość obrzucania mnie gównem za moimi plecami! Tak więc sprawa pożyczki się ciągnęła, a bieżące faktury (pensje miesięczne) też nie były płacone. W międzyczasie musiałem kupić własny laptop (firma nie miała dla mnie sprzętu), korzystałem z własnego samochodu wożąc ich sprzęt (oczywiście sam też na nim pływałem, ale w sumie organizując testivale i szkolenia zawsze używa się tego sprzętu), o paliwie nie wspominając etc itp. Generalnie fringe benefits nie miałem żadnych. A w zasadzie sam je zapewniałem firmie hehehe! Tak więc robiłem swoje, choć frustracja narastała. Bo oto pożyczyłem kasę, na bieżąco nie dostaję należnej mi zgodnie z umową, czas leci, długi rosną, a pilnować muszę tak, czy owak tej firmy, bo przecież pożyczki mi nigdy nie oddadzą, jak się oddalę. Mimo to wierzyłem, że w końcu będzie dobrze i sprawa się wyprostuje. Gdy niemal odzyskałem pożyczkę złożyłem w międzyczasie (bodajże w maju 2013) wypowiedzenie, bo wiedziałem, że i tak firmy na mnie nie stać. Wcześniej coś mi sygnalizowali w marcu chyba, ale nikt mi umowy nie wypowiedział (geniusz zarządzania…). Potem usłyszałem, że powinienem był sam wcześniej zrezygnować będąc honorowym (…) Jakim k%&&*a? No i w sumie zrezygnowałem! Okres wypowiedzenia skuteczny na koniec czerwca 2013, ale… i tu najlepsze… 5 pensji NIE OTRZYMAŁEM DO DZIŚ!!! Od lipca 2013 byłem nadal w firmie dla jasności, ale na prowizji. Przypominam, nadal nie odzyskałem do końca mojej prywatnej kasy… Bez której biuro nie istniałoby od mniej więcej października 2012…Tkwiłem w tym nadal, nadal sprzedając sprzęt, organizując wyjazdy, namawiając klientów na wypady, kombinując jak tu polepszyć i usprawnić ten biznes. Zapytacie, czy nadal czułem się częścią firmy? TAK! Bo robiłem to, co kochałem! Tylko byłem wałowany od początku do końca. I coraz więcej klientów biura przychodziło do mnie namawiając mnie, bym sam się zajął takim biznesem, sam założył takie biuro i działał, bo tylko ja potrafię profesjonalnie i rzeczowo obsłużyć klienta… Co po drodze? Po drodze myślałem, że mam prawdziwych przyjaciół wreszcie w moim życiu. Że trafiłem na rzetelnych ludzi, którzy mnie nie oszukają. Cieszyłem się z każdego sukcesu mojego zawodnika (a trochę ich miał w kraju i za granicą). Jak dziecko się radowałem, gdy poleciał na prestiżowe zawody na końcu Afryki, a wszystko za sprawą 2 dni ostrej walki ze sponsorami, by się zrzucili na bilet. Aaaa, dodam tylko, że za kontakty zagraniczne (Hamata - główny partner, sponsorzy, inne miejscówki/bazy kitesurfingowe na całym świecie) były obsługiwane i dogadywane przeze mnie, bo w tym "biurze" nikt nie był w stanie sklecić maila po angielsku, niemiecku, czy w jakimkolwiek innym języku. Nota bene, nawet po polsku były problemy ze stylem i ortografią, na co często zwracali mi uwagę klienci (wstyd). Starałem się większość korespondencji i wpisów na KF czy FB przepuszczać przez własną korektę, bo zależało mi na wizerunku tego podmiotu w oczach klientów i partnerów.

Mógłbym tak pisać i pisać, ale czas zmierzać do finału. Definitywnie pożegnałem się z biurem na koniec sierpnia 2013 pytając już bardzo ostro o termin zapłaty zaległej kasy. Usłyszałem, że mam sobie iść do komornika… Wyszedłem bez słowa i wiedziałem, że z tymi ludźmi nie chcę mieć nigdy więcej nic wspólnego. Przez ostatnie miesiące Klienci biura również sygnalizowali mi bezczelne zagrywki właścicieli w stylu przeciąganie wypłaty zwrotów zaliczek z wyjazdów (z tego co wiem, niektórzy nadal czekają na swoją kasę, lub próbują odzyskać w kolejnych, nieodbywających się szkoleniach; rekordziści robią kurs chyba ze dwa lata, lub dłużej…) A ja musiałem się w tym jakoś odnajdywać. Z jednej strony zależało mi na dobrym imieniu firmy, z drugiej zaś większość stałych klientów była bardzo dobrymi znajomymi (tak to już jest w naszym kajtowym świecie), więc ich dobro też było dla mnie istotne. Podobnie miała się rzecz z kontrahentami egipskimi i austriackimi. Ci ostatni byli wielokrotnie zapewniani przeze mnie o przelaniu zaległych środków za obsługę w bazie i storage, po czym pisali nagle po 2-3 tygodniach kolejnych, że żaden przelew nie dotarł i długi przekraczają 5.000Euro i więcej… Własnym imieniem i nazwiskiem sygnowałem maile do nich, mając zapewnienia właścicieli biura, że kasa poszła, a tymczasem przelewy nie wychodziły… Na szczęście większość partnerów w biznesie i znajomych zna mnie doskonale i poznali się też na tym, że jestem uczciwym człowiekiem i zależy mi na tym, by tak pozostało. Tak zostałem wychowany i cenię sobie kulturę i wysoki standard w biznesie i na co dzień. Tutaj zderzyłem się z zaściankowym, prostackim traktowaniem zarówno pracowników (oprócz mnie z firmą pożegnały się po drodze dwie fajne osoby; na podstawie przeróżnych zarzutów, których nawet nie ma co komentować), jak i kontrahentów. Mówiąc wprost: robieniem w bambus, zamiast przyznaniem się, że zwyczajnie chwilowo nie ma kasy. Nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa, szczególnie w takim środowisku.

Tak więc rozstałem się z nimi. Gdy odchodziłem chwilę wcześniej miałem w domu około 20 zestawów latawców z barami i nawet przez chwilę zastanawiałem się, czy nie "wziąć ich w depozyt" do czasu zwrotu należnych mi pensji. Nie zrobiłem tego. Oddałem wszystko. Teraz dowiaduję się, że wyniosłem z firmy jakiś sprzęt… Hm, pianka, koszulka? Mam, owszem. Trapez? Mam, bo przecież mój służył kursantom z braku wystarczającej ilości i uległ zniszczeniu (…). Generalnie kilka gadgetów mam, choć zapłaciłem za nie z nawiązką. Choćby jedna podróż do Hamaty, będąca w zamyśle służbową (około 2.500zł) załatwia sprawę. Przecież nigdy nie dostałem zwrotu kasy za nią. Same odsetki z karty kredytowej były wyższe, niż wartość tych kliku szmat. Zapracowałem na nie. Ostatnio odkryłem jakieś stare GoPro w domu (przy okazji porządków) więc w przyszłym tygodniu odeślę je do ekipy, która zawsze była z miejsca gotowa zapewnić sprzęt (by the way, dzięki za sponsoring mojego zawodnika, zawsze można na Was liczyć!), bo ja i tak nie korzystam, nawet nie wiedziałem, że mam…

Co jeszcze? A! Najnowszy news, w sumie to on mnie skłonił finalnie od tego opowiadania, to informacja od austriackich przyjaciół z Hamaty, że podobno "biuro podróży" ostrzega ich (jest na to e-mail do wglądu) przede mną, bo wykradłem CAAAAŁĄ BAZĘ DANYCH klientów tegoż biura… Wielu ich nie ma, tak między nami, ale czy zajmuję się biznesem turystycznym od odejścia z tej firmy? NIE. Czy sprzedaję sprzęt? Jednej firmy owszem, bo sam właściciel, mój serdeczny kolega, napisał do mnie czy nie chcę się tym zająć, gdyż owe "biuro" nadal nie zapłaciło mu za towar wysłany pewnie z rok temu… Więc od czasu do czasu coś mi podsyła, a ja, jak widzicie w postach, oferuję i coś tam czasem ktoś kupi. Czy organizuję szkolenia kite? NIE. Czy współpracuję z innymi instruktorami podsyłając im rzekomo wykradzionych klientów? NIE. BO po pierwsze sami instruktorzy radzą sobie doskonale, a po drugie jakby co, to sami klienci do mnie uderzali z prośbą i zapytaniami, czy czegoś nie robię na własną rękę… No nie robię, choć coraz bardziej jest to kuszące. Obsłużyć i zająć się klientem kompleksowo i na godnym poziomie, to istota tego biznesu, a to nie jest trudne, choć dla niektórych najwyraźniej niemożliwe do osiągnięcia choćby skały srały…

Reasumując, nie pozwolę na mieszanie mnie z błotem. Pozew do sądu w Warszawie złożyłem bardzo dawno temu i czekam na termin rozprawy. Oczywiście w decyzji Sądu pozostanie wyrok, ale wierzę w sprawiedliwość, bo do tej pory nikt z tego pożal się Boże "biura" nie zaproponował nawet ugody. Pracownik za darmo pracował kilka miesięcy, więc jest fajnie nie? Po co mu oddawać. Acha! Najważniejsze, że będąc chwalonym za osiągnięcia jeszcze nawet po złożeniu wypowiedzenia w maju 2013 (mam też dowody na to mailowe), dostałem też na piśmie zapewnienie, że kasę wypłacą i zależy im bardzo na tym, bym pracował z nimi dalej (!!!) No i pracowałem do końca sierpnia wierząc, że finał będzie pomyślny. Szlag mnie trafia, że dzieliłem się z tymi ludźmi swoimi prywatnymi sprawami, traktując ich jak przyjaciół. A tak, miałem przejścia. Rozwód w toku, długi, kredyty, problemy ze zdrowiem, wszystko na raz. Firmę traktowałem jako dar niebios, bo przecież mogłem dawać radość kajtowania innym i sam w tym uczestniczyć. Cóż chcieć więcej? Ale powietrzem też nie da się żyć…

Zapewne posypią się zarzuty, próby zmieszania mnie z jeszcze większym błotem, partyzantka etc. Ja zamierzam napisać tylko to i więcej się nie wypowiem. Jest mi cholernie przykro, że ludzie, którym starałem się ułatwić starty w zawodach, dla których walczyłem o lepszy sprzęt, lepsze warunki, lepsze możliwości, teraz są zindoktrynowani przez tą "firmę" i nawet się do mnie nie odezwą. Gdy pomagałem, byłem potrzebny i byłem kumplem. Teraz nawet słyszę, że rozpowiadają o mnie, że ich okradłem! Z czego się pytam??? Załatwiłem sprzęt, załatwiałem bilety, klientów na szkolenia, prywatnie gościłem w domu, odbierałem z dworców, lotnisk, żyłem ich problemami, a teraz nagle z ich ust słychać oszczerstwa? Niesamowicie dużą moc musi mieć jad wypluwany ustami tegoż "biura" i odnosi skutek. Najlepiej jest wbijać komuś nóż w plecy. Tak robią tchórze i miernoty, ale na szczęście jest też masa tych prawdziwych przyjaciół, których poznałem przy okazji pracy w turystyce szeroko pojętej. To dla nich warto żyć i cieszyć się z każdego dnia. Szkoda, że tamci boją się mieć jaja i własne zdanie. I to w imię czego? Permanentnie niespełnianych obietnic? Oszukiwania? Wykorzystywania ich sytuacji? Chcę jednak, by te osoby wiedziały, że to po części rozumiem i nawet nie mam im za złe… Myślałem, że jestem Waszym kumplem i nadal tak uważam. Więc jeśli kiedyś stwierdzicie, że coś jednak jest nie tak, to spoko, ja jestem i nigdzie się nie wybieram. Nie skreślam ludzi tak łatwo, jak niektórzy i to tylko dlatego, że w grę wchodzi zwrot kasy...

Wiecie co? Tak naprawdę cała ta moja sytuacja mogła mieć prosty finał:

JEŻELI PRACODAWCA NIE JEST ZADOWOLONY Z OSIĄGNIĘĆ PRACOWNIKA (a to usłyszałem na koniec, choć chwilę wcześniej byłem superpracownikiem, pomocą, przyjacielem, pomysłodawcą wielu fajnych rozwiązań etc), TO WYPOWIADA UMOWĘ, ROZLICZA SIĘ Z PRACOWNIKIEM I KAŻDY IDZIE W SWOJĄ STRONĘ.

Przecież to normalne. Tylko tutaj nie dość, że ja wypowiedziałem umowę, to jeszcze nie otrzymałem należnego mi wynagrodzenia. Podobno działałem na niekorzyść firmy i są na to DWA maile… DWA! Pewnie oba do znajomych, by się wstrzymali z zaliczkami, bo może być chwilowo różnie. Czy to źle, że chciałem ochronić finanse bliskich mi i biuru osób? Raczej nie. Czy działałem na niekorzyść? No też raczej nie, bo nie mam od ponad roku NIC wspólnego z turystyką, managementem sportowym (nota bene zarówno logo jak i nazwa "ich" działki sprzętowo menedżerskiej to moje dziecko: powinienem mieć udział w przychodach? hehe, żarcik). Dodam tylko, że wypracowane (niewielkie ale zawsze) comiesięczne przychody od jednego ze sponsorów trafiają od początku na konto jednej z działalności gospodarczych pobocznych tego "biura" (jednego z wspólników) i nie zobaczyłem z tego tytułu zbyt wiele.

Więc byłem świetnym pracownikiem, chwalonym przez szefostwo wszędzie i o każdej porze. Po złożeniu wypowiedzenia nadal klimat był rewelacyjny, bym został w firmie ach och, no ale jak w końcu poprosiłem o moje pieniądze, to w sekundę zamieniłem się w persona non grata i posypały się zarzuty wyssane z palca… Sama sprawa rzekomej kradzieży bazy danych (w sumie rozważam z prawnikiem kroki prawne w tej materii, gdyż są na te oszczerstwa dowody e-mailowe) też jest grubymi nićmi szyta, bo po co??? Czy wysyłam setki Klientów na kajta? Czy inni instruktorzy, znienawidzeni przez "biuro" nagle mają 3x większe obroty kursantów? Nie sądzę. Ba, nawet jestem tego pewien. Jeśli "ich" argumentem jest mój laptop z całą korespondencją z Klientami, to gratuluję. Nota bene właśnie dzięki temu, że mam to w swoim laptopie i już teraz na dysku zewnętrznym, to przechowuję pon ad 3500 maili z klientami i wewnętrzną korespondencję, które potwierdzają moje zaangażowanie w firmę i zapewnienia jej "władz" w tematach bycia dobrym pracownikiem i w kwestiach zwrotu moich środków pieniężnych. Piszę o tym, bo pewnie z serwerów tej "firmy" wszystko już zniknęło, tak jakbym nigdy nie istniał…) Paradoksalnie konieczność zakupu własnego komputera była zbawienna w tej kwestii.

Kończę na tym, choć zapewne jeszcze sporo mógłbym napisać. Ze środowiska wiem także, że wbrew marketingowym pozorom, klientów "biura" ubywa i to szybko. Coraz więcej osób jest poszkodowanych i niezadowolonych z gównianej obsługi, niespełnionych zapewnień i lekko mówiąc, problemów z odzyskaniem środków chociażby. Kontrahenci zagraniczni również są ze mną w stałym kontakcie, co szanuję i dziękuję za to serdecznie, bo wiem, że poznałem w ten sposób masę fajnych, uczciwych ludzi. Mam nadzieję, że nie popełniłem zbyt wielu błędów stylistycznych, lub (co gorsza) ortograficznych. Nie napisałem też tego, by się wybielać. Absolutnie. Raz jeszcze powiem: nie podobała się moja praca? Trzeba było nie ściemniać, że jest super, pożegnać się ze mną, wypłacić na koniec zaległe wynagrodzenie. Tak robią PRAWDZIWI pracodawcy. Ale powtarzam raz jeszcze: długie lata pracowałem na swoje nazwisko i nie pozwolę go szargać. I jak trzeba będzie, wytoczę poważniejsze działa, a mam spore zaplecze i oddanych przyjaciół aż rwących się do działania, bezpośrednio związanych z tematem.

Awatar użytkownika
ProManagement
Posty: 47
Rejestracja: 30 sie 2013, 00:27
Deska: Murphy Pro
Latawiec: Ozone
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 4 razy
 
Post03 sie 2017, 13:11

I jeszcze raz update z czerwca 2017:

"Witajcie po dłuższej przerwie!

Tyle jednak sprawy czekają na wokandę w Sądzie w Warszawie.
Tak więc ponad miesiąc temu miała się odbyć ostatnia (poprzednie z przesłuchaniem świadków miały
miejsce już wcześniej) rozprawa z moim udziałem (i drugiej strony), mająca na celu złożenie przeze
mnie finalnych zeznań. Do rozprawy nie doszło, gdyż Panie właścicielki tuż przez zaproponowały ugodę
(co było do przewidzenia w ich sytuacji), której warunki chwilę później ustaliłem ja wraz z moim pełnomocnikiem
(wypłata pełnej kwoty, odpuściłem odsetki) w terminie do 17.07.2017. Panie zgodziły się, a mój pełnomocnik
potwierdził, że jest to idealne rozwiązanie, gdyż mimo zapewne korzystnego dla mnie wyroku, ściąganie kasy
trwałoby latami (apelacje etc) i potem mogłoby się okazać, że nie ma już z czego ściągać. Ugoda została podpisana
przed obliczem Sądu, a to oznacza:

- obie panie (spółka cywilna) uznały roszczenie jako zasadne w świetle prawa
- obie panie (spółka cywilna) przyznały się w ten sposób w świetle prawa do próby oszustwa poprzez niewypłacenie należnych wynagrodzeń na moją rzecz
- obie panie uchroniły się od zapłaty odsetek, a to było zapewne kluczowe dla nich w świetle sytuacji finansowej (domniemam, aczkolwiek
szczerze mówiąc mało mnie to interesuje), a ja zyskałem mocne narzędzie w postaci ugody sądowej i w miarę pewność otrzymania środków w terminie...
dlaczego w miarę? Gdyż zgodnie z przewidywaniami, w dniu 17.07 na moje konto wpłynęło dokładnie 50% środków z ugody, wpłacone nota bene gotówką
w oddziale mojego banku, co może świadczyć o zajęciach komorniczych na kontach firmowych, bądź też (lub i) prywatnych, co również mnie by nie zdziwiło.
Do dziś pozostałej wpłaty póki co nie widzę.

Tak więc uruchomione zostały już stosowne kroki, by szybko odzyskać pozostałe 50%, co zapewne nastąpi w niedalekiej przyszłości, choć termin panie miały ponad
miesięczny, a tym samym zmierzając do meritum, każdemu kto rozważa cokolwiek z tym biurem, proponuję dwa razy się zastanowić, gdyż skoro panie nie mają na tyle płynności finansowej, by przez okres ponad miesiąca zaspokoić jedynie moje roszczenie, to znaczy, że nie mają niemal nic... A to niezbyt dobry prognostyk dla dalszej działalności operacyjnej takiej instytucji. Dodatkowo wiem, że kolejny pozew już został złożony jakiś czas temu i nawet we wrześniu startuje kolejna rozprawa na kwotę taką, że moja w porównaniu do tej, jest bardziej, niż malutka...

Kończąc pozdrawiam wszystkich, niedowiarkom, że prawda zwycięży życzę spokoju, tym co kibicowali dziękuję (jednak jest sprawiedliwość na tym świecie), a tym, co mają cokolwiek nieodzyskanego z tej instytucji, proponuję bez zwlekania i zastanawiania się brać pełnomocnika i sprawy w swoje ręce. Składać pozwy i spokojnie czekać na jedyne, możliwe rozwiązanie - wygraną. Oficjalnie też mogę przestrzec przed paniami, ale z tego, co widzę na tym forum i na rynku, niemal każdy wyrobił sobie stosowne i słuszne zdanie w temacie.

Aloha i oby nigdy więcej takich postów. Peace."

mitsu
Posty: 292
Rejestracja: 03 wrz 2004, 15:05
Deska: f-one / fifty
Latawiec: gts3
Lokalizacja: RedaRekowo
Postawił piwka: 5 razy
Dostał piwko: 8 razy
 
Post04 sie 2017, 15:54

czesc, gratuluje wytrwalosci i zycze, aby zakonczylo sie wszystko po Twojej mysli.

A pisze z pytaniem, co to za biuro. Nie ma nigdzie nic konkretnie napisane oprocz pytania jednego ziomka, czy to Jovi.
Widze, ze prawo nie jest Ci obce i taka informacja moze zostac podana na forum.

Dzieki, ochronisz wiele osob w ten sposob, ktore musza odkladac na wyjazd marzen przez wiele miesiecy.

pozdro!

Awatar użytkownika
ProManagement
Posty: 47
Rejestracja: 30 sie 2013, 00:27
Deska: Murphy Pro
Latawiec: Ozone
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 4 razy
 
Post05 sie 2017, 13:24

Żadna tajemnica. Owszem, chodzi o Jovi Travel. Pozdrawiam.

Awatar użytkownika
ls84
Posty: 157
Rejestracja: 01 paź 2014, 16:19
Deska: Clash 2.0 138
Latawiec: Bandit Cronix Best
Lokalizacja: Poznan
Postawił piwka: 5 razy
Dostał piwko: 5 razy
 
Post16 sie 2017, 17:33

jakos nie jestem zaskoczony ze to Jovi....

powodzenia w odzyskiwaniu kasy i wiecej szczescia z pracodawcami...

Awatar użytkownika
ProManagement
Posty: 47
Rejestracja: 30 sie 2013, 00:27
Deska: Murphy Pro
Latawiec: Ozone
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 4 razy
 
Post22 sie 2017, 11:58

Update na dziś:
W sądzie złożony został jakiś czas temu wniosek o nadanie klauzuli wykonalności,
co z kolei umożliwiło rozpoczęcie procedury komorniczej oraz obciążenie Jovi Travel dalszymi
kosztami. Bo pozostałej kasy jak nie było, tak nie ma.

Pzdr.

Awatar użytkownika
color1
Posty: 448
Rejestracja: 19 paź 2010, 16:33
Deska: nkb
Latawiec: nkb
Lokalizacja: wawa
Dostał piwko: 19 razy
 
Post22 sie 2017, 12:15

czy w ugodzie została uregulowana kwestia odsetek za opóźnienie ?
bierz klauzulę i do komornika, nie obcyndalaj się z dłużnikiem ani nie gódź na kolejne ugody czy odroczenia.

a poza tym, nadanie klauzuli i wydanie tym samym tytułu egzekucyjnego przez sąd to kwestia kilku dni raptem...

Awatar użytkownika
ProManagement
Posty: 47
Rejestracja: 30 sie 2013, 00:27
Deska: Murphy Pro
Latawiec: Ozone
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 4 razy
 
Post22 sie 2017, 15:11

dokładnie tak jak piszesz. żadnych ustępstw. zero. czekam z ciekawością na finał finału.
pełnomocnik się tym zajmuje, więc na pewno wszystko idzie w szybkim trybie :D

Awatar użytkownika
ProManagement
Posty: 47
Rejestracja: 30 sie 2013, 00:27
Deska: Murphy Pro
Latawiec: Ozone
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 4 razy
 
Post23 sty 2018, 21:40

Po długiej przerwie mały update. Więc sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, gdyż komornik odkrył,
że obie Panie, oprócz mojego, mają zajęcia nie tylko przez inne, mniejsze podmioty gospodarcze, ale też przez kilka banków,
które już wpisały się na hipotekę nieruchomości. Kwota przekracza kilkaset tysięcy zł... Tak, dobrze czytacie..
KILKASET tysięcy złotych. Także oczywiście odsetki zaczęły mi się naliczać z automatu, gdy tylko te oszustki
nie wpłaciły całości z ugody. Natomiast potrwa to dłużej, niż zakładałem, choć gdzieś z tyłu głowy spodziewałem
się, że mają o wiele więcej za uszami i to się skumuluje. Już nawet nie chodzi o tą kasę, choć byłoby miło, ale
chciałbym zobaczyć ich miny, jak odbierana im jest każda, nawet najmniejsza rzecz, za to, co robiły wygląda na
to latami. Niejaka Asieńka, znana tutaj jako Nivea, obecnie tłumaczy się, że pracuje za grosze w biurze podróży
w Siedlcach (to biuro jej mamuśki z tego, co wiem) i tłumaczy wszem i wobec, że nie ma kasy. No pewnie, że nie
ma, bo ją przejadła. A to była NASZA kasa. Moja, innych poszkodowanych instruktorów, szkółek kite'owych etc.
Procedura komornicza jest w toku i nabiera coraz ostrzejszej formy. Przyglądam się z zaciekawieniem i ostrzegam
ponownie: uważajcie na JOVI TRAVEL. Bo nadal oferują wyjazdy! I niestety czasem ktoś niezorientowany w temacie
się nabiera ryzykując utratę środków. Aloha.

Dorian :: SurfPoint
Posty: 289
Rejestracja: 04 lis 2007, 19:12
Latawiec: North Vegas
Lokalizacja: Jastarnia
Postawił piwka: 2 razy
Dostał piwko: 12 razy
Kontaktowanie:
 
Post28 lut 2018, 13:25

My w poniedzialek mamy pierwsza sprawe sadowa w ktorej ww biuro podrozy bedzie jednym z aktorow pierwszoplanowych :)
Zobaczymy jak sie temat rozwinie, ale Twoja historia nie napawa optymizmem.

3mam kciuki za powodzenia akcji!

Awatar użytkownika
ProManagement
Posty: 47
Rejestracja: 30 sie 2013, 00:27
Deska: Murphy Pro
Latawiec: Ozone
Postawił piwka: 21 razy
Dostał piwko: 4 razy
 
Post05 mar 2018, 18:05

Trzymaj, trzymaj! Ja też za Was trzymam! Jak poszło? Słynne Panie się chociaż stawiły, czy jedynie pełnomocnik?
A może i nawet pełnomocnik nie...? Pozdro!


Wróć do „Forum Główne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 40 gości