To że jest pewna bariera cenowa jest oczywiście ok. Gdyby tak latawiec i deska kosztowały w sumie kilkaset zlotych, każdy podróżujący zabieralby je ze sobą jak podstawowe akcesorium wakacyjne niczym okulary przeciwsloneczne. i gdzie byśmy sie wszyscy pomiescili z tymi quiverami?
Tyle że teraz mamy do czynienia ze zwykłym ,,zdzierstwem", bo jak można inaczej nazwać zjawisko gdzie ktoś za kawałek rurki i linek każe sobie płacić 2000zl?? o cenach za kawalek "ortalionu"
już nie wspomnę... rozumiem, że R&D, marketing kosztuja, a jeszcze trzeba zarobic, ale bez przesady latawce to nie rocket science, więc myślę że zupełnie fair byłyby ceny o 40-50% niższe. Oczywiście nikt nie może i nie powinien zabraniac nikomu wydawać swoich pieniędzy, ale pewnie wielu z nas sama przyczynia się do poziomu cen jakie mamy i napędza koniunkture, bo czy rzeczywiście po wymianie sprzętu co sezon lub dwa różnica w pływaniu jest kolosalna? Jeśli mowa o tym samym modelu to śmiem twierdzić że glowna odczuwalna to nowy kolor
, bo podobnie jak z nartami "carvingowymi", od dobrych kilku sezonów jakiekolwiek zmiany to ewolucja, nie rewolucja. pozdro!