Zaliczyłem liptona na leashu, ale mimo takich nieprzewidywalnych szkwałów nadal pływam na śródlądziu.
Pływam blisko brzegu przy onshore, trzeba się przecież wyhalsować, chociaż już ze dwa razy wytargało mnie na brzeg (no dobra, wtedy się uczyłem).
Zaliczyłem death loopy na Bałtyku i gdyby zrywka nie zadziała ...
Nie wierzę, że Wam się takie NIEBEZPIECZNE sytuacje nie zdarzają. Czy naprawdę jestem wyjątkiem?
Trzeba minimalizować ryzyko (staram się), ale nie da się go wyeliminować!