Dziś przeżyłem... Przeżyłem też szok i ogromne rozczarowanie.

Kitesurfing i wszystko z nim związane.
ciechan
Posty: 147
Rejestracja: 22 lut 2014, 17:14
Latawiec: cabrinha
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 7 razy
 
Post17 lis 2019, 14:56

Niestety w Rewie dużo prawilnych chłopców, którym załącza się hollywood tego typu akcje to norma


phpBB [video]


nikt na nikogo nie zważa bo liczy się żeby zasadzić hattrick. Jak to w życiu bywa prawda leży po środku ale nie udzielnie pomocy i jeszcze tym się chwalenie na forum, że typ pływał na offie itp. niech ma nauczkę jest mega słabe :(.
W moim przypadku Rewa dała mi to, że na kursie zobaczyłem, że nie ma miękkiej gry i na drugiej lekcji wchodziłem w ślizgi :D . Potem nam dali typa, który sypał piaskiem żeby sprawdzić kierunek wiatru i jak wziął od nas latawiec żeby nadrobić wysokość oczywiście na offie to ściągała go motorówka :( .

Awatar użytkownika
kaczmimo
Posty: 123
Rejestracja: 28 wrz 2018, 10:29
Deska: E8 Master C+ 139 cm
Latawiec: E8 RS 12-9-7
Lokalizacja: Pucka_Bay
Postawił piwka: 14 razy
Dostał piwko: 6 razy
 
Post17 lis 2019, 16:58

zaaaak pisze:pomagamy, a jeśli sami nie umiemy podpływamy i pytamy czy wszystko oki, a jeśli nie oki to wracamy na brzeg po pomoc - chyba tak to powinno wyglądać... :?:


Dokładnie tak to powinno wyglądać.
Na szczęście nikomu nic się nie stało. Sprzęt to sprawa drugorzędna.
Koledzy prosili o pomoc po utracie desek i latawek, wpław kierując się do brzegu. Pomyślcie, mogło dojść do sytuacji, że od wczoraj byśmy stawiali świeczki w necie...

Awatar użytkownika
jedi1
Posty: 2272
Rejestracja: 28 maja 2006, 17:37
Lokalizacja: Gdynia
Postawił piwka: 132 razy
Dostał piwko: 83 razy
Kontaktowanie:
 
Post17 lis 2019, 17:54

A ja się zapytam dlaczego kolega mający latawiec w powietrzu nie pomógł koledze, który odpiął się od sprzętu? (Tak, umiem czytać, że popłynął po latawiec, ale patrzący z daleka tego nie widzą).

Skąd pływający kilkaset metrów dalej mogli wiedzieć, ze obaj nie bodydraguja się do brzegu razem?

Nie było mnie tam, ale to jest pierwsze o czym bym pomyślał widząc z daleka opisaną sytuację.

- ktoś nie daje rady restartować latawce
- podplywa druga osoba
- latawiec odpływa, druga osoba rusza w pogoń
- nie daje rady, latawiec odpływa, drugi dalej w powietrzu
- widać jak się bodydraguje pod wiatr, najpewniej czekając aż druga osoba do niego dopłynie
- widać z daleka jak ktoś się bodydraguje do brzegu po tempie płynięcia (osoby bez latawca nie widać, więc najpewniej bodydraguja razem, bo w końcu popłynął mu pomóc, a nie ratować sprzęt)
- sytuacja wygląda na ogarnięta

Awatar użytkownika
Grzegorz KiteLife
Posty: 695
Rejestracja: 02 mar 2013, 22:10
Lokalizacja: JastarniaToruńUK
Postawił piwka: 41 razy
Dostał piwko: 32 razy
Kontaktowanie:
 
Post17 lis 2019, 18:29

jedi1 pisze:A ja się zapytam dlaczego kolega mający latawiec w powietrzu nie pomógł koledze, który odpiął się od sprzętu?


Powodów mogło być kilka. Jednym z nich mógł być fakt, że był niżej od niego np o 200m...
Tu raczej należało w pierwszej kolejności odzyskać własną deskę by móc działać dalej.

Wrogu
Posty: 1932
Rejestracja: 19 maja 2009, 19:40
Deska: do pływania
Latawiec: do latania
Lokalizacja: Gdynia
Dostał piwko: 52 razy
 
Post17 lis 2019, 18:40

Też widziałem to z brzegu, jeszcze w ciepłych galotkach, kurteczce i czapeczce na głowie.

Do kolegi, który miał latawiec w wodzie podpłynął drugi, z kajtem, dłuższą chwilę byli tuż przy sobie. Jakby jeden pomagał drugiemu. Trzeciego brakowało ... chyba do splątania się.
Każdy obserwujący z daleka wiedział, że kolega ma pomoc (jeden kajt w wodzie, drugi w powietrzu). Później dwa były w wodzie (o ile pamięć mnie nie myli).
Byliście tak daleko, że nikt, nawet największy pros wam by nie pomógł, za daleko by wypuszczać się w listopadzie w zatokę. Na kajcie pływam nie od wczoraj, ale z czystym sumieniem nie czułbym się na siłach płynąć na środek zatoki w listopadzie. O holowaniu latawca nie wspominając.

I tak koledzy mieli wiele szczęścia. Wiatr może był off, ale wywiewał relatywnie blisko - drugi brzeg raptem 2500m dalej.
W lewo był cień wiatrowy (co prawda nikt z pomocą tam nie dopłynie, ale wraca się łatwiej) i brzeg relatywnie blisko.
Na przyszłość trzeba się w takich sytuacjach szybko decydować co robić, nie przeciągać, bo to off- szybko wywiewa. Albo zwijać momentalnie kajta i wracać pod wiatr/w bok, albo zwinąć latawiec w żagielek - w 5 min byście byli w Osłoninie. Taxa i do Rewy.

Na przyszłość polecam przy offie, nim zejdzie się na wodę:
-zastanowić się jak daleko chce się pływać od brzegu
-zastanowić się kiedy, czyli jak daleko od brzegu (bo np. padł wiatr, strzeliła zrywka i kajt się zwinął itd.) leashujemy się, pakujemy, wracamy w pław i w którą stronę, lub gdy po prostu wiatr siądzie a latawiec jeszcze wisi, kiedy zaczynamy wracać body dragiem
-zastanowić się kiedy wywalamy sprzęt w pizdu i wracamy już tylko wpław
-w którą stronę płyniemy, jeśli jest wybór
-złota zasada kite: nie wypływaj dalej niż chcesz wracać wpław

Grzegorz KiteLife pisze:
jedi1 pisze:A ja się zapytam dlaczego kolega mający latawiec w powietrzu nie pomógł koledze, który odpiął się od sprzętu?


Powodów mogło być kilka. Jednym z nich mógł być fakt, że był niżej od niego np o 200m...
Tu raczej należało w pierwszej kolejności odzyskać własną deskę by móc działać dalej.


Dłuższą chwilę byli razem, a przynajmniej tak to z brzegu wyglądało.

Awatar użytkownika
jedi1
Posty: 2272
Rejestracja: 28 maja 2006, 17:37
Lokalizacja: Gdynia
Postawił piwka: 132 razy
Dostał piwko: 83 razy
Kontaktowanie:
 
Post17 lis 2019, 18:48

Grzegorz KiteLife pisze:
jedi1 pisze:A ja się zapytam dlaczego kolega mający latawiec w powietrzu nie pomógł koledze, który odpiął się od sprzętu?


Powodów mogło być kilka. Jednym z nich mógł być fakt, że był niżej od niego np o 200m...
Tu raczej należało w pierwszej kolejności odzyskać własną deskę by móc działać dalej.


W pierwszej kolejności nie należało podejmować akcji ratunkowej latawca. Kolega, który ruszył po kajta, zostawił drugiego na środku akwenu bez pomocy, a nie inni pływający, którzy mieli prawo założyć, że sytuacja jest ogarnięta.

Awatar użytkownika
Grzegorz KiteLife
Posty: 695
Rejestracja: 02 mar 2013, 22:10
Lokalizacja: JastarniaToruńUK
Postawił piwka: 41 razy
Dostał piwko: 32 razy
Kontaktowanie:
 
Post17 lis 2019, 20:53

jedi1 pisze:
Grzegorz KiteLife pisze:
jedi1 pisze:A ja się zapytam dlaczego kolega mający latawiec w powietrzu nie pomógł koledze, który odpiął się od sprzętu?


Powodów mogło być kilka. Jednym z nich mógł być fakt, że był niżej od niego np o 200m...
Tu raczej należało w pierwszej kolejności odzyskać własną deskę by móc działać dalej.


W pierwszej kolejności nie należało podejmować akcji ratunkowej latawca. Kolega, który ruszył po kajta, zostawił drugiego na środku akwenu bez pomocy, a nie inni pływający, którzy mieli prawo założyć, że sytuacja jest ogarnięta.


Ja gdybam bo oczywiście mnie tam nie było... :doh:

Miałem jednak dość podobną sytuację tego lata na zatoce. Pływając z jeszcze jedną osobą przy zwrocie koleżanka wywróciła się i kajt wpadł jej do wody po czym przewinął się. A że wiatr był lekko od brzegu i byliśmy w dość znaczniej odległości od gruntu, zrezygnowaliśmy z restartu bo uznałem, że może dojść do jeszcze gorszej sytuacji. Postanowiłem zeskoczyć z deski i bodydragiem podholować ją do gruntu. Czyli bodydragiem holowalem drugą osobę która jeszcze ciągnęła za sobą zliszowany swój latawiec. Pod dotarciu na płycizny wskoczyłem na swoją deskę i cofnąlem się po dryfującą drugą deskę. Po kilku halasach deskę odnalezłem i wróciłem na brzeg. Kilkanaście kolejnych minut i w sumie byliśmy gotowi do dalszego pływania.
Podsumowując sytuacja dość podobna i zakończona pozytywnie. Jednak trzeba pamiętać, że nikt z nas nie jest ekspertem od radzenia sobie w sytuacjach awaryjnych. Na pewno pływając w warunkach niestandardowych - tu wiatr od brzegu, trzeba mieć ustalony plan działania na wypadek jakiegoś zdarzenia zanim wejdzie się do wody. Kolegom na szczęście nic się nie stało a na przyszłość na pewno będą już bogatsi i mądrzejsi w doświadczenia. :thumb:

Awatar użytkownika
Mincek
Posty: 891
Rejestracja: 15 cze 2010, 20:35
Deska: Duotone Jaime
Latawiec: DT Rebel 8/13 Orbit 10
Lokalizacja: Elbląg
Postawił piwka: 15 razy
Dostał piwko: 76 razy
Kontaktowanie:
 
Post19 lis 2019, 12:03

Wbije kij w mrowisko.

Każdy który tutaj wypisuje że ktoś jest sobie winny bo pływał na off, że nie chciał odpuścić latawca czy czegokolwiek, to mi trochę go żal.

Nie potrafisz ?? nie umiesz ?? nie masz umiejętności ?? Nie chcesz ?? zadzwoń do SAR, o tym nikt nie wspomina.

Człowiek miał problem CZŁOWIEK !! nie ma żadnego znaczenia, z jakiego powodu... większość z Was doszukuje się problemu z "cieplutkiego" brzegu. Trochę mi przykro że szukacie wszędzie błędu, tylko nie u siebie...

heja banana
Posty: 277
Rejestracja: 03 lis 2009, 17:28
Deska: Nobile T5
Latawiec: Best Kahoona
Lokalizacja: Poznań
Postawił piwka: 8 razy
Dostał piwko: 4 razy
 
Post19 lis 2019, 19:02

Myślę że nikt tu nie uważa, że kolega zawinił i należało go olać i nie pomóc. Mnie tylko uderzyło to że ma pretensje do wszystkich tylko nie do siebie.

I masz rację, możliwe że w tej sytuacji najlepiej było dzwonić na SAR ale czy przypłynęliby zanim koledzy sami sobie poradzili? No właśnie, było ich dwóch więc każdy zakłada że razem ogarną temat.

Niestety czasem nie widać i nie słychać że ktoś ma problem. Sam miałem parę krzywych akcji i wiem że muszę liczyć głównie na siebie bo ludzie widząc ciebie przez ułamek sekundy często nie zauważają że masz kłopot

Awatar użytkownika
Mincek
Posty: 891
Rejestracja: 15 cze 2010, 20:35
Deska: Duotone Jaime
Latawiec: DT Rebel 8/13 Orbit 10
Lokalizacja: Elbląg
Postawił piwka: 15 razy
Dostał piwko: 76 razy
Kontaktowanie:
 
Post19 lis 2019, 19:25

heja banana pisze:Myślę że nikt tu nie uważa, że kolega zawinił i należało go olać i nie pomóc. Mnie tylko uderzyło to że ma pretensje do wszystkich tylko nie do siebie.

A dlaczego ma mieć winę do siebie ?? bo "coś poszło nie tak" ?? bo pływał na OFF ?? nie kumam. Pływał wraz kilkunastoma osobami "kolegami i koleżankami" na spocie, do tego osoby zaznajomione w temacie na plaży, więc sorki, o ile też dbam sam o swoje 4 litery, o tyle z pewnością czuję się pewniej że w razie "W" właśnie te osoby pomogą, w sposób jaki będą potrafiły..... a tego NIKT nie zrobił.

heja banana pisze:I masz rację, możliwe że w tej sytuacji najlepiej było dzwonić na SAR ale czy przypłynęliby zanim koledzy sami sobie poradzili? No właśnie, było ich dwóch więc każdy zakłada że razem ogarną temat.

A co to ma za znaczenie ?? to Listopad, zimno, przypłynęli by i by odpłynęli, nic by to nie kosztowało, nikt do nikogo nie miałby pretensji że ludzie są czujni. Tym razem się udało, bezpiecznie, a co gdyby się nie udało ?? co byś napisał ?? "wydawało mi się że dadzą radę ???"

heja banana pisze:Niestety czasem nie widać i nie słychać że ktoś ma problem. Sam miałem parę krzywych akcji i wiem że muszę liczyć głównie na siebie bo ludzie widząc ciebie przez ułamek sekundy często nie zauważają że masz kłopot

Zgadza się, ale to nie taka sytuacja, tu widziało to wiele osób i nikt poprawnie nie zareagował...

Awatar użytkownika
MarekH
Posty: 217
Rejestracja: 02 wrz 2013, 17:56
Deska: Shinn Ronson, Shinn King Gee
Latawiec: Naish Pivot LE
Lokalizacja: Lębork
Postawił piwka: 6 razy
Dostał piwko: 15 razy
 
Post19 lis 2019, 22:08

Panie i panowie.
Dziękuję za wiele komentarzy.
To nie tak, że czuję się niewinny i uważam, że mi się coś po prostu należy.
Od latawca musiałem się uwolnić, bo pechowo jedna linka zaplątała mi się o nogę. Stwierdziłem, że najlepiej będzie pozbyć się sprzętu i wrócić wpław do brzegu, zamiast zaplątany dryfować nie wiadomo jak długo i dokąd.
Nie pierwszy raz robiłem selfrescue, ale tym razem coś poszło nie tak. Bodydragi na wiatr też robię swobodnie, tak na wodzie płaskiej jak i na morzu.
To też nie tak, że jestem kompletnym lamerem. Zdaję sobie sprawę, że wiele mi brakuje do kolegów pływających od wieelu lat, ale pływam swobodnie, skaczę (no cypla rewskiego to bym nie przeskoczył board off jak jeden kolega tego dnia, bo nie mam takich umiejętności, ani chęci podejmowania tak dużego ryzyka). "Na co dzień" pływam na śródlądziu, różnych spotach na półwyspie (w tym na mewiej) i czasem na morzu w Łebie. W tym roku 1800km pyknęło. Na warunki kiedy mój najmniejszy latawiec 8m2 ledwo daje radę, też nie wychodzę (ważę ok 78kg).
Pewnie można było wiele rzeczy zrobić inaczej, ale potoczyło się tak jak się potoczyło.
Nasz ukochany sport praktycznie zawsze wiąże się z ryzykiem. Na każdym poziomie. Niestety zawsze kiedyś musimy próbować nieco przekraczać swoje granice.
Tego dnia ponad godzinę radziłem sobie doskonale. Skakałem, trzymałem wysokość. Ze dwa razy spadłem z deski i sobie spokojnie do niej dopłynąłem. Kilka razy musiałem solidnie odpaść, bo płynąc na prawym halsie, wolałem ustąpić pierwszeństwa płynącemu na lewym, który koniecznie musiał cisnąć przy samym brzegu.
Mój główny błąd polegał na tym, że miałem z tyłu głowy wbite przekonanie, iż w razie czego ktoś mi pomoże. Nawet o tym nie myślałem, po prostu jest to dla mnie naturalne. Pamiętam swój pierwszy raz na morzu w Łebie. Oprócz kolegi, który miał na mnie oko, czułem, że każdy (a 95% pływających wtedy, to były dla mnie obce osoby), gdzieś kątem oka mnie widzi. Raz mi podano wtedy deskę. Ze dwa razy sam sobie do niej podpływałem, ale każdy przepływający pytał czy wszystko ok.
Można powiedzieć, że tak jestem kajtowo wychowany. Szacunek do wody mam (jestem też ratownikiem wodnym) i nie wyobrażałem sobie do tej pory takiej możliwości, że przepływam obok gościa bez sprzętu płynącego już pewnie z 200m do brzegu i nawet go nie zapytam czy nie potrzebuje pomocy. A przepłynęło obok mnie parę osób i nic. Dobrze, że mnie jeszcze nikt nie potrącił. Za to mogę podziękować. Pewnie teraz widzę to inaczej, ale raz niewiele brakowało. A ja nie tylko płynąłem, ale machałem rękami i darłem ryja. To chyba znaczyło, że potrzebuję pomocy.
Na szczęście, to były chwilowe objawy paniki, bo dopłynięcie było w moim zasięgu. Dlaczego tylko para spacerowiczów, już na cyplu, natychmiast do mnie podeszła i zapytała czy nie potrzebuję pomocy? Czy wezwać karetkę, albo do kogoś zadzwonić? Facet nawet proponował mi swoją kurtkę i pomoc w dojściu na początek cypla...
Na szczęście szybko doszedłem do siebie, a że ubrany byłem dobrze, to i komfort cieplny miałem. Pobiegłem szukać kolegi...
Nie ma chyba sensu się licytować, kto ma rację a kto nie, ale proszę Was...
POMAGAJMY SOBIE!

JanuszD
Posty: 676
Rejestracja: 15 paź 2013, 09:15
Deska: TS/Hadlow/Spike
Latawiec: Rebel/Dyno/XR4
Lokalizacja: MediolanPoznan
Postawił piwka: 31 razy
Dostał piwko: 44 razy
 
Post20 lis 2019, 01:14

"Koledzy" na brzegu uważali, że sobie poradzicie.
Prawda jest taka, że nikomu nie chciało się ruszyć dupy i sprawdzić czy faktycznie sobie poradzicie.
Do "kolegów" na plaży- Możecie sobie tłumaczyć to jak chcecie, ale daliście dupy i tyle.

Nie widziałem.
Myślałem.
Sami sobie winni.
Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie.
Może ktoś inny sprawdzi.
Listopad. Tacy sami kozacy jak my to dadzą radę.

Następnym razem weźcie popcorn i nagrajcie filmik.

Ż E N A D A.

Awatar użytkownika
Turbo_Sen
Posty: 555
Rejestracja: 06 wrz 2017, 18:11
Deska: Jest
Latawiec: Też są
Lokalizacja: Gdansk
Postawił piwka: 15 razy
Dostał piwko: 15 razy
 
Post20 lis 2019, 13:08

MarekH pisze: A ja nie tylko płynąłem, ale machałem rękami i darłem ryja. To chyba znaczyło, że potrzebuję pomocy.


Bez sarkazmu zapytam ale jakiej pomocy oczekiwałeś jak płynąłeś wpłat do brzegu? Chciałeś by ktoś zadzwonił na SAR czy by ktoś podpłynął i zaczął Cię holować?
Pytam z ciekawości bo nie wiem jak można pomóc jak wieje off i ktoś zerwał latawiec. Niestety ale przy offie takie 'pomaganie' czasem kończy się tym, że druga osoba wpada w tarapaty.
Byłem raz w osłonienie w lato jak tam wiał on-shore a z rewy zdryfowały dwie osób, jedna po drugiej, wyglądało to właśnie bardzo podobnie iż jeden próbował pomóc drugiemu.

Sam pływałem przy offie w Rewie 3x i za każdym razem kończyło się to dla mnie źle, powrót wpław lub raz prawie straciłem latawiec ale inni mają więcej szczęścia :thumbsup:

grzybolino
Posty: 168
Rejestracja: 25 sie 2015, 06:43
Deska: SU-2 ProRiderd 3D
Latawiec: RPM
Lokalizacja: Gdynia
Postawił piwka: 5 razy
Dostał piwko: 4 razy
 
Post20 lis 2019, 16:03

Nie chcą dolewać oliwy do ognia, jednak chciałbym tylko przypomnieć Państwu ze mamy listopad.

WOPR z Gdyni do Rewy przypłynie w 1-1,5h. Nie szybciej. To nie USA i helikoptery. SAR w nie krótszym czasie. Przy obecnych Temp wody i powietrza po 1,5h dryfowania nawet w grubej piance pacjent będzie miał początki 2 stopnia hipotermii co jest stanem zagrożenia życia.

Plywajmy rozważnie i dobierając warunki do swoich umiejętności. Rozumiem ze można było zerwać latawiec i udać się wpław do brzegu. Sprzęt mógł wyłowić WOPR za opłata (nie raz tak było w Rewie).

Oczywiście ze należy myśleć o innych ale cały czas będę powtarzał ze nawet wezwanie WOPRu o tej porze i czas dopłynięcia do poszkodowanego jest zdecydowanie za długi. Takie sytuacje mogą skończyć się tragicznie. A tego chyba nie chcemy.

Proponuje przypiąć sobie do trapezu zwykły gwizdek. Może być bardzo cenny.

Pozdrawiam,
rat kpp Maciej Grzybek
członek Pomorskiego WOPR


Ps.
Jestem ciekaw jak wielu z kolegów ma ubezpieczenie NNW, oc i sporty ekstremalne? :)

Wrogu
Posty: 1932
Rejestracja: 19 maja 2009, 19:40
Deska: do pływania
Latawiec: do latania
Lokalizacja: Gdynia
Dostał piwko: 52 razy
 
Post20 lis 2019, 17:20

grzybolino pisze:Nie chcą dolewać oliwy do ognia, jednak chciałbym tylko przypomnieć Państwu ze mamy listopad.

WOPR z Gdyni do Rewy przypłynie w 1-1,5h. Nie szybciej. To nie USA i helikoptery. SAR w nie krótszym czasie. Przy obecnych Temp wody i powietrza po 1,5h dryfowania nawet w grubej piance pacjent będzie miał początki 2 stopnia hipotermii co jest stanem zagrożenia życia.

Plywajmy rozważnie i dobierając warunki do swoich umiejętności. Rozumiem ze można było zerwać latawiec i udać się wpław do brzegu. Sprzęt mógł wyłowić WOPR za opłata (nie raz tak było w Rewie).

Oczywiście ze należy myśleć o innych ale cały czas będę powtarzał ze nawet wezwanie WOPRu o tej porze i czas dopłynięcia do poszkodowanego jest zdecydowanie za długi. Takie sytuacje mogą skończyć się tragicznie. A tego chyba nie chcemy.

Proponuje przypiąć sobie do trapezu zwykły gwizdek. Może być bardzo cenny.

Pozdrawiam,
rat kpp Maciej Grzybek
członek Pomorskiego WOPR


Ps.
Jestem ciekaw jak wielu z kolegów ma ubezpieczenie NNW, oc i sporty ekstremalne? :)


Bardzo słuszne uwagi. W szczególności ta z gwizdkiem.

Ubezpieczenie ja mam :) Jak długo się da - euro26 i planeta młodych. Niestety dla osób starszych takie ubezpiecznia są trudniejsze do dorwania.
Co prawda były kupowane z myślą zwożenia helikopterem w górach ;) ale na wodzie nie zawadzą.
Ostatnio zmieniony 20 lis 2019, 17:22 przez Wrogu, łącznie zmieniany 1 raz.


Wróć do „Forum Główne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 32 gości