Wiadomo body dragi to podstawa, powinni uczyć tego na kursie
ale zobacz ile jest ogłoszeń o utraconych deskach jak tylko powieje ponad 25 knt.
Mi oprócz awarii sprzętu albo tzw trudnej sytuacji (przerabiałem raz deadloop
) lub nawet wypadku przychodzi do głowy sytuacja wiatru granicznego. Wieje na tyle mocno że latawiec ciągnie do przodu i oddala nas od deski ale np. nie chce wstać z wody po jakiejś wywrotce, a nie każdy latawiec ma prosty relunch
inna sytuacja to przewinięcie się ucha po chwilowym spadku siły wiatru i trzeba wracać z latawcem pod pachą. Jak są koledzy to spoko, jak pływasz sam nawet na popularnym spocie to chwilę potrwa zanim ktoś pomoże. W Rewie ponoć nie pomagają nawet po dłuższej chwili....
Osobna kwestia to pływanie po Baltyku, po trzech falach, wysokich chyba już nie widzisz deski ale to może ktoś kto pływa na otwartym się wypowie.
Co do samego telefonu to wiadomo, ja bym szukał czegoś budżetowego a nie droższego niż deska