"tak wylowilismy ja"
koniec gadki...kolo idzie dalej..wiec ide za nim i pytam,
"to jak sie dogadamy"...,kur..a mam sie dogadywac o wlasna deche?no ale nic,zapytalem a on
"litr znaleznego",w koncu po negocjacjach stanelo na 50zl(drogi ten litr).
No ale jak to jest...?
Jeszcze nie widzialem dechy,a on w drugim zdaniu wprost zazadal "nagrody",zazadal bo wyszlo to wprost od niego i to od razu.
Ja rozumiem,ze wypada cos tam postawic uczciwemu znalazcy,ale zeby wprost wolac o kase?Nie chodzi o te 5 dych,ale o jakies fair zachowanie...
Czy w tym sporcie/kraju nie mozna juz liczyc na zwykla uczciwosc?bo nie uwazam aby zadanie nagrody bylo do konca uczciwe...
Moze to mala przychylnosc ws do nas,ale pozniej idac po kampie zaczepil mnie kitesurfer i zapytal czy nie zgubil ktos od nas deski,bo kumpel znalazl,sam z siebie podszedl i zapytal...
Troche jestem zniesmaczony cala ta sytuacja...
