przede wszystkim dzięki zgred, że tak ładnie zająłeś mi przedpołudnie, cholera myślałem, że się uda w dwóch słowach odpowiedzieć
po pierwsze korekta, ponieważ po głębszym zastanowieniu, uważam, iż jest to nie umowa zlecenia, a umowa o dzieła. historycznego znaczenia mieć to jednak nie będzie.
Istotą dzieła jest zobowiązanie się przyjmującego zamówienie do osiągnięcia oznaczonego rezultatu - w tym wypadku fotografii, za co zobowiązujący się pobiera wynagrodzenie. Rezultat stanowić będą więc wręczone ci fotografie.
I teraz zaczyna się problem. Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, w jakiejkolwiek postaci - czyli np. fotografia ( art. 1 ustawy Prawo autorskie i prawa pokrewne dalej jako upa ).
Prawo autorskie przysługuje twórcy - art. 8 upa zaś art. 17 upa przyznaje twórcy wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji - czyli fotografowi.
Jednakże, obiektowi, czyli tobie prawo również przyznaje dość daleko idącą ochronę przed nieatoryzowanym użyciem twojego wizerunku. Mianowicie rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej.
W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie. ( art. 81 upa ).
Wskazywałoby to na to, iż ani fotograf nie może uczynić publicznego użytku z przedstawiających ciebie zdjęć - bez twojej zgody, ale dotyczy to również ciebie, ponieważ to nie ty jesteś ich autorem.
Wydaję mi się jednka, że to ograniczenie dotyczy tylko zarobkowego wykorzystania zdjęć, nie widzę zatem przeszkód by zamieścić je np, na rodzinnej stronie www

Najbezpieczniej jednak zawsze wskazać autora.
Udostępnienie tobie tych zdjęć nie jest jednak równoznaczne z ich publikacją czy wykorzystaniem. Zatem skoro dostajesz je fizycznie, to sądze, że do wyegzekwowania jest wymuszenie na nim by wręczył ci również ich zapis cyfrowy.
Jeżeli chodzi jednak o konkretny przepis, to raczej nic takiego, ponad to co napisałem, nie znajdziesz. Zapytałbym u innego fotografa, bo może rzeczywiście to z czym się spotkałeś to utarta praktyka mająca chronić interesy fortografów.
od razu zaznaczam jednak, że nie jestem expertem z prawa autorskiego tym bardziej, że troszkę jestem teraz ograniczony w czasie więc nie sprawdziłem wszystkiego super dokładnie.
Nie wiem też jak ważna to dla ciebie sprawa więc ew, poszperam przy okazji trochę bardziej,
i na koniec, połowa użytkowników tego forum cyka fotki jak szalona, na pewno, "z praktyki" ktoś będzie w stanie pomóc