100% Kite Survival vol. 2 Fuertaventura marzec 2015.

Zakaz umieszczania komercyjnych opisów wypraw.
tadziu-t3
Posty: 20
Rejestracja: 17 cze 2013, 11:30
Deska: Cabrinha Caliber
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 3 razy
 
Post23 kwie 2015, 15:09

Hej wszystkim!!! Od niedawna z mała grupą znajomych próbujemy ogarniać wyjazdy kite’owe, najtaniej jak tylko się da (nic komercyjnego po prostu spoko wyjazdy ze znajomymi) to znaczy mieszkanie w wypożyczonym samochodzie lub w namiocie na plaży i takie tam :D . I właśnie o jednym z takich wyjazdów chciałbym się trochę rozpisać.

1.O co chodzi w kite survival’u ?
Po krótce chodzi o zorganizowanie taniego wyjazdu na kite’a, pomysł niezbyt oryginalny wiem, ale jak na razie całkiem wychodzi. Cena jest najważniejsza dlatego też, nie latamy w miejsca gdzie trzeba się 3 razy przesiadać bo dopłaty za bagaż sportowy szybko przekroczyłyby koszt wyjazdu „all inclusive” do Egiptu a może nawet dalej 8) . Latamy więc głównie tam gdzie Ryanair ma loty bezpośrednie, ale jak się człowiek trochę postara to oni też mają połączenia do fajnych kite’owych miejscówek. Ale od początku…

Nazywam się Tadek, na pomysł zorganizowania kite’owego wyjazdu po kosztach, wpadliśmy z moim kumplem Rafałem i jego dziewczyna Anką, latem 2013 roku kiedy na stronie wiadomych linii lotniczych :D znaleźliśmy bilety na Sardynię w super cenie (ok. 250 zł w 2 strony), a ponieważ z kasą jak zwykle było średnio wymyśliliśmy, że może uda się nam zrobić cały wyjazd w takim klimacie znaczy wypożyczymy furę i przez tydzień będziemy w niej mieszkać, spać i jeździć po spotach. Zabraliśmy więc jeszcze jednego kumpla i pojechaliśmy (to było vol. 1). Plan wypalił, bo cała wycieczka kosztowała nas mniej niż 1000 zł (licząc wszystkie wydatki). Niestety, jeżeli chodzi o kite’a to pływania było na 2 godziny max. więc nie bardzo było o czym pisać.

2. Vol. 2 Fuertaventura
O wyjeździe na Fuertę pomyślałem koło listopada, kiedy w Polsce wiadomo jak jest, zimno, ciemno i wilki wyją. Wieczorem przeglądałem sobie FB i znalazłem ofertę lasta chyba za 1300 zł na tydzień, wszedłem więc na stronę Ryana w poszukiwaniu lotów i okazało się, że kosztują one około 550 zł zadzwoniłem do Rafała, dograliśmy terminy i półtora miesiąca później mieliśmy kupione bilety na marzec xD. Początkowo mieliśmy jechać we czwórkę (ja, Rafał, Anka i jeszcze jeden nasz kumpel Kuba) ale jak się rozeszło, że jedziemy i już mamy bilety, to jeszcze kilku znajomych na maksymalnym spontanie kupiło bilet, w pewnym momencie miało nas jechać 9 osób. W końcu pojechało 7, (nasza czwórka, brat Kuby -Bartek, Piter i Biały, wszyscy znaliśmy się ze wspólnych wakacji na Helu, wiec ekipa była raczej zgrana :D )

3. Sprzęt i takie tam
Skoro mieliśmy już dograną ekipę i termin czas było zacząć myśleć o sprzęcie. Jak wspomniałem, wyjazdy mają być po kosztach, bo żaden z nas niestety nie może sobie pozwolić na kupienie pełnego set’u latawców nawet używanych od tak, przed wyjazdem. Na siedem osób mieliśmy tylko 5 latawców (Vector 12m, RPM 12m, Torch10m, EVO 9m, Torch 7m) i 3 deski. Podsumowując, po jednym latawcu na każde warunki, na 7 pływających osób trochę bieda. Tu z pomocą przyszedł nam Łukasz Koński z 24surf.pl. Koniu (po delikatnej znajomości 8) i po tym jak opisaliśmy mu plan naszego wyjazdu) dał nam na testy 5 latawców Cabrinha (Chaos 11m, Radar 10 Vector 9 Chaos 7 oraz Vector 7, wszystkie z roczników 2014-2015). Korzystając z okazji, że byliśmy w jego nowym sklepie w Pruszkowie trochę zaszaleliśmy i odświeżyliśmy nasz sprzęt, ja przyjąłem nowa deskę XCalibra z 2014, o której marzyłem już od jakiegoś czasu, natomiast Kuba wziął nowy trapez NP Mirage, za który zapłacił chyba 490 zł. Po wyjeździe obaj byliśmy mega podjarani zakupami, ale o tym później :D .
Obrazek

4. Kwestia pakowania
Mieliśmy już kite’y więc zostało się spakować. Niby nic wielkiego ale mając wylot w sobotę ok. godz. 10 pakowaliśmy się o 22:00 w piątek, żeby nie było za dużo czasu :mrgreen: . Cztery deski spakowaliśmy jako bagaż sportowy do torby po starym latawcu North’a na resztę kupiliśmy 3 bagaże deklarowane, do których poszły latawce, pianki, trapezy itp. Najlepsza była torba zrobiona z 2 ikea’owskich reklamówek owinięta strech’em i oklejona taśmą, ogólnie całość wyglądała jak cygański tabor, ale na lotnisku przeszło.ObrazekObrazek

5. Fuertaventura
W sobotę bez przygód pojechaliśmy na lotnisko, wylot też poszedł dobrze. Po przylocie znaleźliśmy taksówkę, która za 60 jurków (8 od głowy) dowiozła nas z lotniska do La Lajita’y gdzie mieliśmy mieszkać. Po mniej więcej godzinie znalazła się Kaja, która mieszkała tam i ogarnęła nam spanie po 13 jurków za dobę od osoby. W tej cenie mieliśmy 2 czteroosobowe apartamenty i 2 auta (seat ibiza i opel corsa), które dość szybko się popsuły, ale nie uprzedzajmy faktów. Wzięliśmy więc fury i pojechaliśmy na wycieczkę zobaczyć La Pared, znaną miejscówkę surfingową i ogólnie pozwiedzać.
Obrazek

Jak już wcześniej pisałem fury popsuły się dość szybko, bo już w drodze powrotnej jedna z nich (seat) odmówiła posłuszeństwa, nie przejęliśmy się tym zbytnio, zostawiliśmy ją na poboczu i wróciliśmy na 2 razy do naszych apartamentów. Na miejscu nasz gospodarz, powiedział tylko „we will find the solution” (miało się to później stać sloganem tej wycieczki).Obrazek

Już pierwszej nocy okazało się także, że nasz pierwotny pomysł ze spaniem w marcu na plaży na Fuercie nie był za dobry, temperatura w nocy spadała dość znacznie i w dodatku zdarzało się, że lał deszcz, więc apartamenty naprawdę dawały radę.

Dnia drugiego było zimno jak w psiarni, lał deszcz i wiatru nie było wcale, skręciliśmy deski i pojechaliśmy obejrzeć Sotavento, ale że nic się nie działo to wróciliśmy pić piwo i cydry u nas w apartamentach. Ja osobiście lekko przemoczony poszedłem spać koło 18 i tak skończył się dla mnie ten dzień.

Następnego dnia koło południa znowu wybraliśmy się na Sotavento. Podobnie jak poprzedniego dnia, nic tam się nie działo więc część z nas została, na miejscu czekając na wiat, a reszta pojechała sprawdzić fale w La Pared.
Obrazek

Fale były całkiem spore (do ok. 2,5 metra) więc popływaliśmy tam trochę na bodyboardzie, którego dostaliśmy od Kaji. Koło godziny 14:00 dostaliśmy telefon od reszty ekipy, że w końcu się ruszyło na Sotavento i że jest pływanie na 11-12 metrów. Szybka akcja i po 20 minutach byliśmy już z powrotem. Wiatr wiał już nieprzerwanie do wieczora. Najpierw pływaliśmy na lagunie później kiedy spadł poziom wody przenieśliśmy się na ocean, gdzie wiatr był równiejszy i ogólnie pływało się dużo lepiej.
Obrazek

Kolejny dzień przyniósł optymistycznego news’a, że drugie auto jest już naprawione więc pełni radości z posiadania dwóch furek ruszyliśmy całą ekipą na Sotavento, wiało od rana i to tak na 9 metrów.
Obrazek

Zmienialiśmy się więc w 6 osób na 3 latawcach (rozmiary 7, 9, i 10) najpierw pływali ci, którzy nie mieli problemu na oceanie, później jak weszła laguna pływali ci, którzy potrzebowali płytszej wody.
Obrazek
Obrazek

Na koniec dnia, kiedy trochę siadło (pływanie było na 11 na full power)porobiliśmy sobie trochę fotek. Ja, Biały i Kuba mamy całkiem niezłe ujęcia (widać poniżej).
ObrazekObrazekObrazek

W sumie chyba była to moja najlepsza sesja na tym wyjeźdize, siadł mi wtedy pierwszy Slim Chance w sezonie:D
Obrazek

Ze spotu schodziliśmy ostatni bo robiło się już ciemno.Obrazek

W drodze do domu gadaliśmy, że fajnie jest mieć dwie fury, bo i spakować się łatwiej i transport jest szybszy i tak dalej. Oczywiście właśnie wtedy z naszym rydwanem zaczęły się kłopoty. Temperatura podskoczyła do granicy skali i po podjeździe pod górę auto stanęło i już nie odpaliło. Znów wróciliśmy do domu jednym autem, a nasz gospodarz znów stwierdził tylko „we will find the solution” ale tym razem już z mniejszym entuzjazmem xD. Niestety, tym razem auto już do nas nie wróciło.

Kolejne dni były bardzo podobne. Rano dwa kursy na spot, żeby zawieźć ekipę, ok. 6 godzin pływania i ostatni schodziliśmy ze spotu, ale było extra. Przetestowaliśmy wszystkie kite’y, ja się wpływałem w nową deskę, każdemu coś tam powychodziło na wodzie, jednym słowem wszyscy byliśmy podjarani i wypływani. Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W niedzielę czyli po 6 dniach wiatru byliśmy już tak zmęczeni, że dzień przerwy wcale nas nie zmartwił a wręcz odwrotnie. Troje z nas (znaczy Ja, Rafał i Anka) znowu pojechaliśmy do La Pared. Fale były trochę mniejsze niż ostatnio (tak około 1,5 do 2 m), wypożyczyliśmy sobie 1 deskę surf nas dwóch za 12 jurków, dostaliśmy discount (normalna cena wynosiła 15 euro) bo powiedzieliśmy gościowi w wypożyczalni że będziemy musieli do końca wyjazdu jeść piasek i zaczęliśmy w trójkę skrobać drobniaki z portfela więc się zlitował, (było to tylko odrobinę przesadzone bo zbliżał się koniec wyjazdu i z kasą zaczynało być krucho xD). We trójkę spędziliśmy tam resztę dnia na zmianę łapiąc fale, przy zachodzącym słońcu, na 100 % było warto xD. ObrazekObrazek

W poniedziałek czyli naszego ostatniego dnia na spocie wszyscy mieli nadzieję na chociaż jedna pożegnalną sesje, niestety z wiatrem było dość kiepsko, czekaliśmy więc do godziny 14.Obrazek

Gdy już zaczynaliśmy wątpić czy cokolwiek dziś powieje nagle się ruszyło. Wiatr był idealny na 12, niebo bezchmurne a skoro miała to być nasza ostatnia sesja trzeba było w końcu popływać na tej Fuercie bez pianki xD. Wiatru może było na pół godziny pływania max, ale pierwsza w sezonie sesja bez pianki została zaliczona ;). Mogliśmy więc już bez wyrzutów wracać do Polski.

We wtorek spakowaliśmy się i już bez żadnych przygód wróciliśmy do Polski, w której przywitał nas śnieg z deszczem i temperatura ok. 2 stopni.

I to by było na tyle jeżeli chodzi o sam wyjazd, DZIĘKI WIELKIE całej ekipie za super czas i wszystkim, którzy nam pomogli po drodze, a w szczególności Koniowi i 24surf za kite’y, Kaji z wsparcie na miejscu i ogarnięcie kwater, no i liniom Ryanair za transport bez dopłat za nadbagaż xD. Obrazek

6. Jaki tricki udało się nam zrobić czyli Freestyle dla ubogich :mrgreen:
Nie byłoby porządnej relacji bez opisu trick’ów i progresu jaki udało nam się zrobić, grupa pod względem poziomu była mocno zróżnicowana, każdy miał własne cele na tym wyjeździe. Jedne udało się zrealizować inne nie, ale ogólnie chyba każdy był zadowolony. Jeżeli chodzi o mnie to udało mi się zrobić parę niezłych (przynajmniej w moim mniemaniu) tricków. Obrazek

Odpłynąłem Slim Chance’a
Obrazek

i Back Mobe’a a raz nawet udało mi się przełożyć KGB ale niestety z lądowaniem gorzej. Ogólnie przez cały wyjazd miałem problemy z lądowaniem i odpływaniem tricków :?. Obrazek

Reszta ekipy też dawała radę, Biały latał dość wysokie kiteloop’y Obrazek

i front rotacje z grabami, jeżeli chodzi o stylówkę w powietrzu to bezsprzecznie jest najlepszy z całej naszej ekipy. Obrazek

Kuba dopracował backroll’a i powoli zaczynał myśleć nad frontem, Obrazek

a Rafał w końcu zaczął latać na porządną wysokość, i skleił parę ładnych backroll’i z fali (niestety nie uwiecznione) .

7. O sprzęcie słów kilka…
Tak jak pisałem wcześniej od Konia dostaliśmy 5 kite’ów do testów. Były to 2xChaos 2014, Radar 2015 oraz 2xVector również 2014. O ile nie sądzę żebym o Chaosie powiedział coś więcej niż Marek Rowiński, który pływał na tych latawcach przez cały sezon 2014 i pewnie powiedział o nich wszystko co było trzeba, o tyle uważam, że o reszcie naszego sprzętu mogę się wypowiedzieć.

RADAR: dla samego Radara wkrótce założymy oddzielny wątek, gdzie będzie można wymieniać się doświadczeniami dotyczącymi tego latawca.

Vector 2014
O tych latawcach też było już sporo napisano, sam w zeszłym roku coś o nich skrobnąłem, dodam tylko, że jest to - moim zdaniem - najlepszy model tego latawca a zdarzyło mi się latać na wszystkich rocznikach, więc jeżeli ktoś szuka wysokiej jakości latawca allround w przystępnej już teraz cenie to powinien się poważnie rozejrzeć za tym rocznikiem.

Bar 2015
Najważniejszą nowością w 2015 roku jest całkowicie przeprojektowana zrywka, została maksymalnie uproszczona, teraz złożyć ją na głębokiej wodzie można jedną ręką i nie jest to przesadzone stwierdzenie, testowaliśmy to z chłopakami i działa xD. Dodatkowo, o czym niewiele osób wie (mi powiedział o tym Jacek Koński) przy jednym ze środkowych pigtails’ów znajduje się naszyta metka pokazująca, na której lince latawiec zostanie po leash’owaniu. Jest to mega przydatne przy samodzielnym lądowaniu w warunkach silnego wiatru. Jeżeli się o tym pamięta wystarczy wypiąć się ze zrywki a latawiec poleci w stronę linki, przy której jest metka (jeżeli linkę z metką podpięliśmy do prawej linki nośnej poleci w prawo i rozłoży się na plaży nie ciągnąc).

W 2014 Cabrinha po raz pierwszy wypuściła bar z możliwością regulacji długości. System sprawdzał się świetnie, można go było spokojnie przestawiać w czasie pływania, w zależności od tego na co się miało ochotę. W tym roku poprawili również ten system, dołożyli dłuższe pływaki dzięki czemu do całego mechanizmu nie dostaje się już piasek i system jest bezawaryjny.

Bar 2015 jest też kompatybilny z większością latawców innych firm. Testowaliśmy go na Slingshot’cie i wszystko działało prawidłowo.

X-Caliber 2014
Miałem Caliber’a z 2012 roku, który wydawał mi się bardzo udaną deską, ale model 2014 to kosmos. Jest sztywniejsza, dzięki czemu sporo wyżej wybija, a jej szeroki kształt i mocno wyprofilowane dno dają dużą stabilność podczas lądowań np. do blinde’a. Osobiście jestem strasznie podjarany tą deską, wiadomo, nie każdemu się ona spodoba, jest twarda więc na chop’ie i małej falce czasem trochę dzwoniły mi zęby, ale jeżeli ktoś szuka deski typowo do freestyle’u, na której da się wysoko wybić i pewnie wylądować, to powinien chociaż raz przepłynąć się na X-Caliber’rze.
Obrazek

Trapez Mirage
Mirage’a kupił Kuba przy okazji naszej wizyty w 24surf w Pruszkowie w mocno wyprzedażowej cenie jak za taki trapez. Zapłacił za niego chyba 490 zł, na Fuercie taki sam widzieliśmy w sklepie Rene Egli za 160 euro. Miałem okazję popływać na nim 2 razy i moim zdaniem trapez jest super. Przede wszystkim jest wąski, dzięki czemu nie krępuje ruchów. Dobrze trzyma się na plecach i jest bardzo wygodny. Osobiście podobał mi się też patent zapinania haka, w trapezach NP jest on mega prosty dzięki czemu nic się nie zacina a doskonale ułatwia użytkowanie.Obrazek

8. Szybkie podsumowanie kosztów.
Na koniec najistotniejsza kwestia mianowicie cena takiej imprezy. Na początku pisałem, że wyjazd ma być po kosztach więc podliczając wszystko zaraz zobaczymy ile, mniej więcej, wyniósł na głowę. Trzeba liczyć: 560 zł za bilet lotniczy w 2 strony, 240 za bagaż (znaczy za sportowy i 3 deklarowane po 20 kg, koszty rozłożyły się na 7 osób). Na miejscu wydałem coś koło 260 euro na wszystko. Sumując udało się nam pojechać na 10-cio dniowy wyjazd za trochę ponad 1800 zł. Owszem może nie był to najbardziej survivalowy wyjazd i dało by się to zrobić taniej. Natomiast biorąc pod uwagę, że tym razem nie mieszkaliśmy na plaży tylko w apartamentach z kuchnią i ciepłą wodą uważam, że kasa jaką wydaliśmy jest do przyjęcia a nie musieliśmy przynajmniej spać w deszczu na plaży xD.

9. Zakończenie
Na zakończenie chciałbym jeszcze raz podziękować Koniowi i 24surf.pl za użyczenie sprzętu, dzięki któremu mogliśmy pływać w każdych warunkach i całej wyjazdowej ekipie dzięki której wyjazd udał się wspaniale.
Obrazek

Dzięki też wszystkim czytelnikom za dotarcie do końca tej ciut przydługiej relacji ;). Mam nadzieję, że przynajmniej udało mi się opisać ten wyjazd w interesujący sposób i że zajrzycie jeszcze do tego wątku, przy okazji naszych kolejnych wypraw :D .

SEE YA !!!!
Ostatnio zmieniony 16 lip 2015, 13:10 przez tadziu-t3, łącznie zmieniany 3 razy.

tadziu-t3
Posty: 20
Rejestracja: 17 cze 2013, 11:30
Deska: Cabrinha Caliber
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 3 razy
 
Post23 kwie 2015, 15:10

A i jeszcze jedno, wkrótce zmontujemy krótki filmik z naszych wyczynów :D .

Awatar użytkownika
gajtas
Posty: 180
Rejestracja: 09 sie 2011, 11:45
Postawił piwka: 3 razy
Dostał piwko: 3 razy
Kontaktowanie:
 
Post01 maja 2015, 17:53

Spoko relacja. Na ceny w rene egli nie patrz są mocno "niemieckie ", poza tym spoko wyjazd i cena jak najbardziej do przyjęcia ;-) pozdr

stiv amoralny
Posty: 1522
Rejestracja: 13 sty 2006, 02:55
Deska: 50fifty/Su-2/Spleene
Latawiec: Cabrinha/SShot/Airush
Lokalizacja: terazFilipiny
Postawił piwka: 12 razy
Dostał piwko: 32 razy
Kontaktowanie:
 
Post27 maja 2015, 18:56

fajna relacja :thumb:

pozdrawim

stivA

Awatar użytkownika
kukus
Posty: 576
Rejestracja: 23 maja 2013, 16:40
Deska: HM Split / 50fifty
Latawiec: Obsession 5/7/10.5/13.5
Lokalizacja: Warszawa
Postawił piwka: 14 razy
Dostał piwko: 22 razy
 
Post27 maja 2015, 21:18

Na koniec marca bylismy w El Coralejlo i bardzo mile zaskoczyly nas ceny poniewaz w marketach byly zblizone do Polskich czyli takie polskie ze stacji benzynowej.
Tak wiec jak chcecie wrocic na fuerte w wersji econo to tam :)
A to rpzeciez miejscowka turystyczna. W takim El Cotilo powinno byc jeszcze taniej.
Grilla tam kupilismy za 8E i to taki skrecany :D
Jeeeee.... spodobalo mi sie na fuercie. Nie wiem co ale oglnie dobrze tam sie czulem.
W innych miejscach roznie bywalo.

tadziu-t3
Posty: 20
Rejestracja: 17 cze 2013, 11:30
Deska: Cabrinha Caliber
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 3 razy
 
Post01 cze 2015, 13:52

kukus pisze:Na koniec marca bylismy w El Coralejlo i bardzo mile zaskoczyly nas ceny poniewaz w marketach byly zblizone do Polskich czyli takie polskie ze stacji benzynowej.
Tak wiec jak chcecie wrocic na fuerte w wersji econo to tam :)


Hehe, my z racji tego że mieliśmy tylko jeden samochód bo drugi się zepsuł, to nie bardzo mogliśmy jeździć gdzieś dalej ale Spar w Costa Calimie też dawał radę. Ceny jak mówisz z Polskiej stacji benzynowej :D


Wróć do „Relacje z wypraw i pływania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości