Na początku stycznia pojechałem z ekipą 8 znajomych do Kenii a konkretnie Diani Beach koło Mombasy. Miejsce naprawdę godne polecenia, choć mocno eksploatowane turystycznie. Nie przeszkadzało to jednak w świetnie spędzonym czasie na desce. My popełniliśmy błąd i wpakowaliśmy się do Hotelu All Inclusive. Kto jak lubi, ja średnio, ale była promocja w TUI i tak się zdecydowaliśmy. Myślę, że bez problemu można znaleźć jakieś bungalowy w dobrej cenie. Hotel jak twierdza, niby ze względów bezpieczeństwa, ale jest mocna kontrola tego kto wchodzi, kto wychodzi, więc Panowie rządni wrażeń lokaleski nie przemycą:) ale kitesurfera interesuje plaża, a ta jest wspaniała. Miękki piaseczek zazwyczaj szeroko. Zazwyczaj, bo jak jest przypływ to tego miejsca jest ciut mniej, ale takie maksymalne przypływy trwały krótko. Co do rzeczonych pływów, to duuuuużo mniejsze niż na Zanzibarze. Chyba ani razu nie zdarzyło mi się by wiało a wody brak.. w Jambiani na Zanzi bywało i tak choć miało to swój urok. Wiatr od ok.13/14 godziny, więc idealnie na kaca. Głównie na 10 i 14, chłopaki śmigali też na 17 Zefirach. Ja znowu raz odpakowałem... uwaga 7:) no taki mocniejszy dzionek:) generalnie codziennie wiaterek, dzięki czemu upał nie był taki odczuwalny. 20 węzłów w Kenii to nie takie same 20 węzłów jak na helu... tam miałem wrażenie, że takie słabsze te węzły.. ale za to jakie równiutkie. Jak z programatora. Woda momentami wymagająca, taki specyficzny chopik, czasem przy przypływie mocniejsza fala przy brzegu, no ale fajnie się na niej skakało:) POlecam!!! Dla odpoczynku warto sobie pojechać na safari. Do ogarnięcia na dwa dni ze zwiedzaniem Mombasy już za 180 dolców. Lokalnie tuc tuci to pół dolara w jedną stronę. Co się będę rozpisywał... Obejrzyjcie sami:)
https://vimeo.com/202537863
Pozdrawiam,
Karyx