Małe odświeżenie zmian w okolicach Zeebrugge.
W ostatni piątek miałem cały dzień na odwiedzenie kumpli w 3 klubach.
Widok z falochronu na zachód:
Najpierw trafiłem do
Icarus 2.0. Christoph wpakował grubą kasę i przez zimę wybudował nowe centrum.
Robi wrażenie. Budynek wlewa się w okoliczne wydmy i nie razi swoją architekturą. Jest tam teraz wszystko co potrzebuje surf-klient.
Porządne przebieralnie, kibelki i mnóstwo miejsca na trzymanie sprzętu.
Przestrzenny bar ze szklanymi ścianami - widok jest kapitalny a w środku mnóstwo światła i przestrzeni.
Na zewnątrz proste ławy i stoliki osłonięte zgrabnym murkiem ze szklanymi ekranami.
Spory parking to duży kolejny plus.
Członkowie mają bransoletki dające dostęp do lokerów i przebieralni.
Szczerze napiszę, że wszystko mi się tam podobało.
Jedynym minusem tego centrum jest spora odległość do wody podczas jej niskiego stanu.
Na pływie syzygijnym trzeba zaiwaniać z laczka średnio 500m. Rekordowa odległość wyniosła 800m.
Drugim odwiedzonym klubem był
O'Neill w Blankenberg - jakieś 3km na zachód od Zeebrugge.
Tam nie zauważyłem nowości. Lubię ten spot bo fala lepsza i zdecydowanie bliżej do wody.
Na pływanko wybrałem jednak
Royal Belgium Sailing Club w Duinbergen - to jest jakieś 5km na wschód od Zeebrugge.
Klub prowadzony jest przez przesympatycznego Robbiego i jego rodzinę.
Robby wraz z synem Lloydem pływają porządnie na foilu.
Klub umieszczony jest pomiędzy dwoma długimi falochronami i przy W wietrze jest w miarę płaska woda a na niskiej wodzie jest płaściutko.
dobre miejsce do freestyle i do nauki foila.
Klub jest największy w Belgii. Ma około 500 członków - głównie pływających na katamaranach. Dwukadłubowców jest tam las. Nie liczyłem za to umówiłem się na naukę.