Brazylia

Kitesurfing i wszystko z nim związane.
PePe
Posty: 61
Rejestracja: 16 paź 2003, 19:38
 
Post28 lis 2003, 18:02

Właśnie wróciłem po 3 tygodniach z Brazylii.
Wszystkim zastanawiajacym się gdzie wybrać się z kite'm przed końcem roku, szczególnie polecam to miejsce. Zawody PKRA w którch biorą udział nasze chłopaki odbywają się w Porto Do Dunas, na SE od Fortalezy, ja jednak osobiście pływałem w okolicach Cumbuco, małej miejscowości na NW od miasta. Fantastyczne warunki, zarówno dla tych trenujących wave (np. plaża w Pecem), uczących się nowych tricków na płaskiej wodzie (laguna Caipe), lub próbujących jednego i drugiego (rafa w Paracuru). A przede wszystkim niezmierzone setki kilometrów szerokiej, równej plaży ciągnącej się aż do kultowej Jeriacoary, gdzie sami odkrywać będziecie swoje własne spoty tyko dla siebie... Do tego gorący wiatr, codziennie na 10-12 m.kw., przez cały mój pobyt nie zawiódł ani razu. W moim prywatnym rankingu różnych miejsc na wielu kontynentach, Brazylia wysunie się chyba na No. 1. Staram się nie powtarzać miejsc gdzie pływam, ale tam wracam już na nadchodzące Święta. Serdecznie pozdrawiam całe polskie Kiteforum!
PePe

Awatar użytkownika
kamilKITE
Posty: 1082
Rejestracja: 02 paź 2003, 15:58
Lokalizacja: kiteway
Kontaktowanie:
 
Post28 lis 2003, 20:05

Witam,

Gdybyś mógł dorzucić kilka uwag praktycznych, a w szczególności jak sie kształtują ceny wyjazdu, zakwaterowania, jedzenia itp.

Pozdrawiam

Gość
 
Post28 lis 2003, 22:25

Najtańsze wyloty są linią Martinair z Amsterdamu. Oefrty znajdziesz na www.qxxl.nl

Zakwaterownie w lokalnych pousadach, dwójka za noc od 90-200 Reali w zależności od standardu (1R$=3.05€ tak wymieniałem przedwczoraj w Fortalezie). Jeśli masz problemy ze spaniem w gorącu, warto pomyśleć o klimie w pokoju; tempertaura w nocy nie spada poniżej 26 st.

Jedzenie naprawdę tanie, nie tylko w porównaniu do RPA czy Australii ale nawet do np. Dominikany. Dobry obiad ok 15R$, Cola 1l. 1,5 R$, Caipirinha w knajpie 2,5 R$, Mango 1,5 R$.

Auto klasy A (np. Fiat Palio) ok 80R$ za dobę.

Wiatr, słońce i fantastyczna atmosfera tworzona Brazylijczyków za darmo.

Pozdrawiam.

PePe

Tomek M.
Posty: 59
Rejestracja: 03 paź 2003, 16:28
Lokalizacja: wawa
 
Post29 lis 2003, 02:55

pepe - jeszcze raz podaj ten kurs bo nie uwierze , ze placisz 300Euro za noc!! i to w tanszej opcji

dzieki pozdrawiam

Gość
 
Post29 lis 2003, 03:08

Jasne Tomek. Sorry, ale jeszcze nie doszedłem do siebie na dobre po podróży. Oczywiście 1€ = 3,05R$. Przy tym uwaga: nie należy wymieniać w bankach bo pobierają masakryczne prowizje niezależnie od kwoty wymienianej waluty (przynajmniej w Banco Do Brasil). Polecam budki cambio przy Beira Mar w Fortalezie.
Dzięki za czujność i pozdrawiam!

PePe

Crazy Horse
Posty: 3571
Rejestracja: 07 paź 2003, 21:38
Deska: Cabrinha Spectrum
Latawiec: Cabrinha Drifter
Lokalizacja: CABRINHA
Postawił piwka: 29 razy
Dostał piwko: 117 razy
Kontaktowanie:
 
Post29 lis 2003, 03:17

300 euro, to chyba za tydzien!?! albo nawet w europie, to i za dwa by było
Dziekuje z atakie wczasy.
T
o ja zosatje w Continentalu w Warszawie w jaccuzi na 43 pietrze:)))

cH

Tomek M.
Posty: 59
Rejestracja: 03 paź 2003, 16:28
Lokalizacja: wawa
 
Post29 lis 2003, 12:36

PEPE- bylo by fantastycznie gdybys troszke bardziej opisał swój wyjazd - 30Euro za noc to nadal kupa kasy a do tego trzeba doliczyc przelot i cala mase innych wydatków.
bylem swiaevie przekonany, ze to troszke tanszy kaj...

3m sie

PePe
Posty: 61
Rejestracja: 16 paź 2003, 19:38
 
Post29 lis 2003, 17:35

Tomku, pisząc o poziomie cen miałem na uwadze to co załatwisz bez najmniejszego problemu rezerwując swój pobyt np. przez net. Z drugiej strony może się zdarzyć, że tak jak ja starasz trzymać się z daleka od zorganizowanych form proponowanych przez wszelkiej maści biura, firmy i pośredników. I wtedy zdecydujesz się na zakup samego przelotu, wyjdziesz za drzwi lotniska i zdasz się na swój spryt i urok osobisty ;) A te z kolei bezbłędnie zaprowadzą Cię do miejsc gdzie zamieszkasz sporo taniej... Wprawdzie w nie nazbyt komfortowych warunkach, ale ostatecznie nie przyjechałeś tu zażywać bąbelków w jaccuzi; zawsze możesz sobie za totalną darmochę puścić bąka pławiąc przez chwilę się w gorącej lagunie, gdy wylądujesz na tyłek po nieudanym tricku ;) Więc trafisz być może do prowadzonej w Cumbuco przez Jacka pousady ”Holland House” gdzie niewygody spania w hamaku, w nieumeblowanym pokoju bez łazienki wynagrodzi Ci wspaniała atmosfera tworzona zarówno przez radosnych, serdecznych i zawsze pomocnych lokalesów jak i przez przyjezdną surferską brać... I tak, mieszkać będziesz np. z Bastianem Langerem, którego tricki podpatrywać będziesz na wodzie, a który (tak jak mnie), gdy zajdzie potrzeba pomoże ochoczo wypychać zakopane po osie w piasku na plaży Buggy.... Gdy takimi drogami pokierujesz swoje kroki, nie zapłacisz więcej niż 9-15€ za osobę dziennie. Pisząc uprzednio (i wciąż utrzymując), że Brazylia jest relatywnie tania, odnoszę poziom cen nie tylko do innych spotów, w których miałem możność pomieszkiwania i pływania, a znacznie odległych od naszego szarego i smutnego kontynentu, takich jak RPA, Australia czy Karaiby. Odnoszę ten poziom również do miejsc leżących o 2-3 godziny lotu stąd. I mam tu na myśli wszelkiego rodzaju Rodosy, Tarify, Egipty i Kanary. Poza tym po paru latach włóczenia się z deską po świecie, wypracowałem sobie na własny użytek system oceny miejsc w oparciu o ilość hajcu, który płacę za godzinę efektywnego surfowania. Co mi z tego, że przesiedzę 2 tygodnie w Hurghadzie za 1600 zł, jeśli wyjdę na wodę dwa razy na 16-tce, a przez resztę czasu przyglądać się będę jak spędzają czas rosyjskie turystki albo wystartuję w konkursie Animacion, kto ładniej zatańczy Lambadę...

Daj znać, co Cię jeszcze interesuje. Ja osobiście wracam tam w połowie grudnia :)

PePe

PS. Gdybym kitował tak jak Crazy Horse, też pewnie mógłbym sobie odpocząć i poleżeć w Jaccuzi... A tu trzeba orać. Pozdrawiam Cię Ł. ! :)))

maciaz
 
Post29 lis 2003, 18:10

Cześć Pepe
Super wiadomości o nowych miejscach do kajtowania są strasznie cenne.
Napisz proszę więcej .Jak z bezpieczeństwem w Brazylii (plotki mówią że po zachodzie lepiej nie opuszczać hotelu :? ), czy angielski wystarczy?, jakieś rafy? , niedobre ryby co parzą?
Z góry dziękuję
maciaz

Tomek M.
Posty: 59
Rejestracja: 03 paź 2003, 16:28
Lokalizacja: wawa
 
Post30 lis 2003, 11:16

Jade z tobą w grudniu - podaj termin wylotu i sie lapie;)

3m sie

PePe
Posty: 61
Rejestracja: 16 paź 2003, 19:38
 
Post30 lis 2003, 16:52

Hej Maciarz.
Co do bezpieczeństwa kitowania to nie ma jakichś wyjatkowych zagrożeń. Wiatr na Pn od Fortalezy, na otwartym oceanie wieje side-cross shore, więc w sytuacji krytycznej znosi Cię do brzegu, choć w przypadku dużej odległości od brzegu będziesz dymał z buta dobrych parę minut do miejsca ponownego startu (Jeśli trafiłeś do kite’a przez windsurfing to wiesz, co to jest ”trójkąt funboardzisty”...). Niemniej jednak wybrzeże na długości kilometrów jest jednorodne, bez raf i podwodnych niespodzianek, nie jak np. na Kite Beach w Cabarete gdzie dopłynięcie do brzegu jest w wielu miejscach utrudnione przez swoistą ławę utworzoną przez rafę ciągnącą się wzdłuż linii przyboju. Tu, do końca pod nogami masz miękki piasek, a ewentualnie uszkodzony kite ląduje przed Tobą na równej szerokiej plaży; coś jak Los Lances w Tarifie. W wodzie nie dostrzegłem żadnych większych ”kitero-żernych” stworzeń. Co ważne wiejący passat jest równy, bez porywów czy szkwałów. Jak ważne to jest, wie każdy, kto kitująć przy plaży w Cabarete nagle usłyszał dramatyczne wycie trąbki chłopaków z Kite Beach, gdy od horyzontu pędzić zaczęły czarne chmury. Niestety, jeśli chodzi o bezpieczeństwo na wodzie to nie ma żadnych form zorganizowanych form pomocy, natomiast w przeciwieństwie do Helu, tu możesz liczyć na natychmiastową pomoc najbliżej od Ciebie pływającego kitera.

Rozpisałem się o bezpieczeństwie na akwenie a teraz dopiero widzę, że Tobie chodziło o info na temat bezpieczeństwa brazylijskiej ulicy. Hm, nie chciałbym ferować żadnych definicji ani jednoznacznych ocen, aby nie zostać pociągniętym do odpowiedzialności za ewentualne szkody, których zaznałbyś w wyniku bezkrytycznego odczytania moich subiektywnych opinii na ten temat. Powiem tak: znany również z aktywności na tym forum, team manager ”naszych” na PKRA, Mirek S, który był już tam uprzednio, w rozmowie telefonicznej ostrzegał mnie kategorycznie (w jak najlepszej wierze) przed włóczeniem się nocami po ulicach tego grzesznego miasta. Na próżno. Należę do tych chorych ludzi, którzy w każdym odwiedzanym kraju muszą poznać ”kuchnię i kulisy’... Więc najczęściej tytłam się w lokalnych brudach i nurzam w rynsztokach, z upodobaniem jakiego doznają świnie w błocie :) Tak było nie tylko w miarę bezpiecznych metropoliach, ale również w uważanych powszechnie za niebezpieczne dżunglach jak Cape Town. Jedyne, od czego staram się trzymać z daleka to od wszelkich nudnych szlaków turystycznych wyznaczanych przez biura podróży. Nie to, że jestem jakiś kozak i wiracha; po prostu ciekawość zwycięża opory. Tak było też w Fortalezie, która nie cieszy się tak złą sławą jak Rio czy Sao Paulo, jednak dla kogoś kto nie przesiąkł uprzednio południowo amerykańskim stylem życia i mentalnością, realia brazylijskiej nocy mogą zadziwić. Zanurz się w biedne dzielnice, a zobaczysz swoisty koloryt prostytutek, transwestytów, zakapiorów i wszelkiej maści odmieńców. Scenografia jak z filmów Quentina... Co do przestępczości mogę tylko powtórzyć to co słyszałem od innych, bo chociaż sam pętałem się po tych ulicach do rana, to absolutnie nikt nie zaingerował w moją prywatność inaczej niż poprzez pozdrowienia i szczery uśmiech. Inna sprawa, że szybko poznałem fantastycznych lokalnych ludzi, którzy pokazali mi co, gdzie i jak. Ale rzeczywiście, wioząca mnie samochodem dziewczyna nie zatrzymuje się w nocy na czerwonym świetle i widząc me zdumienie tłumaczy, że to skutecznie chroni przed napadami na skrzyżowaniach, a policja sama zaleca takie zachowanie. Co do mentalności, serdeczności, otwartości i uroku charakteru nie spotkałem nigdzie takich ludzi. Błyskawicznie zostałem przyjęty jako „swój” i zacząłem brać udział w codziennym (może raczej „conocnym’) życiu jakiego sam bym nie doznał, jak np. urodziny pewnego gaya, na które zostałem zaproszony, gdzie klimat i koloryt zabawy bawiacych się, zarówno homo- i jak i heteroseksualnych, byłaby świetną lekcją tolerancji dla wielu z nas. A gdy wracając nad ranem zaglądniesz w kafejce nad ranem do porannej lokalnej prasy, masz 80% szansy, że z pierwszej strony bić będą nagłówki i zdjęcia traktujące o tym jak to uprzedniej nocy kolejny raz komuś wpakowano w głowę cały magazynek dla 50 R$ w portfelu... Powtarzam; to prawda, że przestępczość jest plagą i epidemią w Brazylii. Ja jej po prostu nie zaznałem; może dlatego ze nie szukałem. A jak mawia mój kumpel (który również zrobił ”handle passa” na lagunie w Cauipe): ”Kto szuka ten znajdzie”. Amen. Mógłbym coś napisać o kobietach w Brazylii, ale moja narzeczona mogłaby niewłaściwie zinterpretować te opisy. Ograniczę się do stwierdzenia: dla ewentualnych amatorów jest to rajski poligon...

Minusy? Język. Po raz pierwszy w życiu miałem problemy ze swobodnym porozumiewaniem się. Jeśli nie znasz choćby podstaw portugalskiego, nie uzyskasz informacji ani od sprzedawcy w sklepie ani nawet w punkcie informacji na lotnisku. Masakra. Pozostają Pozazmysłowe Formy Komunikacji jak uśmiech i dobra wola, które dadzą Ci siłę ekspresji godną Vasco Da Gamy i Cesariii Evory. Powodzenia!

PePe

PS1 Shit ale się rozbazgrałem. Ktoś pytał tutaj 0 albo na www.kiteforum.com), co robią kiterzy jak nie pływają. Teraz już wiem....

PS 2 Tomek M.: nie ma sprawy. Śledzę oferty wylotów między 15-20.12.03 i jedyne co mnie martwi to ceny w okresie świątecznym. A równolegle przygotowuję się do przygody na przełom stycznia i lutego. Przygoda nazywać się będzie BORACAY....

Awatar użytkownika
rolnik
Posty: 4544
Rejestracja: 07 sie 2003, 21:16
Deska: SU2
Latawiec: Obojetne
Lokalizacja: Stara Gwardia
Postawił piwka: 44 razy
Dostał piwko: 44 razy
 
Post30 lis 2003, 18:55

I ty masz jeszcze narzeczona :shock: .Twoje posty czyta sie jak dobra ksiazke przygodowa .Super Pozdrawiam rolnik

maciaz
 
Post30 lis 2003, 21:21

Hi PePe.

Dziekuję za super wyczerpującą odpowiedź. Jestem pod wrażeniem twojego opisu, jak spędzasz czas i gdzie juz byłeś i jak często.
Chyba jednak z Ciebie niezły wiracha. Własnie wróciłem z Egyptu gdzie na przekór statystyce dwa tygodnie wiało i nie dam rady z wami się załapać na połowę grudnia ale Boracay w lutym bardzo chętnie...

Serdecznie pozdrawiam
Maciaz

PePe
Posty: 61
Rejestracja: 16 paź 2003, 19:38
 
Post30 lis 2003, 21:34

Super, że udało Ci się w Egipcie! Rzeczywiście, jeśli planowałbym szybki, wyjazd niedaleko stąd w okresie listopada, wybrałbym Egipt. W miarę największe szanse na wiatr i w razie czego zawsze można ponurkować. Podobnio El Gouna jest interesująca. Ja w zeszłym roku o tej porze dałem się namówić na Djerbę: kompletna pała i prawie zero wiatru przez tydzień. Porażka.
Narzeczona jest rzeczywiście wyrozumiala jak żona marynarza, co jeszcze bardziej zwiększa mój szacunek dla niej i do wszystkich innych kobiet surferów. Bo naprawdę, mają z nami trochę prze....ne.

Wielkie Pozdro!

maciaz
 
Post30 lis 2003, 21:41

Hallo PePe
Aby ten kontakt się nie urwał przez przypadek . Na kiteforum jestem tylko gosciem . Oto moje namiary :
macias@polbox.com
Byłbym wdzieczny o Twój namiar
pozdrawiam maciaz


Wróć do „Forum Główne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości