W czwartek klub WKL (Warszawski Klub Lanserów) z Małego Morza wybrał się na przejażdżkę Kuźnica - Mielizna Rybitwia.
Jak startowaliśmy w południe z Kuźnicy wiatr dopiero się rozpędzał, gdyż średnia wartość to było 25 węzłów, jak wróciliśmy 2 godziny później to już było 30 węzłów w porywach do 35 (mierząc na lądzie przy zabudowaniach).
Wycieczka była iście hardcorowa, gdyż fale były wielkie a wiatr strasznie niestabilny. Należało się mocno wbić w deski aby nie pogubić ich po drodze, bo ich odzyskanie graniczyłoby z cudem co się faktycznie jednemu z nas stało.
Na 6-ciu zawodników jeden odpadł

w połowie drogi, ale najważniejsze że przeżył i wrócił o własnych siłach na brzeg.
Najciekawsze jest to że na wyspie (kawałek za zatopioną łodzią podwodną) spotkaliśmy ludków z Rewy, z tym że oni przypłynęli tutaj w łodzi motorowej oczywiście, aby nieco się podszkolić w pływaniu. Niestety mogli się tylko raczyć mocną herbatką i nieco podpatrzeć tricki Konia oraz podziwiać wysokie loty instruktora-właściciela szkółki Take-Off (Rewa), gdyż najmniejszy latawiec jaki mieli to 12sqm, oprócz instruktora, który śmigał bodajże na J&N Primadonna 7sqm.
Po godzinnym plażowaniu (treningu zawodników przez RedBullem) spłynęliśmy już bardziej z wiatrem z powrotem do Kuźnicy.
Latawce to 3xXBow 9sqm, Nitro 10sqm, Torch 9sqm.
No cóż dzięki temu, że płynąłem na XBow, (a wszyscy wiedzą że jestem cieniasem) byłem w stanie w takich warunkach po raz pierwszy w życiu popłynąć niewiadomo gdzie (nie byłem na tych wysepkach wcześniej) i wrócić cały i zdrowy no i ZADOWOLONY.
Szczególne gratulacje dla zawodników płynących na standardowych konstrukcjach, gdzie zakres depower'a ma znaczne ograniczenia

.
Film z wyprawy będzie udostępniony przez Konia, zapewne wkrótce.