Miało być wszystko po kolei; wylot, Saigon - Nowy Rok, pierwsze dni na spocie.., ale dynamika wyjazdu w tym sezonie taka, że zwyczajnie czasu nie ma żeby usiąść do kompa:)
także wszystko do d.. strony będzie , njajpierw bieżące info, a potem to co od początku

Wczoraj udało nam się dotrzeć na Phu Qui .., i powiem, że łatwo nie było. Począwszy od problemów z samym pozwoleniem wjazdu na wyspę w urzędzie imigracyjnym, a skończywszy na samej podróży w warunkach tym razem mocno sztormowych. Po pierwszych 3 godzinach rejsu z Phan Thiet siła wiatru wzrosła do 45 knt i zaczęło mocno bujać. Statek bardzo powoli przebijał się przez kolejne coraz wyższe fale. Prze całą drogę mieliśmy miejsca w kokpicie kapitańskim, ale jakkolwiek dumnie to brzmi, to nie był żaden rarytas. Poza tym, że byliśmy świadkami kilku gorączkowych akcji "na żywo", to warunki podróży tak ja na całym statku - na słomianych karimatach na podłodze. Dotarliśmy na wyspę po około 7 h, i naprawdę cieszyliśmy się ogromnie , że można stanąć na stałym lądzie:) Oprócz nas, jest tu jeszcze tylko para francuzów znajomych z poprzednich lat, a tk tylko lokalesi.
Dzisiaj pierwsze pływanie już zaliczone, ale należało tylko dla odważnych naprawdę, stała siła ponad 37knt, szkwały myślę powyżej 45 knt.
Fotki jakieś mamy, ale strugi deszczu zalewały i aparat i fotoreportera

Jutro wrzucę, a tymczasem tylko progno na jutro:)

pozdrawim
stiv a