andrzejwodejszo pisze:Jak łatwo jest przeciąć foilem płaszczkę ? wchodzi jak w masło czy raczej jak nóż w styropian.. wyobrażam sobie filety

To pierwsze spotkanie:
Styczeń to nie sezon na płaszczki. Nie spodziewaliśmy się ich w ogóle zobaczyć. Potem okazało się, że było sporo. Nawet mamy fotkę płaszczki z mostku prowadzącego na wyspę Cokes. My walczyliśmy, aby przejść przez mostek bez jego załamania się a pod nami przepływała sobie czarna w kropki małego rozmiaru:


Żółwi też było dużo i świetnie sie z nimi nurkowało. Leniwie pływały przy lub nad rafą. Łatwo je było złapać i widać je było z daleka.
Teraz trochę info geo i logistycznych. W sumie od tego powinienem zacząć relację.
Malediwy - nie będę opisywał. Co mam kopiować google lub wikipedię?
Dla leniów jednak parę obrazów-przewodników.
Atoli jest 26, wysp około 1200, z czego 200 zamieszkałych:

Wybrałem atol Kaafu nazywany też North Male Atoll:

Mapka z fotkami:
http://www.dreamingofmaldives.com/maldives-map.phpTo jest obróbka obrazu z GE jaką wysłałem przed wyjazdem do funfli:

Moja analiza Thulusdhoo okazała się mocna trafna:

Dobra laguna nadaje się idealnie do nauki wszystkiego. Od pierwszych lekcji, poprzez pro freestyle, rejsing i foil.
Część jaśniejsza na niskiej wodzie miała od kolan do 1m głębokości. Na wysokiej o 60-80cm więcej.
Część ciemniejsza to już lekko 5m głębokości - raj do nauki foila.
Wiatr w tej lagunie był równy i silniejszy niż po wschodniej części wyspy. Przy porcie wiało nawet z 5kts więcej. Były ze dwa dni gdzie wiało tam nawet 25kts.
Zabrałem 14,10 i 7m. 14-tki nie dotknąłem. Pływałem 6 dni na 7m i 4 dni na 10m. Gdy WG pokazywało 15kts to był to dzień na siódemkę
Jak byłem na 7m, to Karaś (10kg więcej wagi) śmigał na twintipie i 10m.
Jak ja na 10m, to Karaś na 16m (bo mniejszego nie zabrał a spokojnie mógłby na 12m).
Będąc na 7m i foilu sprawdziłem jak to będzie z tym samym latawcem i TT. Bez problemu i z dobrym powerem.
Myślę, że prosi 3style pływaliby z nami głównie na 9 i 11m.
Jeszcze raz podkreślę, że wiało dzień i noc. Nad ranem mniej by o 1000 wiać już pełną parą.
Mieliśmy chyba wyjątkowe szczęście z pogodą. W dniu naszego wyjazdu zachmurzyło się a prognozy pokazywały sporo opadów na nadchodzący tydzień:
http://www.windguru.cz/pl/index.php?sc= ... sty=m_menu
Archiwum WG z naszego wyjazdu:

Surferska pogoda:
http://www.surf-forecast.com/breaks/Chi ... st/six_day
Wyobraźcie sobie, że do 2008 turyści mieli zakaz wchodzenia na wyspę. Potem pozwolono im ale w godzinach od 0900 do 1800. Po 1800, wszystkich 3 policjantów, wyganiało ich z wyspy, aby lokalesi mogli spokojnie modlić się po zachodzie słońca.
Od 2011 roku pozwolono budować guest house'y.
Aktualnie mieszka tam paru Włochów i para Amerykanów.
Na wyspie znajduje się jedyna fabryka na Malediwach i do tego dość nietypowa. Z wody morskiej produkują coca-colę.
Oprócz fabyki jest przedszkole, szkoła podstawowa i zawodówka. Dzieciaki zaczynają lekcje o 0630 a kończą o 1300.
Jest też i mały szpital oraz parę urzędów. Thulusdhoo jest stolicą atolu.
Naliczyłem 5 ciężarówek i nikt mi nie chce uwierzyć, że raz widziałem samochód.
Jest sporo skuterów i rowerów.




Wyspa ma 38 hektarów powierzchni. W maju 2014 holenderska firma w 3 tygodnie dosypała kolejne 33 hektary lądu po wschodniej części wyspy.
Po pięciu latach osiadania gruntu przystąpią do rozbudowy wyspy.

Kolejne fotki z wieży. Cokes:

Chickens i cieśnina delfinów:

Chicken Island jest jedną z wielu bezludnych. Jednego dnia nasze panie wybrały się same na popołudniowe opalanko.
Wieczorem dowiedzieliśmy się kolejnej zadziwiającej prawdy o kobietach:
Potrafią wydać pieniądze nawet na bezludnej wyspie
Okazało się, że za wjazd na wyspę trzeba zabulić 5$ od osoby.

Laguny na północ a na horyzoncie Diffushi i Meerufenfushi - około 7 i 10km odległości.

Główna aleja. Nazywaliśmy ją Champs Elysees, bo jako jedyna była oświetlona. Po obu końcach prostej alei widać było ocean

Trochę o lokalesach.
W 100% to muzułmanie. Konstytucja oparta jest na Koranie.
Obawialiśmy się, że będzie to analogiczny Egipt z chamskimi i natrętnymi sprzedawcami.
Na całe szczęście lokalesi z Thulusdhoo nie są zepsuci turystyką. Nie wiem jak na innych wyspach.
Z każdym dniem poznawaliśmy ich a oni nas.
Na koniec pobytu byliśmy zapraszani na kawę, lunch a dzieciaki latały za kajtem jak nieprzytomne.
Nie było problemów z fotografowaniem lokalesów. Domagali się fotosesji a potem przychodzili do naszego domu po kopie fotek.
To 15-latkowie z jednej 11 osobowej klasy:







Tutaj młodzież starsza w wyprawie weekendowej na potupaję w stolycy:

Co 2 tygodnie mieszkańcy mają "cleaning day".
Polega to na tym, że panowie planują w jakiej kolejności (dla odmiany) sprzątać ulicę:

a babcie egzekwują dobrze przemyślany plan:


Adam S pisze:Rajtuzy i kolorystycznie dobrane body pożyczyłeś od Eli, czy masz już taki zestaw na foila? Lecąc z Berlina trzeba udawać Niemca na 100%?
Adaś - dożyjesz mego wieku to będziesz sam szprechał po niemiecku
Moja skóra nie jest tak odporna na zabójcze słońce jak miałem 20 lat.
Autentycznie musiałem zakrywać wszystko. Raz nurkowałem z rurką od 1030 do 1130. Zapomniałem założyć lycrę. Efekt - nieprzespana noc.
Ela, moja mulatka, nigdy nie używała UV. Teraz musiała. Miała gustowny kapelusik, lycrę i tak to nie pomogło. Już po tygodniu zrzucała skórę

PS. Spodenki używam rowerowe z pampersem pod tyłkiem
Jak zestarzejesz się na trapez siodełkowy to będziesz mi wdzięczny za radę
stiv amoralny pisze: zostałeś tam na zawsze jako rezydent - ekolog
Za rok wracam na 100%

Karaś też.