orlen pisze:batash pisze:Ja chcę jechać po robocie na WDW. ;D Tylko nie mogę się do nikogo dodzwonić jaki warun ;/
czyli pewnie plywają.....
Jeśli ktoś pływał ostatnio (czyt. 3 dni temu) to mam nadzieje, że wszystko skończyło się bardzo dobrze. Pamiętam jednak jak kiedyś (hmmm... okolice 2011 roku) wybrałem się na Zegrze w podobne warunki na latanie. Czułem się już na siłach, bo myślę sobie to przecież jest już mój drugi sezon na wodzie, więc chyba raczej ten sport nie powinien mieć przede mną żadnych tajemnic... wybrałem się wtedy na dziką plażę przy barce w Nieporęcie. Zapowiadano 20 węzłów w porywach do 35 według prognoz z Windguru (
- taaa jasne). Pływanie było ciężkie ale przez jakiś czas dawałem radę. W końcu zjawiły się chmury niemal, że czarne... ale ja twardo dalej pływam bo przecież, moja Cabrinha Crossbow jak twierdzą internety, ma ultra szeroki zakres wiatrowy. No i w końcu konkretnie zawiało
... ja już w sumie trochę zmęczony bo ponad godzinka na wodzie spędzona dość żwawo, a tu bach! Nagle nie wiem co się dzieje... zaciągam trymer na maksa, odpuszczam bar, deskę pod wiatr ustawiam pod jakimś skrajnym kątem, kite jednym tipem nisko, niemal muska wodę, a tu dalej ciągnie prosto na molo. W kilka sekund ogarnęła mnie okropna bezsilność! Strach zawracać bo czuję, że nie wytrzymam nawet przejścia latawca przez okolice zenitu przy tym wietrze. Co robić?! Prędkość jest mega, za chwile wpadnę prosto na te pieprzone molo, czuję, że strasznie bolą mnie nogi
... teraz uświadamiam sobie jak bardzo w dupie mam to ile kosztował mnie ten sprzęt... łapię więc za zrywkę... i w tym momencie dostaje od losu dziurę wiatrową na 5 sekund. Szybko zmieniam hals, przerzucając kita na drugą stronę, odblokowując zaraz po tym wszystkim zrywkę ze strachu. Kite spada na plaże praktycznie na styk omijając molo, tracąc swoją moc. Pamiętam jak najpierw poczułem radość, a potem wstyd, że doprowadziłem siebie do takiej sytuacji. Widziałem, że chmury burzowe są tak blisko. Powinienem znacznie wcześniej wyjść na plażę i odpuścić
. Przyznaję się bez bicia, że mogłem narobić mega kaszany na Zegrzu. Nikomu nie życzę bać się o życie! To jest coś okropnego i nie polecam! Pomyślałem, że napisze o tym, bo właśnie wróciłem z okolic Nowego Dworu Mazowieckiego, gdzie wiatr połamał drzewa o średnicy chyba ponad metra blokując przejazd przy wale nad Wisłą
. Momentalnie przypomniała mi się ta moja akcja z przed paru lat. Nawet nie chodzi mi o samo Zegrze, tylko tak ogólnie o świadomość tego jak bardzo może zaskoczyć nas te nasze hobby. Przez większość czasu wszystko jest mega fajne ale pamiętajcie, miejcie oczy szeroko otwarte i używajcie mózgu, wypatrując w porę zagrorzenia!