to cięcie to akurat po chirurgach.
od kości było jedno niewielkie z wierzchu nogi (to jasne).
a zdarzyło się to w sumie na wodzie do pasa (może trochę płycej), ale dno nie miało z tym nic wspólnego.
przy dosyć silnym wietrze lądowałem, deskę miałem już przygotowaną do lądowania - przodem do kierunku lotu, jedynie trochę równowagi brakowało, myślałem że najwyżej polecę na bok do wody.
a tu przy lądowaniu lekka falka przekręciła mi deskę, która stanęła niemal w poprzek. cały impet lądowania poszedł na przednią nogę - do tego latawiec mocno już ciągną do przodu. czułem przy lądowaniu jak siła rośnie i nagle TRACH głośne usłyszałem no i byłem już w wodzie.
odczepiłem się od latawca i pomachałem do ludzi co by mi pomogli na ląd wrócić