W tym roku na Zatoce (jako początkujący oczywiście )zgubiłem deskę 2 razy .
1 raz zgubioną deskę odebrałem po powrocie po 1.5 miesiąca na Półwysep , 2 raz odzyskałem ją prawie od razu - będąc blisko brzegu szybko pobiegłem do najbliższej szkółki i poprosiwszy z Bossmana z Surfbrother udało się szybko wystartować motorówką i ją namierzyć(dziękuję jeszcze raz bo klientów wtedy było dużo i musieli być na moment nie obsługiwani...)
Oprócz faktu samego zgubienia bardziej wkurzał mnie fakt , że były warunki do pływania a ja mogąc być tylko kilkanaście dni w roku na Zatoce przerywam naukę na odzyskanie deski . Co jak opisałem wyżej trwało różnie długo.
Jak ktoś pływa to wie jaki to wku*w jak są warunki a tu człowiek na brzegu stoi .... Nic tylko wyjść z siebie i stanąć obok.
Widziałem zdjęcia i czytałem opinie z kf.com jednak zdecydowałem się i zakupiłem kołowrotkową i od jutra mam nadzieję coś popływam na Zatoce .
Nawet bez boardleash'a można zrobić sobie niezłe kuku na "kajcie" i wpisując w Google photos wounds/injures kitesurfing też można znaleźć dużo zdjęć , które mogłoby zniechęcić nie jednego (ale nie Nas
) do kitesurfnigu . Nawet więcej , zdarzyły się wypadki śmiertelne ...
Po prostu nie zdzierżyłbym po raz kolejny faktu , że jadę 650 km , wchodzę na wodę i za parę halsów muszę walczyć bodydragując by za chwile organizować akcję ratunkową...
Bedę pływał w kasku.