leash do deski?

Forum dla początkujących
Awatar użytkownika
Paaawelek
Posty: 22
Rejestracja: 23 lip 2013, 23:50
Deska: SU-2 Prorider
Latawiec: RRD Vision 12
 
Post11 sie 2013, 22:16

witam! dzisiaj po raz pierwszy deska mi uciekła i nie byłem w stanie jej ratować, za uratowanie deski i holowanie jej do brzegu Pan na Rewie skasował mnie 50zł :?
wolałbym, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła bo szkoda $$$
polecacie jakieś leash'e do desek??
pozdro


Fordon
Posty: 484
Rejestracja: 17 mar 2012, 13:27
Deska: Best Armada, Naish Haze XL
Latawiec: Ozone Catalyst
Postawił piwka: 5 razy
Dostał piwko: 42 razy
 
Post12 sie 2013, 12:05

Sa dwa typu smyczy do desek: zwykla i "kolowrotkowa".

Zwykla smycz to po prostu pasek czy linka przyczepiona do deski i nogi czy trapezu moze miec metr dlugosci, a moze byc dluzsza. Ta jest zdecydowanie odradzana, bo przy wywrotce przy nawet juz normalnej, nieduzej predkosci Ty w koncu wychamujesz w wodzie, a ona dalej rozpedzona wpadnie/wjedzie w Ciebie z duza predkoscia, niczym wystrzelona z procy po napieciu sie smyczy i moze spowodowac powazny uraz glowy / rozciecie skory czy nawt zlamac kosc - zalezy gdzie trafi.

Drugi typ - "kolowrotkowy" to smycz w formie paska zawijana na kolowrotek z nazwijmy to hamulcem - Ty sie przewrocisz i lecisz po wodzie, a ona nie jest ciagnieta przez smycz, bo ta ma kilka metrow dlugosci i jest rozwijana z kolowrotka, a jak juz rowinie sie caly pasek/smycz z kolowrotka to powoli zaczyna sama sie do Ciebie przyciagac, ten "hamulec" wlasnie powoduje, ze nie wystrzeli w Ciebie jak z procy.

Niemniej jednak teoria teoria, a praktyka praktyka i tez mozna zrobic sobie krzywde tym drugim "kolowrotkowym" typem smyczy. Sam myslalem nad zakupem, ale po poczytaniu opini na forum i poogladaniu obrazkow na Google Images stwierdzilem, ze chyba nie warto, za duze ryzyko. Masz w pelni racje, ze mozna stracic deske, ze przydaloby sie jakies zabezpieczenie by jej nie zgubic oraz by latwo ja odzyskac po wywrotce, ale wiele osob (w tym ja) odradza smycze do desek. Tak jak napisal moj przedmowca: wpisz w Google: board leash albo kiteboard leash albo kitesurfing board leash i zobaczysz pare obrazkow, wiele opini podobnych do moich a nawet stronke poswiecona kampani przeciw smyczom do desek.

Mysle, ze opisalem temat wystarczajaco. Pozdrawiam!

Awatar użytkownika
Paaawelek
Posty: 22
Rejestracja: 23 lip 2013, 23:50
Deska: SU-2 Prorider
Latawiec: RRD Vision 12
 
Post12 sie 2013, 17:58

dzięki bardzo za odpowiedź!
to ja chyba wolę zgubić deskę i znowu zabulić 50PLNów za jej rescue niż parę tysięcy za wymianę obu szuflad tak jak na fotkach od wujka google :D

5

Fordon
Posty: 484
Rejestracja: 17 mar 2012, 13:27
Deska: Best Armada, Naish Haze XL
Latawiec: Ozone Catalyst
Postawił piwka: 5 razy
Dostał piwko: 42 razy
 
Post12 sie 2013, 18:21

Nie trzeba koniecznie gubic deski. Mozna po prostu plywac rozsadnie blisko brzegu by w razie czego moc doplynac z latawcem do brzegu, zostawic go i poplynac po deske. Albo plywac w miejscu gdzie ma sie grunt jak np. na zatoce. Mozna tez plywac w warunkach wiatrowych wiejacych w strone ladu, fale predzej czy pozniej same przyniosa deske.

Poza tym taka sytuacja jak teraz gdzie zgubiles deske zdarza sie na prawde bardzo bardzo rzadko, wiec po prostu nie ma sie co martwic na zapas. Tak czy inaczej, fajnie jednak odzyskales ta deske. Pozdrawiam!

Awatar użytkownika
Pinio
Posty: 3647
Rejestracja: 02 wrz 2006, 03:46
Postawił piwka: 25 razy
Dostał piwko: 30 razy
 
Post14 sie 2013, 13:22

Jak boisz się zgubić załóż rękawek do pływania dla dzieci na rączkę
Dużo taniej i bezpieczniej :!:

Ziomek.
Posty: 13223
Rejestracja: 04 maja 2004, 19:01
Deska: C L A S H / BEST Armada
Latawiec: BEST TS / Airrush Razor
Lokalizacja: EKOLAGUNAChałupy
Postawił piwka: 261 razy
Dostał piwko: 300 razy
Kontaktowanie:
 
Post14 sie 2013, 14:14

Fordon pisze:Sa dwa typu smyczy do desek: zwykla i "kolowrotkowa".




obie wybijają zęby i obie się zrywają
podstawowa różnica to cena i to że w kołowrotkową "lepiej" się można zaplątać a i łatwiej utopić np na falach..

peace

Awatar użytkownika
Rigus
Posty: 323
Rejestracja: 29 maja 2012, 12:16
Deska: SU-2 ProS 3d
Latawiec: SLINGSHOT BEST OZONE
Lokalizacja: Crackoff
Postawił piwka: 49 razy
Dostał piwko: 17 razy
Kontaktowanie:
 
Post14 sie 2013, 15:23

W tym roku na Zatoce (jako początkujący oczywiście )zgubiłem deskę 2 razy .
1 raz zgubioną deskę odebrałem po powrocie po 1.5 miesiąca na Półwysep , 2 raz odzyskałem ją prawie od razu - będąc blisko brzegu szybko pobiegłem do najbliższej szkółki i poprosiwszy z Bossmana z Surfbrother udało się szybko wystartować motorówką i ją namierzyć(dziękuję jeszcze raz bo klientów wtedy było dużo i musieli być na moment nie obsługiwani...)
Oprócz faktu samego zgubienia bardziej wkurzał mnie fakt , że były warunki do pływania a ja mogąc być tylko kilkanaście dni w roku na Zatoce przerywam naukę na odzyskanie deski . Co jak opisałem wyżej trwało różnie długo.
Jak ktoś pływa to wie jaki to wku*w jak są warunki a tu człowiek na brzegu stoi .... Nic tylko wyjść z siebie i stanąć obok.

Widziałem zdjęcia i czytałem opinie z kf.com jednak zdecydowałem się i zakupiłem kołowrotkową i od jutra mam nadzieję coś popływam na Zatoce .
Nawet bez boardleash'a można zrobić sobie niezłe kuku na "kajcie" i wpisując w Google photos wounds/injures kitesurfing też można znaleźć dużo zdjęć , które mogłoby zniechęcić nie jednego (ale nie Nas :wink: ) do kitesurfnigu . Nawet więcej , zdarzyły się wypadki śmiertelne ...

Po prostu nie zdzierżyłbym po raz kolejny faktu , że jadę 650 km , wchodzę na wodę i za parę halsów muszę walczyć bodydragując by za chwile organizować akcję ratunkową...

Bedę pływał w kasku.

Fordon
Posty: 484
Rejestracja: 17 mar 2012, 13:27
Deska: Best Armada, Naish Haze XL
Latawiec: Ozone Catalyst
Postawił piwka: 5 razy
Dostał piwko: 42 razy
 
Post14 sie 2013, 19:20

Ziomek. pisze:
Fordon pisze:Sa dwa typu smyczy do desek: zwykla i "kolowrotkowa".




obie wybijają zęby i obie się zrywają
podstawowa różnica to cena i to że w kołowrotkową "lepiej" się można zaplątać a i łatwiej utopić np na falach..

peace


Czyli tak jak napisalem, ze obie sa niebezpieczne i nie polecam zakupu smyczy do deski. Co do zaplatania, to szanse na zaplatanie sie sa takie same jak na zaplatanie w linki od baru po uzyciu zrywki - czyli male, zreszta mozna uzyc szybkiego wypiecia kolowrotka czy deski.
Ostatnio zmieniony 14 sie 2013, 19:28 przez Fordon, łącznie zmieniany 1 raz.

Fordon
Posty: 484
Rejestracja: 17 mar 2012, 13:27
Deska: Best Armada, Naish Haze XL
Latawiec: Ozone Catalyst
Postawił piwka: 5 razy
Dostał piwko: 42 razy
 
Post14 sie 2013, 19:27

Rigus pisze:W tym roku na Zatoce (jako początkujący oczywiście )zgubiłem deskę 2 razy .
1 raz zgubioną deskę odebrałem po powrocie po 1.5 miesiąca na Półwysep , 2 raz odzyskałem ją prawie od razu - będąc blisko brzegu szybko pobiegłem do najbliższej szkółki i poprosiwszy z Bossmana z Surfbrother udało się szybko wystartować motorówką i ją namierzyć(dziękuję jeszcze raz bo klientów wtedy było dużo i musieli być na moment nie obsługiwani...)
Oprócz faktu samego zgubienia bardziej wkurzał mnie fakt , że były warunki do pływania a ja mogąc być tylko kilkanaście dni w roku na Zatoce przerywam naukę na odzyskanie deski . Co jak opisałem wyżej trwało różnie długo.
Jak ktoś pływa to wie jaki to wku*w jak są warunki a tu człowiek na brzegu stoi .... Nic tylko wyjść z siebie i stanąć obok.

Widziałem zdjęcia i czytałem opinie z kf.com jednak zdecydowałem się i zakupiłem kołowrotkową i od jutra mam nadzieję coś popływam na Zatoce .
Nawet bez boardleash'a można zrobić sobie niezłe kuku na "kajcie" i wpisując w Google photos wounds/injures kitesurfing też można znaleźć dużo zdjęć , które mogłoby zniechęcić nie jednego (ale nie Nas :wink: ) do kitesurfnigu . Nawet więcej , zdarzyły się wypadki śmiertelne ...

Po prostu nie zdzierżyłbym po raz kolejny faktu , że jadę 650 km , wchodzę na wodę i za parę halsów muszę walczyć bodydragując by za chwile organizować akcję ratunkową...

Bedę pływał w kasku.


A tu kolejna strona medalu: to jest bardzo irytujace, gdy traci sie deske, traci czas albo/i pieniadze na zakup/odzyskanie deski. Znam kilka osob uzywajacych smyczy do deski i nic im sie nie stalo. Szansa na zrobienie sobie krzywdy jest realna, ale przypiecie deski do smyczy nie oznacza od razu pewnej na 100% kontuzji. Uzycie kasku zmniejsza ryzyko obrazen, niemniej jednak nie ogranicza ich calkowicie - nic nie da kask, gdy deska trafi nas w twarz, ktora nie jest zaslaniana przez kask.

Uzywanie smyczy do desek jest uzasadnione, mozliwe jest zmniejszenie obrazen poprzez kask czy kamizalke, niemniej jednak ja nie polecam. Kazdy musi sam rozwazyc czy warto.

Wrogu
Posty: 1932
Rejestracja: 19 maja 2009, 19:40
Deska: do pływania
Latawiec: do latania
Lokalizacja: Gdynia
Dostał piwko: 52 razy
 
Post14 sie 2013, 22:06

Najlepiej nauczyc sie halsowac pdo wiatr bez deski. Tansze, bezpieczniejsze i ta zdolnosc sie na kajcie generalnie przydaje. np w rewie na wywiewce .... :wink: :lol: (z deska pod reka).

Leaash do deski to takie rozwiazanie ala wymyslanie kola od nowa - da sie, ale po co skoro mozna sie obejsc bez.

Awatar użytkownika
apek
Posty: 859
Rejestracja: 03 cze 2012, 09:42
Deska: Naish
Latawiec: Naish
Postawił piwka: 48 razy
Dostał piwko: 64 razy
 
Post15 sie 2013, 01:33

W kwestii tego czy się używa leasha czy nie, na początek zachęcam do obejrzenia filmiku zamieszczony przez konia.
http://vimeo.com/66831919
Ten leash to raczej nie dlatego, że rider nie daje sobie rady z body dragami.
Kiedy KS dotarł do Polski, wszyscy jeździli z jednym leashem od latawca przyczepionym do nadgarstka, drugim od deski przyczepionym do nogi. Te od deski były jak je tu nazwano zwykłe proste lub spiralne i miały ok 3 m długości, a nie 1 m. Nie słyszałem wtedy o jakimś poważnym wypadku spowodowanym przez używanie leasha, a i ogłoszeń o zgubieniu deski też nie było.
Były za to wypadki spowodowane twardym lądowaniem na kamieniach, ogrodzeniu, na drzewach czy nawet na linii energetycznej.
Deski wtedy były większe i dawały wyporność ułatwiającą powrót po crashu. Warto ją wtedy było mieć przy sobie bo latawce tak chętnie nie wstawały.
Moim zdaniem wożenie się prawo lewo i jakieś proste skoki na desce z leashem, dla średnio zaawansowanych nie stanowi wielkiego zagrożenia, a oszczędza siły i czas, szczególnie na głębokiej wodzie.

Awatar użytkownika
jedi1
Posty: 2272
Rejestracja: 28 maja 2006, 17:37
Lokalizacja: Gdynia
Postawił piwka: 132 razy
Dostał piwko: 83 razy
Kontaktowanie:
 
Post16 sie 2013, 08:34

apek pisze:W kwestii tego czy się używa leasha czy nie, na początek zachęcam do obejrzenia filmiku zamieszczony przez konia.
http://vimeo.com/66831919
Ten leash to raczej nie dlatego, że rider nie daje sobie rady z body dragami.


Deski surf są zupełnie inną kwestią :naughty: Tam leasha masz po to, żeby deska się nie roztrzaskała o skały i żeby dało się wrócić po glebie. Bez leasha fala zabierze deskę na brzeg, a wiatr na Cabo jest od brzegu. Robienie body dragów pod wiatr, kiedy mieli cię kilkumetrowa fala to proszenie się o kłopoty, dlatego leash jest potrzebny. Tak samo surferzy używają leasha, zwieksząjąc ryzyko oberwanie w głowę, bo jeśli zgubią deskę to powrót do brzegu może być niemożliwy. Dodajmy do tego, że deski surf nie mają twardych krawędzi.

Kiedy KS dotarł do Polski, wszyscy jeździli z jednym leashem od latawca przyczepionym do nadgarstka, drugim od deski przyczepionym do nogi. Te od deski były jak je tu nazwano zwykłe proste lub spiralne i miały ok 3 m długości, a nie 1 m. Nie słyszałem wtedy o jakimś poważnym wypadku spowodowanym przez używanie leasha, a i ogłoszeń o zgubieniu deski też nie było.


Jak już tak wspominasz stare czasy, to kiedyś latawce nie miały depowera, zrywki... W samochodach też nie było poduszek powietrznych, pasów... Na rowerze jeżdżono bez kasku, bo to wstyd...

unhooked
Posty: 380
Rejestracja: 04 kwie 2011, 14:40
Postawił piwka: 6 razy
Dostał piwko: 23 razy
 
Post16 sie 2013, 08:41

Rigus pisze:W tym roku na Zatoce (jako początkujący oczywiście )zgubiłem deskę 2 razy .
1 raz zgubioną deskę odebrałem po powrocie po 1.5 miesiąca na Półwysep , 2 raz odzyskałem ją prawie od razu - będąc blisko brzegu szybko pobiegłem do najbliższej szkółki i poprosiwszy z Bossmana z Surfbrother udało się szybko wystartować motorówką i ją namierzyć(dziękuję jeszcze raz bo klientów wtedy było dużo i musieli być na moment nie obsługiwani...)
Oprócz faktu samego zgubienia bardziej wkurzał mnie fakt , że były warunki do pływania a ja mogąc być tylko kilkanaście dni w roku na Zatoce przerywam naukę na odzyskanie deski . Co jak opisałem wyżej trwało różnie długo.
Jak ktoś pływa to wie jaki to wku*w jak są warunki a tu człowiek na brzegu stoi .... Nic tylko wyjść z siebie i stanąć obok.

Widziałem zdjęcia i czytałem opinie z kf.com jednak zdecydowałem się i zakupiłem kołowrotkową i od jutra mam nadzieję coś popływam na Zatoce .
Nawet bez boardleash'a można zrobić sobie niezłe kuku na "kajcie" i wpisując w Google photos wounds/injures kitesurfing też można znaleźć dużo zdjęć , które mogłoby zniechęcić nie jednego (ale nie Nas :wink: ) do kitesurfnigu . Nawet więcej , zdarzyły się wypadki śmiertelne ...

Po prostu nie zdzierżyłbym po raz kolejny faktu , że jadę 650 km , wchodzę na wodę i za parę halsów muszę walczyć bodydragując by za chwile organizować akcję ratunkową...

Bedę pływał w kasku.


Stary, napsiz nazwe szkolki, ktora cie nie potrafila nauczyc bodydragow, a powstanie mniej takich idiotycznych pomyslow... Boisz sie zgubic deske, to kup sobie deske z butami :clap:

Awatar użytkownika
apek
Posty: 859
Rejestracja: 03 cze 2012, 09:42
Deska: Naish
Latawiec: Naish
Postawił piwka: 48 razy
Dostał piwko: 64 razy
 
Post16 sie 2013, 09:10

jedi1 pisze:
apek pisze:W kwestii tego czy się używa leasha czy nie, na początek zachęcam do obejrzenia filmiku zamieszczony przez konia.
http://vimeo.com/66831919
Ten leash to raczej nie dlatego, że rider nie daje sobie rady z body dragami.


Deski surf są zupełnie inną kwestią :naughty: Tam leasha masz po to, żeby deska się nie roztrzaskała o skały i żeby dało się wrócić po glebie. Bez leasha fala zabierze deskę na brzeg, a wiatr na Cabo jest od brzegu. Robienie body dragów pod wiatr, kiedy mieli cię kilkumetrowa fala to proszenie się o kłopoty, dlatego leash jest potrzebny. Tak samo surferzy używają leasha, zwieksząjąc ryzyko oberwanie w głowę, bo jeśli zgubią deskę to powrót do brzegu może być niemożliwy. Dodajmy do tego, że deski surf nie mają twardych krawędzi.

Kiedy KS dotarł do Polski, wszyscy jeździli z jednym leashem od latawca przyczepionym do nadgarstka, drugim od deski przyczepionym do nogi. Te od deski były jak je tu nazwano zwykłe proste lub spiralne i miały ok 3 m długości, a nie 1 m. Nie słyszałem wtedy o jakimś poważnym wypadku spowodowanym przez używanie leasha, a i ogłoszeń o zgubieniu deski też nie było.


Jak już tak wspominasz stare czasy, to kiedyś latawce nie miały depowera, zrywki... W samochodach też nie było poduszek powietrznych, pasów... Na rowerze jeżdżono bez kasku, bo to wstyd...


W kwestii bezpieczeństwa używanie leasha do deski na fali jest jeszcze bardzie niebezpieczne niż w warunkach płaskiej wody, a jednak jest używany.
Body dragi po deskę prawie zawsze wykonuje się pod wiatr i to niezależnie od jego kierunku.
Roztrzaskanie deski o skały, czy całkowita utrata to dla właściciela w zasadzie bez różnicy.
W kwestii dawnych czasów istotą mojej wypowiedzi nie była mizeria sprzętu, ale wskazywałem na brak odnotowanych wypadków spowodowanych kolizją z własną deską.
Nikogo nie namawiam do używania leasha, ale nie prawdą jest, że jego stosowanie powoduje totalne zagrożenie.


Wróć do „Pierwsze Kroki”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości

cron