Do napisania tego wątku skłonił mnie ciąg zdarzeń i działań, z których mam niezły ubaw, ale które niestety pokazują bardzo przykrą sprawę. Mianowicie, że w tym naszym fajnym i wyluzowanym środowisku, są tak wyjątkowo spięte i sfrustrowane elementy, które chill’u nie znajdą nigdy na wodzie i wietrze, a szukają widać zupełnie gdzie indziej. Jak sobie to przeczytacie, to zobaczycie, że zaangarzować musiało się w to kilka przynajmniej osób, więc determinacja inicjatora takiej akcji musi być dość duża, chciałoby się przytoczyć popularne przysłowie, że komuś żal komuś "???" zciska
Co sądzicie o takiej sytuacji;
Około 2 tygodnie temu, krótko po umieszczeniu na kiteforum przez nas oferty dotyczącej wyjazdu na Wyspy Zielonego Przylądka na Boa Vistę,
http://www.kiteforum.pl/forum/viewtopic.php?f=17&t=54576
poza wieloma „normalnymi” zapytaniami były 2 dziwne telefony. Napisałem „dziwne” ponieważ obaj rozmówcy (a ten pierwszy to wybitnie) bardzo szczegółowo wypytywali się o detale wyjazdu, poruszając takie kwestie, których przeciętnie nie porusza nikt, przynajmniej w pierwszej - orientacyjnej rozmowie. Udzielając mu uprzejmie na tyle długich i wyczerpujących odpowiedzi, spowodowałem, że podczas rozmowy Pan po chwili zmieszania musiał ponownie włączać dyktafon, aby po krótkiej przerwie technicznej i charakterystycznym sygnale dźwiękowym „pip”, wszytko się Panu znów elegancko nagrywało. Na koniec rozmowy dla upewnienia się jeszcze, że ja to „ja” – poprosił mnie o przedstawienie się z imienia i nazwiska, tak „na do widzenia”
Nie minęło kilka dni i poza zwykłymi zapytaniami, mail lub tele, ponownie „dziwny” telefon z nr nieznanego. Tym razem kilka krótkich pytań; a komu będzie musiał zapłacić za hotel, a komu za bilet, a kto organizuje transfer. Po udzieleniu mu tych wszystkich informacji, zapytałem się z czystej uprzejmości, jaki jest jego poziom umiejętności, czy życzyć będzie sobie jakieś zajęcia szkoleniowe, lub też może jest samodzielnym kajciarzem i chce wypożyczyć sprzęt, czy jest zainteresowany asekuracją i pływaniem na otwartym morzu, czy też wolałby raczej pływać w bezpiecznej lagunce? Pytania te wprawiły go w lekkie zakłopotanie, Pan stwierdził że umie ten sprzęt „używać” i ma swój, jednak na moje kolejne bardziej konkretne; jakie ma rozmiary latawców, nie potrafił już odpowiedzieć w ogóle i szybko zakończył rozmowę. Odniosłem wrażenie, jakby Pan w kwestii kite był kompletnie nie zorientowany.
Po kolejnych kilku dniach oprócz „normalnej” korespondencji, przychodzi do nas kolejny ciekawy mail, tym razem dotyczący naszej propozycji na luty 2014 azjatyckiej destynacji :
http://www.kiteforum.pl/forum/viewtopic.php?f=17&t=54673
Pozwolę sobie go wkleić, bo to najlepiej odda jakie są jego intencje
Witam serdecznie,
Jestem zainteresowana wyjazdem do Tajlandii w terminie 24.02 - 14.03 z Państwa biurem i mam kilka pytań w związku z tym. Pierwsze to takie kto jest organizatorem tego wyjazdu ? Jakie biuro podróży ? Byłabym także zainteresowana rezerwacją biletu w trybie on-line za państwa pośrednictwem już dzisiaj. Chciała bym tez wykupić kurs indywidualny, ale 15 godzinny dla dwóch osób i chciałabym zapytać jaki byłby koszt takiego kursu dla dwóch osób ?
Oczywiście Pani nie była naszą ofertą zainteresowana, pomimo tego, że przedstawiliśmy jej alternatywę dokładnie odpowiadającą jej wymaganiom, ba.., nawet nieskończoną ilość alternatyw, jeśli chodzi o wybór terminu wyjazdu ze szkoleniem do Azji, w każdym jej pasującym terminie sezon 2013/2014. Już się jednak Pani nie odezwała
Finalnie po tych kontaktach z „klientami” zadzwoniła do mnie przemiła Pani z Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu, z informacją, że został złożony do ich biura na nas donos. W jakiej sprawie? A w takiej, że zdaniem tego tak doskonale zorientowanego w branży donosiciela, powinniśmy posiadać licencję Organizatora Turystyki, no a Pani musiała w tej sytuacji podjąć działania – no wiadomo jak to przy donosach. Porozmawialiśmy sobie bardzo długo i mam nadzieję, że Pani Beata z Urzędu będzie w przyszłości także naszym klientem
Mam z tego dobry ubaw, wygląda na to, że są osoby, którym poziom zakompleksienia przesłonił już rozum, a chill, luz i kitesurfing to są jakieś marne i obce im doznania, z których albo nie potrafią, albo nie mają warunków, żeby czerpać satysfakcję. Tego się chyba nawet nie leczy. Ale mają przejebane, haha
Na marginesie, ciekawi mnie czy jesteśmy odosobnionym przypadkiem, czy komuś takie przygody również się przytrafiają?
pozdrawiam
Marcin Stefański
KiteProTeam
http://www.kitepro.pl
travel@kitepro.pl
512 490 080