Duzo zalezy od pianki, rekawic, butow, kaptura, dodatkow jak kurtka, ale sprzet to nie wszystko. Odpornosc na zimno to sprawa indywidualna, jedni to zmarzluchy i juz po chwili bedzie im zimno tak, ze beda chcieli wychodzic z wody, inni to morsy co w wodzie wytrzymaja na prawde dlugo. Kolejna sprawa to poziom tkanki tluszczowej, ktory zazwyczaj ma znaczenie, zauwazylem, ze moi gruboskorni koledzy dluzej sa w stanie wytrzymac w wodzie niz Ci szczuplejsi. Gdy ja wazylem 105kg znacznie dluzej wytrzymywalem niz gdy wazylem 80kg i mialem bardzo niski poziom tkanki tluszczowej. Kolejna rzecz to nasza aktywnosc w wodze, im wiecej sie ruszamy tym cieplej. Jak dlugo siedzimy w wodzie a ile nad woda, mam na mysli plywanie na desce. Wazne jest tez odpowiednie przygotowanie do plywania w zimnej wodzie. W przypadku pianki suchej mozna sie zaopatrzyc w dobry podkombinezon lub jak kto woli roznego rodzaju ocieplacze. Gdy plywam w zimnej wodzie w mokrej piance wlewam ciepla wode za pianke gdy juz ja mam na sobie tak, by ciepla woda dostala sie wszedzie gdzie to mozliwe - w nogi, w rece, oczywiscie korpus i nawet pod kaptur. Wtedy wplywajaca za kark zimna woda nie daje takiego szoku termicznego, bo powoli miesza sie z obecna juz ciepla woda. Znacznie mniej przyjemne jest, gdy zimna woda wplywa na sucha skore. Dobre uszczelniacze wokol rekawow i nogawek - mniej wody dostanie sie pod pianke, niektorzy dokupuja specjalne paski uciskowe, uzywaja ich wokol wlasnie nogawek i rekawow celem lepszej szczelnosci. Slonce rowniez wplywa na cieplo, bo nagrzewa neopreny, ktore zazwyczaj sa czarne. Niektorzy pija goraca herbate przed plywaniem, co wydaje sie nieglupim pomyslem.