Tak naprawdę poznałem Andrzeja na wspólnym wyjeżdzie do Maroka. Byliśmy tam wiele lat temu razem ze swoimi synami, a w zasadzie dla nich, z okazji Mistrzostw Świata Juniorów w kitesurfingu. Spędziliśmy razem dwa tygodnie często rozmawiając o naszych chłopcach, pasji związanej z kitem i sprawach czysto rodzinnych. W późniejszych latach spotykaliśmy się wielokrotnie corocznie na kolejnych edycjach zawodów race , w których rywalizowaliśmy zawzięcie w kraju i za granicą. Japa będąc podporą dla odnoszącego sukcesy syna pomalu, systematycznie wdrażał się w cykl międzynarodowych zawodów , w których sam startując, zaczął odnosić sukcesy sportowe. Pracował nad teorią race, dydaktyką i zdobywał z pasją wiedzę trenerską w tym zakresie.
Poza działalnością trenerską Japa był poważnie zaangażowany w rozwój sportu kitesurfingowego. Uczestniczył aktywnie w działaniach PSKite, później w PZKite, ostatnio Komisji Rewizyjnej PZKite prezentując odważnie swój własny program i punkt widzenia. Spotkania z Japą były dla mnie przyjemnością. Zawsze w czasie ich trwania dało się zauważyć subtelną nić życzliwości, jakby pamięć o wspólnie spędzonych wiele lat temu dwóch tygodni szczerych rozmów o marzeniach. Andrzej się z nimi nie krył. Widać to było z łatwością.
Błażeju. Byłeś i jesteś marzeniem i miłością swojego ojca. Przyjmij wyrazy smutku, żalu .
Jacek Daktera