Jedne z najlepszych pływań zaliczyłem właśnie nocą.
1. Rok temu plaża Zeebrugge - szczyt lata. Na plaży parę tysiecy osob na festiwalu ustawionym wlasnie na plazy. Plywanie w swietle koncertowym i przy zajefajnej muzyce. Lans na calego
2. Cape Town, Big Bay - luty 2010. Fale do 5m. Prognozy obiecujace na cale popoludnie i wieczor. Minimum ze 30 kajtow nadmuchanych na plazy grzalo sie caly dzien. Okolo 2000 ludzie sfrustrowani kolejnym bezwietrznym dniem zwineli latawki i poszli zalewac sie w pubach na promenadzie. Pare minut pozniej pojawil sie lekki szkwalisty sideshore.
Nadmuchalem 10m a kumpel Francuz 12m. Do 2100 walczylismy z mega trudnym przybojem, w ktorym wiatr krecil ze szok. Za przybojem widac bylo piekny rowny wiatr. Udalo mi sie go przebic a potem znalazlem sie w niebie. Wiatr rowny okolo 20kt. Sam za przybojem, caly BB podziwia z knajpek, slonce juz zaszlo a ja na 5m rollercosterach. Najdziwniejsze bylo ze plynac w morze widzialem uklad fali i to co sie dzieje wokol deski. Wracajac do brzegu widzialem pieknie swiatlo promenady ale nic pod deską! Absolutnie musialem jechac na czuja. Sciana czarnej fali za moimi plecami odcinala ostatnie slady poświaty po schowanym sloncu.
Jak dla mnie to bylo nirvana - skonczyla sie po 2200. Kazdy powrotny hals do brzegu to bylo granie w rosyjska ruletkę.
Pamietam jeszcze jedno. Tamtej nocy nic mi sie nie snilo, bo po takch emocjach najzwyklej nie moglem spac.
Takze nocą mozna czasem pokajtowac i czasem niepospac
