Dzięki za pomoc, radę dałem...
Spróbuję opisać swą walkę, może komuś się to przyda.
Po pierwsze, warunki wiatrowe jak zwykle nie rozpieściły, a nie mając wiedzy na ten temat, nie mogłem przygotować odpowiedniego latawca zawczasu.
Wypłynęliśmy w piątek wieczorem ze Świnoujścia z zamiarem opłynięcia Rugii. W sobotę od rana mgły, deszcze i totalna flauta.
Dopiero w niedzielę koło południa rozwiało się na tyle, żeby rozłożyć sprzęt. Wiało ok. 12-15 knt, wobec czego wybór padł na piętnastkę.
Zacząłem od baru. Sunąc jachtem, wrzuciłem linki za rufę do wody, żeby się nie splątały i zbuchtowałem je, każdą z osobna, w wiaderku (dzięki za radę).
Następnie ustawiliśmy jacht dziobem do wiatru i na rufie nadymałem latawiec. Potem podpiąłem linki trzymając w ręce napompowaną szmatkę.
Przewróciłem go tubą do wody i za środkowe linki spuściłem do krawędzi. Po naciągnięciu linek okazało się, że jednak podczas podpinania splątałem je nieco.
Trzymając za środkowe linki, poprzekładałem bar i doprowadziłem sprzęt do użytku. Na szczęście nie trzeba było ściągać latawca. Pozostało już tylko przypiąć się do baru i postawić kite'a.
Nadmienię, że łódka ustawiona była cały czas dziobem na wiatr.
Przy lądowaniu położyłem latawiec na krawędzi okna do wody i ściągnąłem go za pomocą środkowej linki. Pozostało już tylko odpiąć linki i złożyć sprzęt.
Jedyna wada taka, że wszystko mokre i latawiec został spakowany dopiero po przesuszeniu go na brzegu - na łódce nie bardzo jest na to miejsce.
Jednakże wszyscy przeżyli, sprzęt również...
Pozdrawiam
Radek