Nie wiem, nie znam się, może źle kombinuje... ale po jaki grzyb co 4 lata wysyłają na igrzyska armię ludzi, którzy nie mają choćby cienia szansy do zbliżenia się do czołówki... o medalach nie wspominając. Kosztuje to majątek i kompletnie nic z tego nie wynika.
Szanuję sportowców, mam świadomość, że przez całe życie ciężko na to pracują i dają z siebie wszystko jednak życie jest bardzo brutalne i same dobre chęci to za mało.
Oglądam olimpiadę bardzo wybiórczo ale przykład z wczoraj - z ciekawości oglądałem biegi na 200 metrów.
Życiowy rekord naszego reprezentanta(nazwiska niestety nie pamiętam) był o ok. pół sekundy gorszy od tego co osiągała cała czołówka w eliminacjach i pół finałach, gdzie wielu z nich biegło na 90% oszczędzając siły na finał(z premdytacją hamowali na jakieś 10-20metrów przed metą) i o prawie sekundę słabszy w stosunku do ich życiówek. Z całym szacunkiem ale po co wysyłać takich ludzi na olimpiadę? Licząc na to, że 20 osób z czołówki nagle połamie nogi albo dostanie rozwolnienia i może wtedy się uda?!
