KIEDY I JAK ZACZĄŁEŚ/ŁAŚ ?

Kitesurfing i wszystko z nim związane.
Awatar użytkownika
rolnik
Posty: 4544
Rejestracja: 07 sie 2003, 21:16
Deska: SU2
Latawiec: Obojetne
Lokalizacja: Stara Gwardia
Postawił piwka: 44 razy
Dostał piwko: 44 razy
 
Post12 maja 2005, 13:51

>Drewno ze sklejki 2003
To byla kozacka deska :twisted:

.
Posty: 304
Rejestracja: 23 kwie 2004, 08:04
 
Post12 maja 2005, 14:21

Pamientam jak staliście z Orlicą po pas w wodzie i pilnowaliście
aby wam kursantów nie wywiało w róże :lol:

(małe ale ostre kolce miały te ścierwa :twisted: )

:wave2:

Awatar użytkownika
dr. borian
Posty: 199
Rejestracja: 26 maja 2004, 00:12
Kontaktowanie:
 
Post12 maja 2005, 16:56

Ja w zeszłym roku po zimie stanałem przed wyborem: albo inwestowac w windsurfing, albo pchnąć to co mam i kupic kajta. Wybrałem opcje numer 2 i była to chyba najlepsza decyzja jaką podjąłem w 2004 :lol: . Później poszło juz z górki, kupiłem dwa latawce(x3 18m2 i bustera 11m2) i deske(thorn 141), przeczytałem wszystko co mozna było znaleźć na sieci i uderzyłem na majówke.
Nie brałem żadnego kursu, wydawało mi sie ze te pare lat :wink: w zeglarstwie i na snowboardzie, oraz teoria z internetu wystarczy. Napewno byłem w błedzie, ale nie do konca :twisted:

level 1:
Na ch3 nauczyłem sie ze jest to sport po czesci zespołowy. Byłem ja(na x3 18m2) i jeszcze jeden kolezka na kajcie(bodajrze rhino 16) on po kursie ja zielony i generalnie co chwila kończylismy z latawcami w wodzie, przeklinajac znajomych którzy siedzieli i pili na plazy zamiast pomoc. Ja spasowałem i pomogłem mu pare razy wystartowac latawke, przy czym dowiedziałem sie nieco o sterowaniu i aerodynamice.

level 2:
dzien nastepny zaczelismy od konkretnego klina, mielismy pływac na ch3, ale znajomi zdecydowali sie uderzyc na ch6, wiało od ruskich ładne 4-5. czemu nie... oczewiscie x3 18m2... stwierdziłem ze nie ma co podchodzić i zrobiłem sobie downwind z ch6 na ch3. zaliczyłem pare slizgow i parenascie pierwszych lotów :twisted: latawke raz zwodowałem, a kolo ktorego poprosiłem o restart swierdzil, ze ten latawiec jest jakis duzy i on sie go boi...

level 3:
kolejny dzien... slizgi opanowane na 3-, zwiało mnie z ch3 na wysokosc kapru i tam katowałem 2 godziny zeby zyskac cos na wysokosci i nauczyłem sie pływac na wiatr... udało mi sie nawet kilka kontrolowanych lotów.

teraz nasuwa sie pytanie, które dreczy wszystkich poczatkujacych...
czy warto isc na kurs?
nie wiem jak bym odpowiedzial, gdyby nie to ze w tym roku robie instruktora iko :twisted:
wszyscy na kurs!!! obowiazkowo!!! :lol:

Awatar użytkownika
Maslav
Posty: 976
Rejestracja: 02 sie 2003, 21:56
Lokalizacja: Łomianki Fabryczne
Kontaktowanie:
 
Post12 maja 2005, 18:00

adamxbo pisze:Nie brałem żadnego kursu, wydawało mi sie ze te pare lat :wink: w zeglarstwie i na snowboardzie, oraz teoria z internetu wystarczy. Napewno byłem w błedzie, ale nie do konca


No widzisz ty miałeś tą wiedze ale niestety ludzie są różni tak więc każdy "zielony" IMO powinien zaczynać od szkółki albo uczyć się z kimś kto już wie o co chodzi. Na kf.com ostatnio wywiązała się spora dyskusja na temat szkolenia kitesurfingu po tym jak we Francji jakiś koleś najwyraźniej nie mając wiele wiedzy i doświadczenia przyczepił się do latawca 16m przy szkwałach do 40knt. Dostał silnym szkwałem, wyrwało go do przodu i wylądował na kobiecie z dzieckiem. Bilans: kiter nie ma czucia w nogach, kobieta wylądowała w szpitalu gdzie była w stanie śpiączki, dziecko straciło kilka zębów. W topicu został też poruszony temat "braku pokory" wśród początkujących kiterów któży radę "ej, trochę za dużo wieje na twój rozmiar kite'a" zazwyczaj traktują bardzo osobiście i olewają. Zresztą z tego co pamiętam u nas ten temat też było trochę rozmowy. I jeszcze małe foto przestroga z innego wypadku.

Obrazek

Awatar użytkownika
rolnik
Posty: 4544
Rejestracja: 07 sie 2003, 21:16
Deska: SU2
Latawiec: Obojetne
Lokalizacja: Stara Gwardia
Postawił piwka: 44 razy
Dostał piwko: 44 razy
 
Post12 maja 2005, 19:57

He he skad ja to znam - gdyby to byl espace .... lecacy Oblednik przez dwa samochody potem ladowanie glowa w dol przebijajac dach pobliskiego szalasu - ech dzialo sie :lol: maly latawczyk chyba 8 mkw
co tam przestrogi sa tacy co sie nie boja - tradycyjni :wink: :wave:

Ziomek.
Posty: 13222
Rejestracja: 04 maja 2004, 19:01
Deska: C L A S H / BEST Armada
Latawiec: BEST TS / Airrush Razor
Lokalizacja: EKOLAGUNAChałupy
Postawił piwka: 261 razy
Dostał piwko: 300 razy
Kontaktowanie:
 
Post12 maja 2005, 23:24

w last weekend
wiatr off shore na campie z północy lekko
tak że latawca nie postawisz nawet kilkadziesiąt m od brzegu..

..chłopaki na srodku campu nabimbali 25! m2 i chcieli startować miedzy przyczepami , lampami, ludxmi, drzewami, autami.. :roll:
bo: "eee, słabo wieje.."
tylko ja nie wiedziałem pośród tych obiektów; SKĄD wieje
a ten metraż to już paralotnia

na szczescie posłuchali i poszli potaplać się przy brzegu
bo o lataniu kite mowy być nie mogło

ale ogólnie twardzi zawodnicy
potem na każde dmuchnięcie wychodzili
więc git

Awatar użytkownika
Spider
Posty: 60
Rejestracja: 07 wrz 2004, 00:30
Lokalizacja: Gdynia
 
Post15 maja 2005, 00:44

2003 Kalifornia USA. Napalilem się aby zobaczyc prawdziwy surfing. Kloezanka doradzila mi abym pojechal na pobliska plaze (Long Beach).
Na miejscu okazalo sie ze jest sliny wiatr i spora fala, a zamiast surferow, niebo i woda roi sie od kitesurferow. Byli super, skakali na falach - rewelacja. Wypstrykalem dwa filmy i chodzilem od jednego do drugiego jak jakis obłąkany wypytujac o wszystko...

2003 sierpien, Turcja "miesiac miodowy" a tak naprawde to tydzien.
Pomijajac fakt ze bylo naprawde przyjemnie, po 4 dniach plazy, slonca i wycieczek uzaleznienie adrenalinowe dalo znac o sobie.
Najpierw paralotnie, a nastepnie znalazlem miejscowych ziomali, ktorzy prowadzili jedyna w okolicy (na totalnym zadupiu) szkolke wind/kitesurfingowa. Zapisalem sie na 3 dniowe szkolenie.
Kurs byl teoretycznie po angielsku, a w praktyce byl to raczej angielsko - turecki. :D
Pierwszy dzien na plazy, drugiego dnia instruktor odpalal kite, ladowalismy sie na motorowke i powoli plynelismy po falach na wiatr, 200 m od brzegu przepinalismy sie i bylem wrzucany do wody na bodydrag.
Trzeciego dnia jeepami pojechalismy na okolo zatoki, na wiatr, tam juz na wode poszedlem z deska. To byly pierwsze slizgi, totalnie z wiatrem, z absurdalna predkoscia na desce kierunkowej... co za jazda!

Rok 2004 Rewa, ten gosc, ktorego ciagalo po piachu, wychodzil z krzakow, rozcinal innym latawce - to JA.

jachu
Posty: 456
Rejestracja: 15 maja 2005, 13:07
Deska: Ronix Kinetik STD
Latawiec: Sesitec 2.0
Lokalizacja: WakeSpotWakeProjekt
Dostał piwko: 2 razy
Kontaktowanie:
 
Post15 maja 2005, 14:02

no ja dopiero zaczynam, mam nadzieje ze szybko zalapie, a pierwszy kontakt z kitem oczywiscie na polwyspie byl, lato w tym roku zapowiada sie bardzo interesujaco, ciekawe jak dlugo jeszcze na windsurfingu bede sie meczyl :D

Awatar użytkownika
Jancio Wodnik
Posty: 261
Rejestracja: 02 lip 2004, 09:26
Deska: aDECHAde.com
Lokalizacja: Rzeszoof
Kontaktowanie:
 
Post16 maja 2005, 09:13

u mnie było troszkie inaczej :) w 2003 w czerwcu byczyłem sie na lazurowym niedaleko san trope i ni z tego ni z owego kolesie zaczeli sie napalać na kita.. o niczym inny nie gadali tylko kite to... kite tamto.. na poczatku spuszczałem to z wodą ... ale długo sie nie dało. Tak sie nakrecili że chcieli na miejscu sprzęt kupować na sucho :) w koncu wykombinowali ze ziomal z rzeszowa coś tam w tym temacie łapie wiec za fona i do kubusia. Dał namiar na hel na jedna ze szkółek.
Efekt był taki że kolesie do tej pory się nakrecają :D a ja na przełomie lipca i sierpnia wylądowałem na albatrosie w sign-x u instruktora ........Ziomka !! ano tak, tak ... niestety Ziomek zbyt był pochłonięty ważniejszymi sprawami czekałem jeden dzień, czasu nie miał wiec na drugi dzień dano mi adasia (fajny koleś) z ktoorym zrobiłem I i II :) ale jakoś do końca nie złapałem wtedy zajawy... może dlatego że ważyłem 97 (obecnie ok 85) i wiało dość grymaśnie dlatego jak wreszcie wyszedłem z wody nie wiem kto był w większym szoku adaś, ja czy mewy :) jak mi wreczano legitymacje którą w miedzyczasie miał czas podpisać Pan Ziomek zaproponowałem żeby zatytułowali moje zdjęcie z legitką w ręce "nauczymy latać nawet orki" :D hehe

Pomimo tego że nie dokońca załapałem zajawę na kajta to jestem mu wdzięczny za coś zupełnie innego..... pokochałem w wieku 30- kilku lat wode.... i to tak samo mocno jak śnieg :)

efekt jest taki że w ub roku spędziłem na zatoce i w okolicach 73 dni qpiłem sqter wodny ktoory kocham :) i złapałem zajawe na łejka :) teraz marzy mi sie łajbeczka mastercraft x-star :D qltowa motoroofka łejkborderoof :)

reasumując kocham hel i klimacik zwłaszcza panujący w tawernie na III :)
uwielbiam squad sign-x bo czuję sie tam jak w domu :) dzieki pedrowi, majkowi i kamilowi nie musze kupować sprzetu kajtowego :) bo to czego potrzebuję zawsze znajde u nich :)

w tym roku zamierzam bardziej sie przyłożyć do mojej techniki ale co z tego wyjdzie .... zobaczymy :)

z łejkowo - kajtowym pozdrowieniem... "kij wedkarzom w oko" :D

JW

Awatar użytkownika
szpula
Posty: 2
Rejestracja: 22 maja 2005, 18:30
Lokalizacja: Gdynia
 
Post22 maja 2005, 18:55

W moim przypadku dopiero zaczynam.I chce sie podzielic wrazeniami.
Wróciłem własnie z majowego weekendu w Chałupach gdzie spedziłem z 10h w zimniej jak pierun wodzie ucząc się o co w tej jedzie lata... Jest poobijanym, mam zwaloną kostkę i kolano. Na brzuchu od trapezu siniaki... (chyba było cos nie tak ze sprzetem..)
I chyba w to wpadłem...

Teraz jestem dwie godziny w domu i od tego czasu szukam w necie dodakowych informacji - kobinujac jaki by tu szprzet kupic i kiedy znowu spróbować!! Pewnie wielu z Was własnie tak zaczynało....

do zobaczenia na wodzie...
Ostatnio zmieniony 13 cze 2005, 22:26 przez szpula, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
verbel
Posty: 166
Rejestracja: 02 maja 2004, 19:55
Lokalizacja: Łódź
Kontaktowanie:
 
Post22 maja 2005, 19:02

umnie obylo sie bez zadnych kontuzji :>


Wróć do „Forum Główne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości