W tym konkretnym przypadku mogła zabić rutyna. Chłopak nie był świeżakiem. Tego już się nie dowiemy. Bo co innego wywleczenie przez latawiec na nabrzeże przy jakiejś awarii ,bąź przez szkwał w jakiś niekontrolowany sposób, a co innego świadome wyjście z latawcem w zenicie. Mógł tego nie przewidzieć że coś może pójść nie tak.
Nachodzi mnie jeszcze jedna refleksja, szczególnie dla tych którzy mogą sądzić ,że są niezniszczalni.
Stare powiedzenie w lotnictwie mówi: Piloci dzielą się na dwie grupy. Na pilotów starych i pilotów odważnych. Nie ma starych odważnych pilotów...
I można to przypisać nie tylko do latania, ale do wielu dyscyplin, gdzie wykorzystujemy żywioły.
Druga sprawa to wracajac do domu, i przejeżdżając obok tamy gdzie widać jak w czarnym worku leży ciało kolegi, który jeszcze godzine czy dwie wcześniej cieszył się pływaniem, pozostanie na długo w pamięci.