Elo!
Zawsze mi się wydawało, że ekipa pływająca jest dość solidna w tych sprawach, a kradzieże są efektem "nalotów obcego elementu".
Kiedyś ukradziono mi trapez - zdążyłem zanieść latawiec do wozu - 20 sek., a w tym czasie ktoś podprowadził PatLove'a.
Z drugiej strony gdy zginęła mi decha zadzwonił niezwykle sympatyczny kolo i przekazał sprzęt.
W zeszły weekend na Solarze mój kumpel pożyczył Nobile 555, miał "małą awarię" w czasie skoku, wrócił do brzegu body dragiem, to wszystko jakieś niecałe 100 m od brzegu. Wiatr on shore prosto na nasze stanowisko.
A deska zniknęła i nikt nic nie wie....
Czy my już do cholery sobie zaufać nie możemy i każda deskę gwoździem trzeba będzie podpisać?
To nasze społeczeństwo....
smutne pozdro
mass