Żenujące zachowanie szkółki - odpowiedzialność za kursanta

Kitesurfing i wszystko z nim związane.
śnieży
Posty: 334
Rejestracja: 21 sie 2010, 17:20
Lokalizacja: Łódź
Postawił piwka: 8 razy
Dostał piwko: 10 razy
 
Post11 lip 2012, 20:47

Sytuacja spotkała mnie 1 czerwca na Zatoce - w wyniku zderzenia z kursantem szkółki (a raczej wpadnięcia kursanta na mnie, bo całe zdarzenie było w 100% z winy kursanta) straciłem bar, a linki kursanta uszkodziły moją piankę. Ze względu na żenujące podejście szkółki przez prawie 6 tygodni od zdarzenia (zbywanie mnie, wymigiwanie się od jakiejkolwiek odpowiedzialności) opisuję temat tu, póki co bez nazw i personaliów, bo nadal zależy mi na polubownym załatwieniu sprawy - jeśli jednak to nic nie da podam dane szkółki i instruktora. Jeśli jest ktoś kto mógłby mi pomóc lub poradzić jak mogę dochodzić swoich praw proszę o PW, z mojej perspektywy wykorzystałem wszystkie możliwości polubownego załatwienia sprawy, a z całą pewnością nie zamierzam tego tak zostawić.

Opis zdarzenia:
Podpłynąłem do gościa, który stał w wodzie z przewiniętym latawcem chcąc mu pomóc. Zatrzymałem się przy jego latawcu, zszedłem z deski, latawiec trzymam w zenicie i pytam czy mu pomóc. Gość odpowiada, że zawołał już kogoś do pomocy i podczas tej krótkiej wymiany zdań w linki mojego latawca uderza kilkukrotnie latawiec kursanta szkółki (latawiec kursanta nie loopował się, jednak mimo bardzo równego wiatru gość zupełnie nie umiał nad nim zapanować). Po kilku uderzeniach mając jego linki już na swoich rękach próbuję się ratować i zanurkować pod nimi, jednak nie udaje mi się to i latawiec kursanta zaczyna się loopować dookoła moich linek. Do tego momentu zdążyłem już oberwać napiętymi linkami jego latawca po twarzy! Kursant okazuje się zupełnie nie ogarniający - krzyczę kilkukrotnie “zleashuj się”, na co ZUPEŁNY brak reakcji, brak działania, ani nawet odpowiedzi. Spoglądam za siebie, instruktor szkółki stoi jakieś 20-30 metrów za nami, widząc że kite kursanta zaczyna kręcić loopy rusza w naszym kierunku ale bez żadnych szans na dogonienie.

Po kilkunastu loopach sytuacja nie ulega zmianie - widząc że kursant nie umie się leashować, a sytuacja robi się mało fajna (splątani loopujemy się w kierunku molo) - używam zrywki a ponieważ zupełnie nic to nie zmienia po kolejnych 3 loopach wypinam się całkowicie z mojego latawca. Podpływam i łapię swój latawiec, ale okazuje się że nie mogę go utrzymać bo nadal ciągną linki z baru, który jest splątany z latawcem kursanta. Chcąc zakończyć tą plątaninę podejmuję decyzję o odpięciu linek od swojego latawca - nie jest to proste bo latawiec jest ciągnięty bardzo mocno przez splątane z kursantem linki od baru, ale po kilku minutach trzymam w ręku sam latawiec. Po moim wyplątaniu latawiec szkółkowy przestaje loopować i kursant staje na nogi. Myśląc, że sytuacja jest opanowana znajduję swoją deskę, a później także deskę szkółki - krzyczę do instruktora dwukrotnie “mam waszą deskę, weźcie mój bar” na tyle głośno, że będąc pewnym że usłyszał schodzę z latawcem i dwoma deskami z wody. W tamtym momencie wydawało mi się, że krzyczę zupełnie na wszelki wypadek, bo spagetti jakie zrobiło się z linek zupełnie wykluczało możliwość samoistnego rozplątania tego na wodzie (potwierdził to później zarówno właściciel szkółki jak i gość który widział całą sytuację).

Po zejściu z wody (kursant z instruktorem schodzą kwadrans po mnie) okazuje się, że mój bar “wyparował” - nie było go w ogóle przy linkach baru szkółki, instruktor po fakcie stwierdził, że nie słyszał też co do niego krzyczałem. Oprócz mnie całą sytuację widział też gość któremu podpłynąłem pomóc, instruktor szkółki i jedna osoba na brzegu. Kiedy usłyszałem, że zeszli z wody bez mojego baru poprosiłem instruktora o pomoc w szukaniu baru, ten odpowiada, że zaraz przyjdzie mi pomóc - niestety w ogóle się nie pojawił, mimo że nie miał już tego dnia szkoleń...

Efekt całej sytuacji z mojego punktu widzenia:
-straciłem prawie nowy bar NKB 2011,
-linki kursanta uszkodziły mi zupełnie nową (tego dnia pierwszy raz użytą) piankę Mystic Cure’11,
-z powodu braku baru straciłem 2 dni pływania z wyjazdu na prognozę (2 i 3 czerwca, idealne warunki) - za to całą sobotę spędziłem na poszukiwaniach baru na dnie i wzdłuż brzegu.

Podejście szkółki do tematu:
-najpierw obiecali zrekompensować 50% wartości baru, później zmieniło się na “znajdziemy ci dobry deal na używany bar”, a później na to, że nie pomogą nic z barem bo wina jego utraty jest w całości po mojej stronie. Dodatkowo, jak już wspomniałem w dniu wypadku zostałem zapewniony, że pomogą mi szukać baru, jednak nie doczekałem się pomocy,
-obiecali wymienić uszkodzoną przez linki kursanta piankę - dostałem informację że mam czekać na przesyłkę ze sklepu z którym współpracują, kiedy zadzwoniłem po tygodniu potwierdzić czy na pewno przekazali temat do sklepu dostałem potwierdzenie, że tak. Dzwonię więc do tego sklepu, podaję nazwę szkółki i pytam czy cokolwiek w temacie wiadomo - gość przekazuje słuchawkę osobie, która bezpośrednio załatwia interesy ze szkółką - okazuje się że właściciel szkółki W OGÓLE nie załatwił sprawy w sklepie, tylko bezczelnie kłamie! Łącznie byłem zapewniany 2x że sprawa została przekazana do sklepu (2 razy podczas mojego telefonu) + później 1 raz że zostanie przekazana - do dnia dzisiejszego na obietnicach się skończyło,
-dzwoniąc ze swojego numeru do właściciela nikt nie odbiera (nawet jeśli dzwonię po kilkanaście razy o różnych porach dnia), ew. czasem jestem odrzucany, dzwoniąc z innego (nieznanego szkółce numeru) zawsze od razu odbierają, sprzedając przy tym tanią bajerkę (cyt. “właśnie wróciłem zza granicy”, albo “nie wyświetlało mi się żebyś wcześniej dzwonił”) - żenada do kwadratu! Dodatkowo, często rozmowa kończyła się z ich strony “sprawdzę i oddzwonię” - ani razu nie doczekałem się telefonu zwrotnego, za to kiedy ja oddzwaniałem odrzucali połączenia - szkółka ani przez moment nie była zainteresowana współpracą i poczuciem jakiejkolwiek odpowiedzialności w tym temacie (no chyba że ściemnianie od prawie 1,5 miesiąca, że coś załatwili/załatwią podczas gdy nie robią zupełnie nic uznamy za zainteresowanie tematem),
-od samego początku nie usłyszałem ani razu jakichkolwiek przeprosin za całą akcję, usłyszałem za to “kursant ma pełne prawo się w ciebie wpieprzyć”,
-straciłem mnóstwo czasu i nerwów na próbę polubownego załatwienia sprawy ze szkółką (z około 150 telefonów odebrali raptem kilka), ale niestety wożę się z tematem do dziś.

Kwestie osobne, takie jak podejście szkółki do tematu szkolenia safety kursantów (nauka startów z deską bez umiejętności leashowania ani obsługi latawca (!!) - chyba nie wymaga komentarza) oraz niewyobrażalne wręcz cwaniactwo i tupet nadają się na osobne tematy na forum, bo uważam że warto przestrzec ludzi, żeby nie musieli tracić nerwów przerabiając to co ja.

Żeby nie było anonimowo podpisuję się - Marcin Zydek

unhooked
Posty: 380
Rejestracja: 04 kwie 2011, 14:40
Postawił piwka: 6 razy
Dostał piwko: 23 razy
 
Post11 lip 2012, 21:06

Problem moze tkwic w tym, ze szkolka nie ponosi odpowiedzialnosci za kursanta. Zazwyczaj wciskaja papierek, zgodnie z ktorym wylaczaja swoja odpowiedzialnosc wobec wszystkich, a kursant ja ponosi. Jesli tak jest w tej szkolce, to niestety musisz kierowac pretensje do tego kursanta.

Druga sprawa - niech kursanci znaja swoich bohaterow! Takze podaj nazwe szkolki.

eko
Posty: 288
Rejestracja: 28 wrz 2005, 08:38
Postawił piwka: 2 razy
Kontaktowanie:
 
Post11 lip 2012, 21:20

Jeśli faktycznie to kursant się w Ciebe wpakował, zgodnie z ustawą, winę ponosi instruktor, który w świetle przepisów musi dochować należytej staranności dla zapewnienia bezpieczeństwa - w tym wypadku wybrania odpowiedniego miejsca oraz udzielenia niezbędnych informacji dot. bezpieczeństwa kursantowi. Wyłączenie takiej odpowiedzialności może wystąpić w sytuacji gdy kursant ignoruje wytyczne instruktora - generalnie sprawa jest śliska i trudna do udowodnienia. Ja zawsze miałem wykupione niezależne ubezpieczenie OC właśnie na potrzeby takich sytuacji, nawet będąc bez winy może się tak zdarzyć, że ktoś Ci tą winę udowodni. Jeśli masz świadków i sprawa jest jednoznaczna, pozostaje Ci policja, ew. obdukcja. Odbierasz protokół i zwracasz się do ubezpieczyciela szkółki/instruktora lub zakładasz sprawę cywilną - a to już się będzie niestety ciągnąć (znajomy miał podobną sytuację, sądził się 5 lat, z tym że chodziło o odszkodowanie tytułem cierpień fizycznych związanych z wypadkiem podczas skolenia)

Jeśli dojdzie do sprawy, najłatwiej skarżyć w tym wypadku bezpośredniego sprawcę zdarzenia, wtedy podczas ew. rozprawy z pewnością znajdą się współwinni.



Mimo wszystko życzę powodzenia w polubownym załatwieniu sprawy.
Ostatnio zmieniony 11 lip 2012, 21:31 przez eko, łącznie zmieniany 1 raz.

Defrag
Posty: 102
Rejestracja: 03 cze 2011, 14:49
 
Post11 lip 2012, 21:30

Jak wyzej, podanie nazwy tej 'szkolki' to pierwsze co powinienes zrobic.

Pal licho cala sytuacje, chociaz jest cholernie niemila, ale jesli kursant z latawcem nie potrafi uzyc zrywki/zleashowac sie, a instruktor ma predkosc reakcji jak zolw, to lepiej ostrzec ludzi zeby sie tam nie uczyli.

Awatar użytkownika
MalkontenT
Posty: 156
Rejestracja: 08 paź 2009, 21:57
Deska: Jade By Coco one shot, bhoot
Latawiec: zeeko notus
Lokalizacja: G.W.
Kontaktowanie:
 
Post11 lip 2012, 22:03

Po pierwsze nie kumam po jaką cholerę podpływasz do gościa który się uczy w szkółce z instruktorem - przecież to właśnie instruktor ma mu pomagać (uczyć???)
Generalnie na półwyspie totalnie zero zaufania do nikogo!!! Ani do KS ani do WS!!!!
Oczy dookoła głowy, a uczących się omijać z daleka!!!
Co do zachowania szkoły?? ŻENADA!!!!

Nomercy
Posty: 1268
Rejestracja: 19 cze 2008, 22:32
Deska: Parapet z OBI
Latawiec: TESCO Bag
Lokalizacja: SouthWales
Postawił piwka: 9 razy
Dostał piwko: 6 razy
Kontaktowanie:
 
Post11 lip 2012, 22:24

widac ze niektórzy maja problem ze zrozumieniem czytanego tekstu :doh: :doh: :doh: :doh: :doh:

Podpłynąłem do gościa, który stał w wodzie z przewiniętym latawcem chcąc mu pomóc. Zatrzymałem się przy jego latawcu, zszedłem z deski, latawiec trzymam w zenicie i pytam czy mu pomóc. Gość odpowiada, że zawołał już kogoś do pomocy i podczas tej krótkiej wymiany zdań w linki mojego latawca uderza kilkukrotnie latawiec kursanta szkółki


moze popros kogos o tlumaczenie zanim napiszesz glupiego posta :idea: :idea: :idea: :idea:
A dla pewnosci wyjasnie - gosc z przewinietym latawcem i kursant ze szkólki to DWIE powtarzam DWIE rózne osoby :roll: :roll: :roll: :roll:

wengi
Posty: 106
Rejestracja: 21 kwie 2010, 12:08
Deska: Shinn
Latawiec: RRD
Lokalizacja: Sopot/3City
 
Post11 lip 2012, 22:40

Śnieży - no właśnie, może wyjaśnij bo to trochę niezrozumiałe - ten gość z przewiniętym latawcem to był kursant ?? Czy to był ktoś inny, a kursant wpadł na ciebie latawcem w czasie rozmowy z tym gościem ? Nie jestem specem ale jeżeli to był ten kursant to chcąc mu pomóc (co powinien zrobić natychmiast instruktor) powinieneś zachować bezpieczną odległość powyżej gościa i jego latawca względem wiatru, wtedy najprawdopodobniej uniknął byś kolizji. Zawsze możesz poprosić o arbitraż tych co spisywali prawidła - są na tym forum :D . A zachowanie szkółki z tego co piszesz jak najbardziej żenujące. Pozdrawiam

Awatar użytkownika
feel
Posty: 585
Rejestracja: 09 lip 2007, 21:25
Deska: Nobile NHP
Latawiec: Core XR2, GTS
Lokalizacja: Sopot
Postawił piwka: 53 razy
Dostał piwko: 64 razy
Kontaktowanie:
 
Post11 lip 2012, 22:42

Nomercy pisze:A dla pewnosci wyjasnie - gosc z przewinietym latawcem i kursant ze szkólki to DWIE powtarzam DWIE rózne osob

No wlasnie z poczatku opisu sytuacji to nie jest od razu oczywiste, ja tez nie skumalem :oops: no ale z akapitu opisujacego swiadkow faktycznie wynika ze to dwie rozne osoby. Teraz wszystko jasne

Awatar użytkownika
color1
Posty: 448
Rejestracja: 19 paź 2010, 16:33
Deska: nkb
Latawiec: nkb
Lokalizacja: wawa
Dostał piwko: 19 razy
 
Post11 lip 2012, 22:48

chłopaki, skoro "Oprócz mnie całą sytuację widział też gość któremu podpłynąłem pomóc" to znaczy że, kursant to osoba trzecia !

no i bezwzględnie powinna być podana nazwa szkółki, a także dane osób, które odstawiają takie wałki jak opisujesz...

Nomercy
Posty: 1268
Rejestracja: 19 cze 2008, 22:32
Deska: Parapet z OBI
Latawiec: TESCO Bag
Lokalizacja: SouthWales
Postawił piwka: 9 razy
Dostał piwko: 6 razy
Kontaktowanie:
 
Post11 lip 2012, 22:50

LUDZIE, to ja mieszkam poza Polska juz jakis czas i ciagle rozumiem co co jest napisane. A wy poslugujac sie na co dzien mowa ojczysta i macie problemy :doh: :doh: :doh: :doh: :doh:

śnieży
Posty: 334
Rejestracja: 21 sie 2010, 17:20
Lokalizacja: Łódź
Postawił piwka: 8 razy
Dostał piwko: 10 razy
 
Post11 lip 2012, 22:52

Dokładnie, gość z przewiniętym latawcem i kursant to dwie różne osoby (ten pierwszy pływał bardzo dobrze, na pewno lepiej niż ja). Co więcej, podpływając do gościa robiłem całkiem długi hals a więc widziałem akwen całkiem szeroko, jednak nie widziałem nikogo w promieniu 30 metrów od gościa z przewiniętym latawcem - na bank widząc kursanta który sobie nie radzi uważał bym na niego, natomiast ten wpadł na mnie zupełnie od strony pleców i nie wiedziałem w tamtym momencie skąd się wziął (stałem w miejscu jakieś pół minuty, może minutę zanim na mnie wpadł).

Dostałem już maila od właściciela szkółki - jeśli sprawę uda się wyjaśnić nie będę podawał nazwy szkółki, bo nie o to mi chodzi.

Co do samego kursanta to nie wiem czy byłbym w stanie dziś dojść kto to był - nie zamieniłem z nim ani słowa (podczas zdarzenia milczał, po zdarzeniu rozmawiałem tylko z instruktorem i właścicielem). Nie wydaje mi się też, żebym mógł winić osobę która nie miała pojęcia co się dzieje - w moim odczuciu to instruktor wie co potrafi kursant, powinien więc wiedzieć ile miejsca potrzebuje i jakie komendy mu wydawać. Ja też robiłem kurs na helu - w miesiącach letnich na zawsze mocno zagęszczonej Dradze i przy nauce pierwszych startów instruktor wychodził ze mną tak, że nawet w sytuacji awaryjnej nie miałbym się w co wpieprzyć...

wengi
Posty: 106
Rejestracja: 21 kwie 2010, 12:08
Deska: Shinn
Latawiec: RRD
Lokalizacja: Sopot/3City
 
Post11 lip 2012, 22:56

Ano widzę, widzę :thumbsup:
Sorki umknęło mi :doh:

Awatar użytkownika
march_in
Posty: 2135
Rejestracja: 01 cze 2007, 20:31
Lokalizacja: vava to rege tałn
Postawił piwka: 15 razy
Dostał piwko: 17 razy
Kontaktowanie:
 
Post11 lip 2012, 22:56

pomijajac cala sytuacje to moim zdaniem lepiej, zeby od razu liszowaly sie 2 osoby przy splataniu latawcow. jest wtedy szansa ze nie bedzie strat i w ludziach i sprzecie.
nie wiem dlaczego tak dlugo czekales z tym swoim liszowaniem. no i dziwi mnie to w twoim opisie to ze latawiec kreci loopy a ty cos tam majstrujesz przy drugim latawcu. jak mialem taka sytuacje ze splatanym latawcem to te loopy bardzo szybko mnie wywozily w sina dal, do momentu kiedy nie pozbylem sie zestawu calkowicie.

Awatar użytkownika
mandaro
Posty: 1083
Rejestracja: 10 sie 2008, 02:18
Deska: NHP Infinity
Latawiec: GP Fuel
Lokalizacja: Tarifka,
Postawił piwka: 66 razy
Dostał piwko: 22 razy
Kontaktowanie:
 
Post12 lip 2012, 02:53

Co będzie jeśli wszyscy nagle zatrzymają się na spocie w celu konwersacji???
-Przyjdzie ten jeden zły niewidzialny kursant i wszystkich pozbawi barów i panek.
I jeszcze podrapie.

Awatar użytkownika
briku
Posty: 395
Rejestracja: 23 sie 2009, 09:43
Lokalizacja: Krk
Postawił piwka: 3 razy
Kontaktowanie:
 
Post12 lip 2012, 08:28

mandaro pisze:Co będzie jeśli wszyscy nagle zatrzymają się na spocie w celu konwersacji???
-Przyjdzie ten jeden zły niewidzialny kursant i wszystkich pozbawi barów i panek.
I jeszcze podrapie.


Jakiej konwersacji?? Koleś podpłynął, żeby komuś pomóc i zapytał tylko, czy wszystko ok i czy potrzebuje pomocy. Miał od razu bez pytania brać się za zwijanie mu kajta? Wtedy kursant też by w niego wpłynął. Więc jedynym (wg Ciebie) rozwiązaniem było olanie gościa i nieinteresowanie się czy potrzebna jest mu jakaś pomoc? Super :)


Wróć do „Forum Główne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 49 gości

cron