Temat 'kupienia" tych umiejętności na legitymacji jest w ogóle niemozliwy do obiektywnej oceny w tym momencie. Na dobrą sprawę, 'kiteoszołom" do uwiarygodnienia swoich twierdzeń, że ten glejt kupił, a nie "zdał" na niego musiałby wytoczyć proces (poprzedzony najpierw doniesieniem na siebie, że wręczył łapówkę:), przyznać się dobrowolnie do winy i zawnioskować o nadzwyczajne złagodzenie kary:) Oczywiście, na okoliczność wręczenia łapówki w postaci tylko zapłaty za kartę i nieodbycia fizycznie żadnego egzaminu praktycznego - musiałby mieć dowody - choćby w postaci np. zeznań świadków lub nagrania. No i oczywiście musiałby ujawnić tożsamość instruktora, który tą kartę wypełnił. W przeciwnym razie, w każdym cywilizowanym kraju prawa(w tym też w Polsce na szczęście), to po stronie wywodzącej jakieś wnioski, leży ciężar udowodnienia tego co twierdzi. Czyli na chłopski rozum, jeśli "kiteoszołom" wysnuwa jakieś oskarżenia (a takie tu padły), to w ślad za nimi powinny pójść dowody i to On musisz je udowodnić. A zdjęcie zagryzmolonego kartonika, z podpisem wake.pl na końcu niestety żadnym dowodem póki co nie jest. Moim zdaniem : "kiteoszołom" albo będziesz konsekwentny i to wszystko uwiarygodnisz (włącznie z tożsamością instruktora), włącznie ze wskazaniem go i zweryfikowaniem autentyczności jego podpisu, albo Twoje twierdzenia nic nie są warte po prostu i tylko tracimy wszyscy czas.
pozdrawim
stiv a