Wszystko wskazuje na to, że to jednak brodaci-kalifaci podrzucili ładunek na lotnisku w Sharm.
Brytyjczycy wycofali się już kilka dni temu, Rosjanie wczoraj, a my po nich jesteśmy trzecią najliczniejszą nacją z Imperium Zła.
Z tego co pamiętam, to zarówno na lotnisku w Sharm jak i w Hurgadzie znudzeni Arabowie niespecjalnie przykładali się do roboty - kontrola bezpieczeństwa w obu miejscach to była lipa.
Dobre tego strony były takie, że przymykali oczy na przeładowane quiwery, ale jak widać, że zabawa się skończyła.
Egipt na turystyce stoi - wydaje się prostsze upilnować 2 lotniska, niż sto kilkadziesiąt zamkniętych kurortów, a jednak im się nie udało
Zasięgam opinii: czy rozważacie ewentualnie rezygnację z wyjazdu, czy po ułańsku "co mi tam, jadziem rozerwać się nad Morze Czerwone"