A wrzucę beczkę oliwy do ognia
Co Wam da takie ubezpieczenie? Zazwyczaj chodzi o koszty akcji ratunkowej w razie czego na wodzie.
Pytam nie z szydery a z chęci ustalenia czegoś i ewentualnie wyprowadzenia mnie z bledu.
Ile jest osób które nie wykupują ubezpieczenia?
A o co mi chodzi? Jeżeli jedziemy na narty, przewracamy się, łamiemy nogę / rękę ktoś przyjezdza, dzwoni po pomoc albo zjezdza na dol do stacji, czekamy, pomoc nas zgarnia.
Na kajcie nie widze tego "czekamy". Wychodze z zalozenia ze albo sobie poradze albo nie. Jezeli strzeli mi linka kilka km od brzegu na morzu, zaplacze sie i zaczne dusic lub strace przytomnosc po upadku... nim ktokolwiek podplynie dowiedziec sie co sie dzieje, minie kilka minut (juz jestem trup), nim ktos wroci do brzegu poinformowac co sie stalo, wezwie pomoc i ta przyjedzie, przyplynie, przyleci hohoooo nie dam rady wytrzymac tyle czasu pod woda. Chyba ze chodzi o kwestie wylowienia ciala.
Jezeli sobie poradze to sobie poradze nawet kosztem sprzetu i pomoc nie potrzebna. A jezeli wieczorem idac po piwku przez miasto, skrece kostke, obejmuje mnie EKUZ. Jezeli jestem w bledzie prosze wyprowadzcie mnie z niego.
Przepraszam z brak polskich liter i brak skladu. Pisze szybciutko z telona.