apek pisze:zbrochaty pisze:> A to wyczyn olimpijczyka, analogiczny do tego dokonanego przez Victora, ciekawe czy też tak zawzięcie dyskutowano o tym, czy to jest promocja narciarstwa.
> Ale i tak aby tego dokonać, trzeba mieć osiągnięcia sportowe, jaja i fantazję, zawistni zawsze się znajdą.
Rzeczywiście "analogiczny wyczyn", albowiem ponieważ Brytyjczycy są taką światową potęgą w narciarstwie jak Polacy w kitesurfingu. Dotychczas znałem jednego angielskiego narciarza: Eddie Edwards znany jako Eddie Orzeł, albo Eddie The Eagle. Teraz znam drugiego Brytyjskiego zimowego olimpijczyka: Graham Bell. Zobaczyłem w Google, że jego największe osiągnięcie to 12 miejsce w jakimś wyścigu w Kitzbühel.
To pokazuje wspólny pewien wspólny mianownik i potrzebę plastikowego lansu gdy ambicje i parcie na szkło są ogromne, a osiągnięgia pozostają nieco w tyle...
Księga rekordów Guinnessa jest jedna, co do osiągnięć sportowych Victora jako zawodnika KS też nie ma wątpliwości.
wiem, że większość postrzega takie posty jako zawistne/niepotrzebne czepianie się (co według mnie jest dziwne), ale...
Chciałbym zauważyć, że bicie rekordu Guinessa to zupełnie inna sprawa niż samozwańcze bicie piany na temat "rzekomego" rekordu świata (w czym niby? na jakiej podstawie jest to rekord? czy został on gdzieś zgłoszony?). Nie chodzi mi też w tej dyskusji czy jest to promocja kitesurfingu, czy nie.
Ja mam głównie problem z tym, że z każdym kolejnym wyczynem Victora widać coraz większe parcie na szkło i tanią sensację, a coraz mniej profesjonalizmu. Dlaczego w telewizji klepie bzdury o jakimś napinaniu brzucha i wysokości 23 pięter, a nie na czym polegało ustalenie rekordu??? Odpowiedź jest prosta- żadnego rekordu nie było, bo jak sam Victor się "rypnął" na początku wywiadu "była to taka pierwsza próba na świecie". Tak samo zadziwia mnie jak można być takim arogantem, żeby wmawiać ludziom, że zrobiło się coś takiego po raz pierwszy. Jak powiedział, że co prawda ktoś tam próbował podobne rzeczy za skuterem ale dopiero to ON, wielki Victor ustanowił rekord świata to myślałem, że spalę się za niego ze wstydu. Co trzeba mieć w głowie, żeby bezczelnie wciskać ludziom taki kit perfekcyjnie wiedząc, że pieprzy się totalne bzdury... "Wyczyn" Vicotra jest generalnie niczym w porównaniu do tego co zrobił Jessie Richman (czyli taki sam tow-up tylko, że na wysokość ponad 200 metrów!). Dlatego nie rozumiem jak można porównywać to nawet do tego narciarza, który ustanowił jakiś rekord guinessa za samochodem (kiedy rekordy prędkości zjazdowych na nartach są 2x większe, hehe).
Kolega apek najwyraźniej nie rozumie też jak wyglądają osiągnięcia sportowe, co może też mu trochę naprostuję. Victor rzeczywiście ma bardzo dużo osiągnięć sportowych i chwała mu za to, bo kiedyś był świetnym zawodnikiem. Mimo wszystko nadal NAJBARDZIEJ UTYTUŁOWANY/A w historii polskiego kajta jest Karolina Winkowska (w przeciwieństwie do tego co Victor pisze na swojej stronie internetowej). Oprócz tego osiągnięcia Victora skończyły się jak przestał startować na poważnie w zawodach. Dzisiaj w wywiadach jedzie na swoim 7krotnym MP i "Mistrzu Azji" co za każdym razem wywołuje u mnie śmiech. Zawody w których "zdobył" ten tytuł NIE ROZEGRAŁY się do końca, więc pierwsza 5 zawodników podzieliła się podium. Według mnie (nie pospadajcie z krzeseł!) zajęcie 1 miejsca exequo w 5 osób nie upoważnia za bardzo do nazywania się od razu MISTRZEM AZJI. Bardziej rozpisywać się nawet nie mam zamiaru, bo nikt z czytających forum raczej nie jest w stanie tego zrozumieć. Możecie zamiast tego zawsze się pooburzać jak można tak krytykować "dumę polskiego kajta".
Jak dla mnie to w jaki sposób Victor przez ostatnie lata jedzie na swoje opinii sportowca i kreuje jakąś sztuczną rzeczywistość jest jednym słowem po prostu OBRZYDLIWE...