Strach Rany Boskie i kto boi się Viktora
Do napisania tego tekstu sklonily mnie trzy tematy, które intensywnie są poruszane na KF, a które w mojej ocenie budzą wątpliwości co do ich przesłania i tym samym obiektywnej oceny opisywanej rzeczywistości. W skrócie nazwane przeze mnie Rekord, Wycieczki i Bohaterstwo.
Pamietam czas, kiedy Komitet Oszalałych Rodziców /do którego przez wiele lat należałem/ planował, przez siedem lat zwycięstw Viktora Borsuka w zawodach o tytuł Mistrza Polski , w jaki sposób doprowadzić do wzlotu umiejetnośći własnej latorośli tak, aby Viktora w kolejnym hicie pokonać. Choć pamięć już zawodzi to zdjęcia z tego okresu pokazują kto wpychał się w kadr zdjęciowy lub filmowy aby stać bliżej Mistrza tzn. zaistnieć. Pamiętam sznury kłaniajacych się rodziców i zawodników z kolejnych po Viktorze pozycji w rankingu, prośby o zabranie na szkolenie, opiekę sportową, numery konta w banku itp. Pamiętam też reportaże, zdjęcia filmy itp. których produkcja nakręcana sukcesami Viktora dawała prace wielu osobom. Ponieważ to wszystko pamiętam nijak nie mogę pogodzić się z swobodą ocen zamieszczonych pod tematem Co kiteforum sądzi o Rekordzie…………..w dwóch głownych płaszczyznach.
Ankieta.
Po pierwsze z formalnego powodu. Otóż tytuł Ankiety oraz pytanie nr 2 do niej dołączone dotyczą różnych tematów. Fakt, że pod Ankietą znajduje się tyle odpowiedzi osób zapewne pełnoletnich źle wróży kolejnym wyborom bedącym w kalendarzu politycznym. Pytanie głowne w Ankiecie jest proste: dotyczy akcji promocyjnej. Pytanie1 na Tak jest ok. Pytanie2 na Nie, dotyczy własnej oceny wyboru sposobu promocji jako takiej. Nie jest więc odpowiedzią na pytanie główne Ankiety i w takiej postaci nie powinno się tam znależć, a odpowiedzi tym bardziej .
Drugi powód jest bardziej skomplikowany.
Nie bardzo znam się na promocji jako takiej. Oglądanie telewizji i czytanie gazet nie daje pelnej wiedzy na ten temat. Uznając jednakże, że promocja bez względu na jej merytoryczny ładunek musi trafiać do ludzi to rzeczywiście zwarty w niej/tzn w ogłoszonym rekordzie i jego formie/ ładunek nie pozostawał długo w pamięci. Lepiej byłoby gdyby Viktor w trakcie lotu odpadł od baru i wpadł na przypadkowo przejeżdżającą właśnie limuzynę ministra wojny. Wtedy to wszystkie gazety pisałyby o zamachu na ministra wykonanego przez kitesurfera. Sukces reklamowy i promocyjny gwarantowany. Ponieważ tak się nie stało, sukcesu promocyjnego nie było i to zapewne spowodowało nagły wzrost aktywności u co niektórych czytelników KF w tym własne publikacje pod tematem Rekordu nie zważając na to, że wypowiedzi są zwyczajnie nie na temat, tylko ten co boli.
Nie bardzo też wiem, co przystoi kitesurferowi./ taką opinię znalazłem w jednym z postów/.
Czy śmiecenie na plaży, chlanie, włóczenie się zawodników i opiekunów po nocach w czasie zawodów, skakanie z mola z kitem, plywanie na kursach kolizyjnych ze statkami, oraz wjeżdżanie ‘pożyczonymi’ rowerami do basenu, skoki z klifów do morza z kitem i wycieczki za granicę na kolegi paszporcie /to akurat mój ancymon wiele lat temu/ i w końcu podjęcie prób niszczenia autorytetów to własciwe przygotowanie, aby radzić mi jakie mam czynić starania, aby kitesurfing był dobrze postrzegany. Musze to przemyśleć, czy poddać się tej narracji. Czy taki, zespołowy autorytet pełen wad, o których sam zapomniał, to dobry wybór. Jak na razie wątpię.
A co to jest w ogóle zespołowy autorytet. I jak jest jego wartość autorytetu zespołowego czyli z natury swej podszytego strachem.
Kto boi się Viktora
Tak więc ten zespołowy autorytet pisze o ogromnym szacunku do Viktora, jednocześnie jadąc po nim jak po łysej kobyle. Lekceważy sukcesy siedmiokrotnego Mistrza Polski, sukcesy międzynarodowe. Próbuje też przy okazji, pozornie, budować własne sukcesy wtrącając niby mimochodem teksty o osobistych dokonaniach sportowych , wycieczkach turystycznych na bałtyckie wyspy, dokładać metry w wykonanych i zarejstrowanych skokach, bohaterstwie, popisuje się wiedzą w sprawie której zupełnie nie rozumie. Ale: Po co.
Trudno mi uwierzyć, że nie do przewidzenia był kierunek, w którym podązy dyskusja pojawiająca się pod tematem Rekordu. Viktor był jest i będzie gwiazdą polskiego kitesurfingu. Nic tego nie zmieni. A na pewno nie zespołowy autorytet. Po Viktorze jest dziura. Dlaczego. To proste. Zwalczanie konkurencji jest prostą drogą do własnych porażek. Autorytet i własna wartość tworzy się wygrywając z silną konkurencją, a nie z celowo niszczona i osłabioną. A tak odbieram niestety treść wielu postów jako perfidną próbę niszczenia autorytetów. I tyle. Nikt z nas nie jest święta krową. To prawda. Ale rozum pozwala i każe patrzeć w przyszłość pamiętająć tez o własnych błedach. Kreując jedyna słuszną drogę rozwoju, postrzegania kitesurfingu, jego promocji nie można o tym zapominać. Chyba, że….
Strach Rany Boskie.
Znajduję proste wytłumaczenie takich postaw. Strach przed niebytem. Nie ma chętnych którzy interesują się postepami polskiego FS. Pogubili się gdzieś dawni mistrzowie, a nowych nikt nie zna. Nie te emocje, nie ten czas. A przecież obiektywnie zawodnicy coraz są lepsi. Niestety również około sportowe wydarzenia cieszą się wyjątkowo marnym zainteresowaniem, jak chociażby temat Bornholmu. Dopracowana wyprawa z reglamentowaną na kartki jak za PRL relacją- chyba wstydzą się swych dokonań/ czego nie rozumiem/ okazuje się klapą wizerunkową.
Na pytanie dlaczego, odpowiedz jest prosta. Nie da się porównać wypraw przytoczonych ironicznie przez BraCuru w swoich wypowiedziach do wycieczki/z całym szacunkiem/ na Bornholm w sferze zarówno sportowej jak i emocjonalnej. Niszcząc bezlitośnie wcześniej nie swoje, zapewne zwariowane, durne, nie przygotowane pomysły konkurencji dzisiaj płaci się tego cenę. A szkoda bo wyczyn ten zrealizowany perfekcyjnie przez ekipę z Kołobrzegu dla całej rzeszy kitesurferów jest niedościgłym marzeniem i może miejmy nadzieje stanie się cykliczną imprezą . Wierzę że przyjdzie na to czas, że zdobywcy Bornholmu zrozumieją patrząc przez pryzmat własnych doświadczeń, że są coś winni tym, którzy byli przed nimi.
Bezimienni Bohaterowie. To jest dla mnie zupelnie niezrozumiałe. Mam w sposób właściwy promować kitsurfing/ takie są oczekiwania moderatora/ tzn jak rozumiem wykazać się bohaterstwem i podać koledze deskę na wodzie. Czy szanownym kolegom nie wydaje się, że umieszczenie w tytule tematu słowa bohaterowie nie jest właściwe. Ze ośmiesza idee kitesurfingu i jej adeptów. Ze zamiast bezkrytycznie i bez prawa wynikającego z własnych kwalifkacji oceniać czyjeś heroiczne zmagania należałoby skupić się na naprawie spraw , które nie wymagają aż tak wyrafinowanych umiejętności.
Parafrazując klasyka pozwalam sobie zakończyc bez satysfakcji :
Jaki kitesurfing takie bohaterstwo.