Eska, dziękuję w imieniu synka!!!
Surf It, no, łezka w oku... Przeleciał jak meteor i zamiast błyskotliwej kariery
człowiek wylądował na jakimś andaluzyjskim zadupiu. A'propos muszę gdzies wygrzebać zdjęcie Adasia z czasów Surfita, żeby zobaczyć jak ten czas leci... Uściski!