Pierwsze koty za płoty!!!

Forum dla początkujących
yanosik
Posty: 3075
Rejestracja: 22 gru 2006, 22:16
Deska: DaMystery
Latawiec: Twister
Lokalizacja: HelZatokaŻnin
Postawił piwka: 10 razy
Dostał piwko: 13 razy
Kontaktowanie:
 
Post07 wrz 2007, 12:16

5 września

Żnin - jez. Duże

Dzisiaj podszedłem do drugiej próby okiełznania naszego jeziora :)
Wiało dość dobrze, od 12 do 20 knt, jednak, jak to na śródlądziu, nierówno :(
Rozłożyłem mojego świeżutkiego Psycho3, który swoje dziewictwo stracił u Kłosy (od niego zakupiłem to cudo :) ), który pływał na nim 7 (!) dni, a ja pierwsze ślizgi na nim zaliczyłem ostatnio na Łebsku.
Była to więc druga moja przygoda z moim nowym Sajkiem :)
Chociaż Jurek (kolega z Bydgoszczy - WS'erfer) nie bardzo kumał, o co chodzi z trzymaniem latawca do startu z krawędzi okna, ale jakoś poszło i bezproblemowo wystartowałem kita z krawędzi :)
Cofnąłem się na brzeg po dechę i przyszło do pierwszego startu.
Niestety ukształtowanie terenu i kierunek wiatru zmuszał mnie do startu w prawą, dla mnie trudniejszą, stronę. Jednak po kilku bodydragach z deską i wyczuciu siły latawca, start wyszedł mi za pierwszym razem. Nie wiem jak daleko płynąłem, jednak tak długo, że zacząłem się przyglądać swoim nogom, jak mam ustawiaone itp... i to był błąd, bo starciłem kontrolę nad latawcem i zrobiłem BAM do wody (...a Shannon Best w filmie "Kiteboarding 102" wyraźnie mówił: "Nie patrz w dół, bo nie ma tam nic ciekawego do oglądania" - ...i miał rację :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: )
...no więc wpadłem do wody, a deska została po nawietrznej, za mną. Lekko spanikowany, stwierdziłem, że trza się podhalsować. Zamiast poczekać, aż deska zacznie przepływać obok, i dohalsować się w odpowiednim kierunku, to ja zacząłem jakieś śmieszne próby halsu pod wiatr, co niestety przyniosło odwrotny skutek bo zniosło mnie do brzegu i to w innym kierunku niż podryfowała deska :(
Woda i wiatr dał mi pierwszą lekcję :)
Duże żnińskie ma ten plus, że jest płytkie nawet do 100 metrów od brzegu, więc brzegiem wróciłem na plażę, wylądowałem kajtka i zabezpieczyłem. Widząc, że kilkadziesiąt metrów dalej, niedaleko brzegu, moją deseczkę wyłowił jakiś WS'er i próbuje zabrać na pokład i przywieźć (DZIĘKI :) KOLEGO!!!), ruszyłem pędem w jego kierunku, kiwając, by dał se siana.
Przytarmosiłem deske na plażę i po ponownym ułożeniu kita na brzegu, przyszła kolejna próba startu, z życzliwą pomocą Jurka. Niestety stwierdzam z przykrością, że ze startu nici, bo mam linki poskręcane. Przyczyną tego było to, że biegnąc po deskę, zostawiłem bar w wodzie, gdzie został on przemielony i fale poskręcały linki :( Była to druga lekcja poglądowa, którą dało mi jezioro :( Będę teraz pamiętał, by nie zostawiać baru w wodzie :)
Odkręcenie i doprowadzenie do porządku linek, zajęło mi ok. 40 minut :(
Zanim wystartowałem kita ponownie, pomyślałem sobie, że aby nie zgubić znów deski, zrobię sobie takiego prymitywnego lesza do deski. Mając "na podorędziu" taśmę do spinania bagaży, zrobiłem z niej leasha do deski.
...i to był kolejny błąd, gdyż to badziewie plątało się między nogami i całą swą uwagę, przy próbie startu skupiłem na tym, by założyć deskę na nogi, a taśma nie owijała mi sie wokół nóg. Straciłem przez to duuużo na wysokości. Udało mi się wystartować, ale nie potrafiąc jeszcze specjalnie ostrzyć, zacząłem zbliżać się do brzegu z zakola jeziora.
I tu lekcja poglądowa trzecia: żadnych sznurków itp badziewia !!! Trzeba się nauczyć halsować, po prostu, do deski :)
Wysiadka z deski i powrót brzegiem na plażę. Było ok, ale wiatr był szrpiący, co dało się jakoś przeżyć, kontrolując barem napięcie linek. Jednak w pewnym momencie przyszła kilkusekundowa flauta i kite zaczął opadać bezwładnie, a moja niefortunna próba podpompowania go skończyła się tym, że się lekko "zcukierkował" na prawym tipie, i niestety kolejne podejście w górę okazało się niemożliwe. Ponieważ wiatr znów się wzmógł, to zaczęło ciągnąć mi kita po wodzie, więc, upewniwszy się, że nie ma żadnych ostrych przeszkód, po prostu się zliszowałem :)
Nawinąwszy najpierew kilka razy prawą linkę sterującą na bar, zacząłem zawijać resztę i po dojściu do kita, zwinąłęm go całkowicie i brzegiem wróciłem na plażę :)
Zmiękłem tego dnia i więcej startów już nie było.
Jednak nie poddam się, bo "twardym trzeba być, a nie miętkim :) "
Tego dnia dostałem kilka nowych lekcji, a także zacząłem "wyczuwać" nasze jezioro, czyli już mniej więcej wiem czego można się spodziewać po kitowaniu na śródlądziu.
...i choć nie napływałem się za bardzo, to jestem zadowolony z tak fajnie spędzonego dnia, bo znów nauczyłem się czegoś nowego, czego życzę wszystkim innym początkującym!!!

Heeej!!!

Awatar użytkownika
zgred
Posty: 2614
Rejestracja: 30 paź 2005, 19:20
Deska: nbl
Latawiec: ozone, best
Lokalizacja: Pułtusk-Władek-Sopot-Gdańsk :)
Dostał piwko: 1 raz
Kontaktowanie:
 
Post07 wrz 2007, 13:16

o tak bodydrugi PODSTAWA

jak i to ze samotnie pływający bar to plątanina linek ale też i niewidoczna pułapka dla kogos nieświadomego

ogólnie :clap: za upór :) i prawidłowe wyciąganie wniosków z nauczek :lol:

yanosik
Posty: 3075
Rejestracja: 22 gru 2006, 22:16
Deska: DaMystery
Latawiec: Twister
Lokalizacja: HelZatokaŻnin
Postawił piwka: 10 razy
Dostał piwko: 13 razy
Kontaktowanie:
 
Post13 wrz 2007, 23:50

Jastarnia 12 IX

No i zaczęło sie prawdziwe pływanie :P :P :P
Wyjechałem "w prognozę" na jednodniówkę do Jastarni.
Na miejscu byłem ok. 11-tej.
Zjadłem co nieco, by mieć siłę i ze sprzęcikiem poszedłem na brzeg.
Tam, oprócz dwóch WS-erów byłem jedyny. Nie dmuchało specjalnie, a nawet powiem, słabo, więc spokojnie, bez pośpiechu wszystko sobie porozkładałem i miałem czas na spokojne przebranie się.
Wiatr lekko się wzmógł, więc stwierdziłem, że czas spojrzeć prawdzie w oczy :shock: :shock: :shock: i wejść do wody.
Bez problemu odpaliłem sam latawca i wszedłem do wody. Trochę trudno było wykonać start, bo wiatr był typowo treningowo-bodydragowy. Nawet ostre kontrowanie latawca pozwalało mi ma zaledwie kilku, sporadycznie kilkunastometrowe, starty :( Jednak pozwoliło mi to z powrotem oswoić się z moim kajcikiem, wyczuć jego zachowanie i moc.
Bawiłem się tak około godziny, z lepszymi, lub gorszymi efektami. Na moje oko, wiatr był na 8-9 knt. Postanowiłem zrobić sobie przerwę. Po pewnym czasie wiaterek zaczął się wzmagać i słoneczko zaczęło się coraz częściej kryć za sinymi obłokami nadciągającymi z zachodu. Wtedy wiaterek się wzmagał, więc ponownie wszedłem do wody.Tym razem już było znacznie lepiej.
Niestety od brzegu musiałem wychodzić w prawą, czyli moją słabszą stronę i starty w większości wychodziły mi elegancko, natomiast gorzej było z odpowiednim utrzymaniem ślizgu. Raz rozpędzałem się na maxa, a raz wyostrzałem do całkowitej utraty mocy. Postanowiłem więc całą swoją uwagę skupić na latawcu, a deską sterować intuicyjnie. I to była dobra taktyka :D:D:D
Ze startu na start szło mi coraz lepiej. Ślizgi zaczęły stawać się coraz dłuższe i bardziej kontrolowane. Zdecydowanie w lewo idzie mi o wiele lepiej, bo prawą nogą lepiej czuję deskę, łatwiej mi wyostrzyć czy odpuścić. Na lewym halsie więc szło mi na tyle dobrze, że ślizgi były płynne i wielokrotnie udawało mi się płynąć ze stałą prędkością i bez pompowania latawcem. Prawy hals jest troszkę trudniejszy, ale powoli też zaczynam mieć nad nim kontrolę, jednak w prawo częściej zdarzały mi się niekontrolowane przyspieszenia i katapy, ale to juz kwestia "opływania się" i będzie dobrze:D:D:D
Najbardziej cieszy mnie to, że juz prawie potrafię wrócić w miejsce, z którego wypłynąłem. Po wypłynięciu 100-200 metrów w głąb zatoki, czasem udawało mi sie wrócić tak daleko, że do podejścia w górę miałem zaledwie kilkanaście metrów pod wiatr i mogłem spokojnie znów wypływać w zatokę. Opanowanie prawego halsu będzie miało teraz dla mnie duże znaczenie, bo na razie muszę w lewo nadrabiać wysokość, którą tracę płynąc halsem prawym :(
W wodzie spędziłem bite 6 godzin, z małymi przerwami :D
W tym czasie zdarzyło się jedno wypłynięcie na głęboka wodę, co stwierdziłem w momencie, gdy zgubiłem deskę :shock: :? Wiało wtedy dość juz mocno, a deska spadła kilka metrów za mną po nawietrznej. Próbowałem się do niej zbliżyć, próbując halsować się pod wiatr, ale skutecznie uniemożliwiał mi to ból w pachwinach, spowodowany kilkugodzinnym uciskiem pasków niskiego trapezu. Deska pechowo obróciła się strapami w dół, więc wiatr specjalnie jej nie pchał w moim kierunku i próba jej dosięgnięcia spełzła na niczym, a ból w kroku zdecydował,że postanowiłem się dohalsować do brzegu, a znać dałem poznanemu chwilę wcześniej kajciarzowi, który przepływał obok, że zgubiłem deskę. Przywiózł mi ją po kilku chwilach (WIELKIE DZIĘKI :):):) ) i spokojnie wróciłem do brzegu :D
Miałem też jedno przymoczenie latawca, który zlądował mi krawędzią natarcia w wodzie. Postawienie go z powrotem, z racji że jest to Psycho3 nie nastręcza żadnych kłopotów i wysiłku, jednak trwało u mnie to ok. minuty, z powodu moich błędów.Pierwszy to taki, że próbowałem go postawić, mając odwrócony bar (zielona z lewej, czerwona z prawej) co przy próbie normalnego restartu, po zaciągnięciu jednej z linek, spowodowało, że przejechałem kite'm po plecach Mariuszowi ("Leszczowi" ) i jego dwóm kursantom :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: , ale bez kolizji :D
Wtedy zauważyłem swój błąd. Po odwróceniu baru w pozycję normalną ponowiłem restart, popełniając kolejny błąd, gdyż za wszelką cenę starałem się złapać obydwie linki zewnętrzne, co przy silnym wietrze jest jest dość trudne,ze względu na odległość baru od haka i poza tym niepotrzebne. Straciłem niepotrzebnie czas i energię, lecz po chwili przyszło oświecenie, że to jest przecież Psycho3 i wystarczy przyciągnąć jedną z linek. Co też uczyniwszy, stwierdziłem, że latawiec posłusznie się odwrócił, po czym wypuściwszy lineczkę z ręki, kajcik ślicznie podszedł do góry w zenicik. Uciekło mi trochę czasu i energii, ale na błędach człowiek sie uczy.
Mimo małych przygód, najważniejsze jest to, że w końcu PŁYWAM :jump: :jump: :jive: :jive:
Może nie mam jeszcze pełnej kontroli nad wszystkim, ale PŁYWAM :!: :!: :!:
Wkroczyłem wreszcie w inny, lepszy świat :!: :!: :!:

Heeej!!!

yanosik
Posty: 3075
Rejestracja: 22 gru 2006, 22:16
Deska: DaMystery
Latawiec: Twister
Lokalizacja: HelZatokaŻnin
Postawił piwka: 10 razy
Dostał piwko: 13 razy
Kontaktowanie:
 
Post17 wrz 2007, 22:57

16 września - Take Off - Jastarnia

Zimno :? , ale jest wiaterek :)
Odpalam samodzielnie :!: swojego Psycho3 10 i wchodzę do wody. Lodowata ciecz wlewa mi się za kołnierz, aż sztywnieję :? ,więc nie tracąc czasu - kontra w lewo i start w prawo. Jednak nieudany :(
Coś mi się znowu zapomniało, a ostatnio szło już nieźle. Jednak nie wiem co jest nie tak :? :?: Leszczu się pyta, czy w końcu coś się wydarzy, mając na myśli, czy w końcu ruszę??? Po kilku próbach udaje mi się wystartować na kilkadziesiąt metrów. Jednak start i ślizg w prawo, to dla mnie cały czas mordęga :(:(:( Nie wiem, k..., czemu :?: :shock: :?: :shock: :?: :shock: :x :x
W lewo idzie mi całkiem, całkiem. Potrafię utrzymać ślizg na długim odcinku, a nawet kontrolować prędkość i ostrzyć lekko pod wiatr.
Jednak cały czas nie jestem do końca zadowolony z moich postępów.
Tak ćwiczę około 2,5-3 godziny, jednak temperatura daje znać o sobie, bo cały sztywnieję z zimna, więc czas wyjść na brzeg. Na brzegu chodzę sztywny ja C3PO (to ten złoty robot z "Gwiezdnych Wojen" :D).
Wiatr powoli ustaje i nadciąga deszczowa chmura. Ewakuacja siebie i sprzętu. Schodzę ok. 13-tej.
Jakaś ciepła zupka i herbatka z cytrynką :lol: . Dwie godziny to akurat, by się rozgrzać.
Około 15-tej wiatr troszkę przybiera,więc znów wskakuję w piankę ( mokra i zimna -brrrrrr :? :? :? ), kitka na plecy i na wodę.
Na akwenie idzie mi cotaz lepiej, ale nie doskonale :) :(
Mariusz "Leszcz" Leszczyński - insruktor szkoły Take Off - daje mi dwie dobre rady:
-trzymaj dłonie jak najbliżej środka baru
-Jak wystartujesz i wejdziesz w ślizg, skieruj tułów i twarz w kierunku jazdy.
Pierwsza rada przypomniała mi to, co wiedziałem już wszkole u Airmana, ale jakoś teraz zaniedbałem i to był błąd, bo po ponownym "używaniu" tego ustawienia rąk, kite zupełnie inaczej dawał się sterować. Gdy chciałem, aby reakcja była natychmiastowa, był posłuszny, a jednocześnie takie ustawienie rąk powoduje, że latawiec nie "głupieje" np. przy lekkim zachwianiu równowagi na desce :)
O tej drugiej radzie coś misię tam obiło o uszy (chyba nawet Patron o tym wspominał w Łebie), ale się zapomniało odrobić "zadanie domowe" :oops: DWÓJA !!!
Po zastosowaniu porady w czasie ślizgu :shock: o dziwo!!! :shock: poprawa o 100% :!: :!: :!: Nawet w prawy ślizg wchodzę i udaje mi się długo utrzymać na halsie :D:D:D
W lewo to już w ogóle rewelka :!: :!: :!: Jeden start z dalekiej odległości i dopływam do samego brzegu :P :P :P kontrolując ślizg!!!
Jestem happy :D :D :D

Dodam jeszcze, że jeśli chodzi o start latawca, to z moim Psycho3 jestem całkowicie niezależny, bo bez problemu startuję go sam :D:D:D
Powiem więcej, jest to dla mnie najlepszy sposób na start, zarówno przy słabym, jak i mocnym wietrze!!! Tym bardziej, że dla większości ludzi na spocie Flysurfer jest jak Murzyn wsród Eskimosów. O tym jak pomóc przy starcie, to już nie wspomnę. Zazwyczaj wygląda to tak, że osobie pomagającej kite owija się wokół głowy, tworząc turban, lub hiszpański kołnierzyk :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Dlatego zrezygnowałem z pomocy osób trzecich i to była słuszna decyzja :thumbsup: :thumbsup: :thumbsup:
Wspomieć muszę jeszcze o megałatwym restarcie z wody, po upadku na krawędź natarcia (zdarzyło się dzisiaj 2 razy). Po prostu zaciągam linki zewnętrzne, kajcik unosi sie w górę, wtedy wystarczy puścić linkę, która przechodzi niżej, kite się odwraca, puszczam drugą linkę i latawiec hoop, w górę :D:D:D Przy mocniejszym wietrze, to nawet wystarczy ściągnąć jedną linkę i kite sam sie odwraca :D
Więc, jeśli kiedyś ktoś będzie mi wciskał kit, o "trudniejszym restarcie komorowca" to patrząc mu prosto w oczy powiem, że z całą pewnością się myli :!: :!: :!:

Ogólnie rzecz ujmując, jestem zadowolny ze swoich postępów , choć mogłoby być lepiej. Jednak nie od razu Kraków....:D:D:D
Zadowolony również jestem ze swojego Psycho3 10 i mogę stwierdzić, że jest to dobrze zainwestowany wydatek i "strzał w dziesiątkę" :!: :!: :!: , bo jeśli tak się świetnie ten latawiec zachowuje na wodzie, to na śnieg będzie myślę rewelacyjny :):):)
Mam nadzieję jeszcze kilka razy być na wodzie i opanować ślizgi i zwroty w zadowalającym stopniu, a wtedy będę sobie spokojnie (choć troche niecierpliwie :wink: ) czekał na zimę :!: :!: :!:

Pozdrawiam wszystkich pozytywnie zakręconych :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :!: :!: :!:

Heeej!!!

Spooky
Posty: 401
Rejestracja: 02 sie 2007, 11:21
Deska: ręczna robota...
Latawiec: dmuchany...
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 6 razy
Kontaktowanie:
 
Post18 wrz 2007, 16:07

hehe taak zakręciłem sie jak cholera :D
no i całkiem przypadkowo ( ze względu na zaprzyjaźnione zakwaterowanie ) wylądowałem w ... Yastarnii , szkoła wiadomo jaka.

wczoraj po kilku godzinach pobierania nauki a dodam wg. mnie pilnego pobierania nauki :shock: całym tym natłoku informacji i niechęci do wychodzenia z wody ; w totalnym amoku - już tak się nakręciłem że myliłem słówka "bar" oraz "trapez" :oops: i postanowiłem udać sie na spoczynek :D oj wciąga KITOWANIE wciąga 8)

postanowiłem nie zakładać osobnego wątku na jakieś lamerskie wynurzenia :twisted: i podpinam się pod Twoj wątek yanosik :idea:

yanosik
Posty: 3075
Rejestracja: 22 gru 2006, 22:16
Deska: DaMystery
Latawiec: Twister
Lokalizacja: HelZatokaŻnin
Postawił piwka: 10 razy
Dostał piwko: 13 razy
Kontaktowanie:
 
Post18 wrz 2007, 16:51

:wave2: :wave2: :wave2: Spooky

Spooky
Posty: 401
Rejestracja: 02 sie 2007, 11:21
Deska: ręczna robota...
Latawiec: dmuchany...
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 6 razy
Kontaktowanie:
 
Post19 wrz 2007, 22:22

co ja tu w ogóle bede pisał :D
po całym dniu ( słońce & wiatr ) konkretnego bodydragowania tak mysle że deske - jako taką - sobie podaruję :)
tak mówi podobno większość - nie wiem nie znam się .

a i BTW jak to się nazywa ten sport ? kitesurfing ? wykurw..ty spłort :twisted: wchodzę w to. over.

Spooky
Posty: 401
Rejestracja: 02 sie 2007, 11:21
Deska: ręczna robota...
Latawiec: dmuchany...
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 6 razy
Kontaktowanie:
 
Post20 wrz 2007, 22:59

ten tego :oops: chciałem odszczekać te moje głupoty powyżej że niby bez deski może ....

z deską - pierwsze ślizgi krótsze / dłuższe - to dopiero odpał :twisted:

a jaka pogoda na zatoce mhmm wy-ma-rzo-na :D

Awatar użytkownika
kukems
Posty: 1488
Rejestracja: 17 mar 2007, 21:51
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 2 razy
 
Post20 wrz 2007, 23:55

chciałbym wyprostować mit o tym że nie da sie pompowańca samemu startować. Otóż da się i to w miarę łatwo zwłaszcza c-shape lądować też się da. Tylko jeżeli na pow. 20m2 leży 10 latawców to jest to po pierwsze mało wygodne a po drugie mało bezpieczne.

Awatar użytkownika
SWIRUS
Posty: 992
Rejestracja: 07 sie 2006, 12:03
Lokalizacja: Sz-n
Kontaktowanie:
 
Post21 wrz 2007, 00:01

kukems pisze:chciałbym wyprostować mit o tym że nie da sie pompowańca samemu startować. Otóż da się i to w miarę łatwo zwłaszcza c-shape lądować też się da. Tylko jeżeli na pow. 20m2 leży 10 latawców to jest to po pierwsze mało wygodne a po drugie mało bezpieczne.


W większości sie z Tobą zgodzę, jednakże autor tego topiku żyje we własnym- lepszym świecie i ma bardzo sprecyzowane poglądy na temat pewnego rodzaju latawców... :lol: :lol:

yanosik
Posty: 3075
Rejestracja: 22 gru 2006, 22:16
Deska: DaMystery
Latawiec: Twister
Lokalizacja: HelZatokaŻnin
Postawił piwka: 10 razy
Dostał piwko: 13 razy
Kontaktowanie:
 
Post21 wrz 2007, 05:21

kukems pisze:chciałbym wyprostować mit o tym że nie da sie pompowańca samemu startować. Otóż da się i to w miarę łatwo zwłaszcza c-shape lądować też się da. Tylko jeżeli na pow. 20m2 leży 10 latawców to jest to po pierwsze mało wygodne a po drugie mało bezpieczne.


Zgadzam się z tobą :D Ale ja tylko opisuję odczucia związane ze startem swojego latawca :D Jak w końcu będę miał w rękach pompowanego latawca, to również opiszę przeżycia z nim związane :D
Zauważ, że nigdzie nie użyłem słowa "lepszy" odnośnie porównania komórki do pompowanego,ponieważ tego drugiego nie miałem jeszcze w rękach :D Opisuję tylko, jak zachowuje się posiadany przeze mnie latawiec w moich rękach :D i ewentualnie prostuję opinie które nieraz słyszę na brzegu
Ot wszystko!!! :thumbsup:

ŚWIRUS
W większości sie z Tobą zgodzę, jednakże autor tego topiku żyje we własnym- lepszym świecie i ma bardzo sprecyzowane poglądy na temat pewnego rodzaju latawców...


Myślę, że powrót do szkoły, na lekcje polskiego, gdzie pani nauczy cie CZYTAĆ ZE ZROZUMIENIEM jest dla ciebie jak najbardziej wskazany.
Udaj się więc na nie, zamiast prawić niepotrzebne i nieuzasadnione złośliwości :?

Awatar użytkownika
kukems
Posty: 1488
Rejestracja: 17 mar 2007, 21:51
Postawił piwka: 1 raz
Dostał piwko: 2 razy
 
Post21 wrz 2007, 07:41

Tak to jest jakoś każdy się przywiązuje do swojego sprzętu. Ja też sympatyzuje z Bestem. Ale mam plan spróbować wszystkie inne marki :lol: Jakoś do tej pory zawsze sobie obiecuję i jak się pojawiam na spocie to nie chce mi się :P tylko trzeba pływać :D nie ma czasu itd.

Może w przyszłym sezonie opadnie mi ciśnienie to się zbiorę :)

Zed
Posty: 841
Rejestracja: 05 lip 2007, 19:18
Deska: Nobile NhP
Latawiec: Best Nemesis
Lokalizacja: Jestem z Wrocka, bo temu cholernemu bocianowi nie chcialo sie leciec na Hawaje... Nie cierpie drobiu
Dostał piwko: 3 razy
Kontaktowanie:
 
Post21 wrz 2007, 09:26

Ja mam tak samo jak kolega kukemis z dwoma wyjatkami... Raz jadac tego lata nad morze bylem tak podniecony perspektywa latania ze... zapomniałem kita :oops: naszczescie znajomi byli na brzegu i porzyczyli ozonka i naisha ^^ ...



ps : i tak dalej kocham tylko besta :D

yanosik
Posty: 3075
Rejestracja: 22 gru 2006, 22:16
Deska: DaMystery
Latawiec: Twister
Lokalizacja: HelZatokaŻnin
Postawił piwka: 10 razy
Dostał piwko: 13 razy
Kontaktowanie:
 
Post21 wrz 2007, 23:19

Kukems, Zed92 - myślę, że to jest tak samo, jak z samochodem. Najpierw cieszysz się, że udało się go kupić, potem poznajesz jego słabe i dobre strony. Później stwierdzasz, że samochód (po usunięciu wszystkich ewentualnych usterek) jest ok, dbasz o niego i się przywiązujesz. Później wszystkim zachwalasz, jaki to jest dobry samochód :D:D:D
Po pewnym czasie jednak przychodzi czas na spróbowanie czegoś nowszego, więc z żalem, ale pozbywasz się go i z radością, że go ktoś kupił, żegnasz się z nim słowami : "To był taki wdzięczny samochodzik :) "
I myślę, że tak samo jest z kitami :D:D:D
Ja po prostu cieszę się z tego, co posiadam i przede wszystkim cieszę się z tego, że stać mnie w końcu na to, aby go posiadać (a przeżyłem w swoim życiu czas wyjątkowego ubóstwa, czego nikomu nie życzę :disgusted: ). Tą radością, co oczywiste, chciałbym się podzielić z innymi :D:D:D
Niestety, widzę, że wielu osobom to przeszkadza :( i za wszelką cenę chcą powiedzieć coś w stylu (samochodowo rzecz ujmując :) ):
"Yanosik, jaki ty głupi jesteś, że kupiłeś Mercedesa, przecież on jest taki mułowaty, duży itp..., a powinieneś kupić Fiata, bo jest szybszy, ładniejszy i wszyscy na nich jeżdżą, więc musi być najlepszy dla wszystkich!!! Nawet dla ciebie :!: :!: :!: (choć jeszcze o tym nie wiesz :D )"

A ja nigdy nie powiedziałem, że komorowy Flysurfer Psycho3 jest w czymś lepszy od innych, tylko opowiadam o jego cechach i zachowaniach, z punktu widzenia początkującego kitera.
Dlatego proszę, szczególnie tych "wszystkowiedzących :? " o pewną przysługę: Jeżeli macie dla mnie (i innych) jakieś dobre, merytoryczne rady, to dziękuję :), lecz jeżeli pragniecie wklejać dziecinne posty typu gupi komurkowiec :twisted: , to mam prośbę: ODWALCIE SIĘ !!! :thumbsup: :thumbsup: :thumbsup:

yanosik
Posty: 3075
Rejestracja: 22 gru 2006, 22:16
Deska: DaMystery
Latawiec: Twister
Lokalizacja: HelZatokaŻnin
Postawił piwka: 10 razy
Dostał piwko: 13 razy
Kontaktowanie:
 
Post22 wrz 2007, 01:02

21 września - Yastarnia

Nooo, niestety nie trafiłem w prognozę :(:(:(
Jak przyjechałem na spot po 10.00, tak wiało cały czas w okolicach 8-11 knt :(
Praktycznie cały dzień!!!
Chyba ok. 14-tej "przywaliło" na 12 knt, ale zanim ponownie rozwinąłem kite'a, znów "znormalniało" na ok 9-10 knt :(

W sumie spędziłem w wodzie ok. 1,5-2 h, starając się "wyciągnąć" na moim Ps3 10, jednak nie zdołałem wejść w ślizg dłuższy, jak 5 metrów :shock:

W wolnych chwilach troche poskimowaliśmy, dla zabicia czasu!!! :D:D:D

Jednak nie uważam dnia za stracony, gdyż każde 5 minut z kite'm w wodzie, to kolejne doświadczenie :D
Z racji tego, że ślizgu dziś szlifować nie mogłem, starałem sie do perfekcji doprowadzić postawę w czasie startu z wody, oraz ułożenie rąk na barze i sylwetki w czasie startu :D:D:D Także kontrowanie latawca dało się opanować, w skrajnie słabym wietrze :D
Latawiec dawał radę wyciągnąć, ale o ślizgu nie było mowy :(:(:(
Dodam tylko, że dziś fruwały kity min. 14 , a max. widoczny była Cabrinha 19.5 m2.
Na mojego 10 m2, mimo, iż komorowy, było za mało :(

Jednak uważam,że nawet 5 minut spędzone na jakimkolwiek działaniu, zmierzającym do opanowania sztuki kite, jest kolejnymi, cennymi minutami :D:D:D
...i to na tyle :D:D:D :!: :!: :!:


Wróć do „Pierwsze Kroki”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości