Cześć,
Jest to mój pierwszy post na tym forum, więc wszystkich serdecznie witam
Od pewnego czasu rozmyslalem nad rozpoczęciem przygody z kitem. Myślę że dotychczas obstrzelalem wszelkie sporty pokrewne, wliczając wakeboard, windsurfing czy zwykłe żeglarstwo, natomiast niestety kite'a potraktowalem po macoszemu.
Przechodząc do meritum sprawy, jestem aktualnie w Mui Ne (Wietnam). Jest to ponoć świetne miejsce do latania, acz również nie proste, gdyż często zdarza się fala. Sam challenge nie byłby problemem, tylko niestety finanse już nim są. Godzina lekcji tutaj kosztuje minimum 40$ i wszyscy twierdzą że potrzebowałbym ich około 6-8 żeby samemu zacząć eksperymentować z wypożyczonym sprzętem.
Łatwo policzyć że muszę wyłożyć 300$ żeby nauczyć się czegokolwiek. Mogę to zrobić, acz boli mnie perspektywa że za te pieniądze mógłbym już zacząć w dość znacznym stopniu kompletowac sprzęt.
Wiem, że ten etap mnie nie ominie, acz po jakże niezbędnym googlowaniu okazało się, że w Chałupach kurs około 30h ( teraz nie sprawdzę bo tutejszy internet to mordega) wyszedlby mnie około 1250zl + dojazd i nocleg. Natomiast mówimy tutaj o 30h, nie o 8h.
Wiem ze zachowuje się jak osmiolatek, serce krzyczy "próbuj jak najszybciej" ale portfel i mózg mówi "podejdź na zimno do tego tematu "
Co o tym sądzicie? Warto jest wyłożyć te 300$ tutaj? Czy może poczekać do czerwca i spróbować szczęścia na Helu, gdzie szkolenie wygląda na bardziej gruntowne?
Pozdrawiam!