Chłopak krzyczy: uważaj Pan!!! Deska!!!
Pan nie uważa. Przypierdziela w deskę i łapie katapę. Jebnięcie jest na tyle mocne, że starszy pan rozwala deskę (statecznik od WSa wbija się na 5 cm w deskę na wysokości pada) i przy okazji robi sporą dziurę w swoim żagielku.
Chłopak widząc co się narobiło mówi: rozwalił mi Pan moją nową deskę za dwa pencet.

Pan mówi: pierd*l się. Ja mam rozjebany żagiel a ty gówniarzu pozostawiłeś swoją deskę na wodzie bez opieki!

Świadek mówi:Nic się Panu nie stało? O chyba rozwalił Pan mu deskę.

Pan mówi: obaj się pierd*lcie!

Pan zbiera swoje zabawki i idzie po zatoce do swojej przyczepy. Chłopak idzie za nim. Spacer trwał od MM do Solara, bo pan dość daleko się wypuścił (dwie butelki wody w trapezie świadczyły o tym, że planował jakiś dłuższy trip. Świadek płynie po mnie i razem w bezpiecznej odległości asekurujemy pana do jego przyczepy. Lądujemy latawce na Solarze i czekamy aż pan dojdzie spokojnie do brzegu. Pan porzuca swój sprzęt przy brzegu (ale jak widać nie nauczony przed chwilą zdobytym doświadczeniem zostawia go w wodzie i z statecznikiem odwróconym do góry) i stara się uciec między przyczepy. Znajdujemy go.
Starszy Pan mówi: chcecie mieć kłopoty?! Zaraz zadzwonię na policję! A poza tym jestem profesorem akademickim i na WSie pływam już 20 lat! (

Mówi jeszcze parę innych, nic nie wnoszących zdań a my widząc że pan traktuje nas protekcjonalnie i w ogóle nie ma w planach zmiany nastawienia postanawiamy też zadzwonić na policję.
Policja przyjeżdża i spisuje protokół ze zdarzenia. Nie rozstrzygają czyja wina, tylko mówią, żeby uczestnicy zajścia dochodzili swoich praw w sądzie.
Po pożegnaniu policji odpalamy latawce i wracamy zniesmaczeni do siebie na MM.
Całe zdarzenie mogłoby mieć zupełnie inny przebieg, gdyby ów starszy pan (który na marginesie raczej śmierdział groszem, sądząc po roczniku jego przyczepy usytuowanej na Solarze w pierwszym rzędzie od zatoki oraz po nad wyraz obfitym silikonie, jaki prezentowała jego o połowę młodsza partnerka

Oj chyba jeszcze się z panem spotkamy jeszcze na wodzie….
Ot taka weekendowa anegdotka.

Pytanie moje brzmi: jak oceniacie nie zachowanie zgreda, tylko sam wypadek na wodzie

Czy na 100% wina była po stronie WSa a może się mylimy
