To jest chyba największa tragedia w historii surfingu.
Tragiczne wiadomości z Niderlandów. Scheveningen. Wschodni falochron. 11 maja po godzinie 18.
Wiatr NNE 25kts słabnący wieczorem. Rozkołys do 3m i prąd wiatrowy do 2kts z powodu północnego wiatru wiejącego ponad 24 godziny z porywami do 40kts.
Poniżej podsumowanie lokalnych wiadomości.
Grupa około 10 doświadczonych i bardzo doświadczonych lokalnych surferów znających spot jak własną kieszeń trenowała bodysurfing w strefie przyboju po stronie nawietrznej portu.
Wysoka Woda o godzinie 1850. Nie znam dobrze prądów lokalnych jednak wydaje mi się że do 18 był odpływ pływowy (prąd pod wiatr) a potem prąd pływowy zmieniał się powoli na południowy.
Prąd wiatrowy działał na południe. Łącząc te dwa wektory prądowe można było spodziewać się nadzwyczajnego dryfu, który spowodował kumulacją w narożniku plaży białkowej piany wytwarzanej przez glony które kwitną o tej porze. Jej ilość zaskoczyła wszystkich. Miała średnio około metra wysokości a miejscami wg świadków nawet 2 metry.
Powrót do brzegu ze strefy przyboju przez pianę okazał się zgubny.
Z sześciu surferów którzy wciąż byli na wodzie około 1900 przeżył tylko jeden.
Reszta utknęła w pianie.
Przyczyna ich śmierci będzie badana. Próbki piany zostały pobrane do badań laboratoryjnych aby określić jej wpływ na rozegrany dramat.
Przypuszcza się, że surferzy zostali odcięci od powietrza przez pianę wdychając ją udusili się. Jak narciarze pod lawiną.
Akcja ratunkowa wyglądała dramatycznie. Ratownicy w pianie, helikopter próbujący rozproszyć zgromadzoną pianę, wysięgnik na falochronie.
W poniedziałek wydobyto do nocy 2 ciała. We wtorek rano kolejne 2. Jedno ciało widziano w morzu ale nie zdążono podjąć.
Tragedia ta pokazuje, że nawet najlepszym (ponoć dwie ofiary były ratownikami) na domowym spocie może wszystko się spier......
Okazuje się, że świetna sprawność fizyczna, doświadczenie na wodzie, doskonała znajomość lokalnych prądów, układu dna, pływów nie daje gwarancji na bezpieczny powrót.
Wydaje mi się, że jedynym rozwiązaniem dającym im szanse na przeżycie było czekanie na pomoc w morzu lub opłynięcie z prądem falochronów i lądowanie po zawietrznej stronie gdzie piany było dużo mniej.
Ofiary miały deski bodysurf i krótkie płetwy.
Powrót do plaży przy falochronie był najgorszym rozwiązaniem bo prąd wynosił tam w morze co wydłużało lub uniemożliwiało praktycznie dopłynięcie w tym miejscu do plaży.
Przy tej smutnej okazji przypomnę groźne zjawisko jakie zdarza się bardzo rzadko na Bałtyku - sea spray który odcina powietrze przy powierzchni wody.
Czubki fal zrywane są przez silny wiatr (powyżej 40kts) i tworzy się film cząstek wody które wypełniają płuca.
Zdarzyło mi się to 2 razy. Na kajcie da się w tym pływać ale na windsurfingu robi się dramat przy glebie i długiej próbie restartu. Może zabraknąć tlenu mimo tego że siedzi się na desce.
Video z akcji:
https://www.nu.nl/280748/video/hulpdien ... wsource=cl
Relacja z warunków na wodzie przez kajciarza:
https://www.news.com.au/sport/sports-li ... 2a551e644e