onzo pisze:Grzechu pisze:Mysle ze takie wpływanie z kajtem nisko w lądującego w warunkach jak piszecie overpowered to mega niebezpieczny manewr.
[...]
A ja się nie zgodzę - podpływając do brzegu masz naprawdę sporo czasu na wyraźne zakomunikowanie, że koniecznie musicie wylądować bo macie sporo za dużo.
No wlasnie.. lądujący spodziewa się, że w tych warunkach podasz mu delikatnie kajta a nie w niego wlecisz.
Zjeby można dostać jak się robi różne dziwne rzeczy - gdy sytuacja jest podbramkowa i naprawdę ryzykujecie życiem to jest to moim zdaniem najbezpieczniejsze rozwiązanie. POza tym nie wpływasz w lądującego - on może przecież się przesunąć w lewo lub w prawo żeby lepiej złapać kite'a.
No z doswiadczenia wiem, że łątwo tak lądującego naewt przewrocic ! (wierz mi), mimo, ze szykuje sie do odebrania kajta. Jego wywrotka to pikus z tym, co po tym może zdarzyć się mi, gdy kajt sie poderwie.
Grzechu - na pewno próbowałeś wylądować w trudnym miejscu będąc w głębokiej wodzie 20m od brzegu - przy warunkach overpowered nie masz praktycznie szans zatrzymać się i opuścić kite z zenitu - zanim to zrobisz lub zanim ktoś przytrzyma Cię za trapez - już jesteś w połowie plaży.
Dokladnie takiej akcji jak opisujesz chyba nie miałem. Ale to już jest dosyć ekstremalna sytuacja. Wtedy robisz to co podyktuje ci głowa akurat w tym momencie.
Piszesz też o tym, że kite może się cofnąć w power zone - a czy taka sytuacja nie przytrafi się przy każdym innym lądowaniu
Zgadzam się, ale sugerowanie że to najbezpieczniejsza forma lądowania (gdy podplywając do brzegu zajmujesz 20x więcej powierzchni na wodzie (?) ) jęst wg mnie zła.
Wielokrotnie gdy miałem za dużo - najpierw latawiec podnosił mnie do góry gdy był w zenicie, a potem jeszcze ciężko go było wylądować, bo krawędź okna była co chwila "gdzie indziej". PRoblem taki sam. Jedyna możliwość jak dla mnie poradzenia sobie z turbulencjami przy brzegu, plaży to dość szybki ruch latawca. SZybkie opuszczanie latawca z zenitu jest prawie niemożliwe w takich warunkach, ale opuszczenie go nisko w pewnej odległości od brzegu i dopłynięcie do brzegu aż ktoś go przełapie jest moim zdaniem niezłym rozwiązaniem.
No wlasnie ja uwazam że trzymanie kajta na godz. 10 lub 2 będąc już na brzegu zalatwia sprawe.
Wiadomo, dopływasz na godz 12.
Mysle ze nie ma złotego srodka na unikniecie wypadków, chyba wszyscy już wiemy. Ale naprawde nie zgadzam się z tym co napisałeś wcześniej.
Teraz już bardziej rozumiem, co miales na mysli pisząc wcześniejszy post i po części się zgadzam, ale jak napisałem wyżej nie do końca.
