Patrząc z punktu widzenia byłego instruktora uważam, że nie ma szans przekazać w ciągu 10h nauki informacji na temat bezpieczeństwa. Właśnie dlatego, że tych informacji jest na tyle dużo, że trzeba o tym spokojnie porozmawiać, za to poziom "napalenia" kursanta jest taki, że teoria do niego nie dociera.
Do tego najczęściej kursant widzi to tak, że skoro instruktor mówi z takim wyluzowaniem o kitesurfingu, że to łatwe, spokojne, że można dobrać latawiec, że wszystko jest proste i w razie czego mamy zrywkę - no to co w tym trudnego. Tylko, że my doświadczeni kitesurferzy wiemy, że są pewne granice i w pewnym momencie trzeba zejść z wody aby uniknąć niebezpieczeństwa. A tego kursant nie widzi.
Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem dla szkółek byłyby kursy teoretyczne w bezwietrzne dni - obowiązkowe dla obozów kite'owych, ale z możliwością posłuchania przez wszystkich innych zainteresowanych. Kurs prowadziłby najbardziej doświadczony w szkółce - bo będzie wiedział najwięcej o niebezpiecznych sytuacjach. Wystarczy 1h wykład + 15 min film i wszystko gotowe. Myślę, że Koniu, Ziomek, Księciu, Zióła i wiele innych osób byłoby w stanie bardzo dużo powiedzieć o niebezpiecznych sytuacjach na wodzie i dać do zrozumienia, że ich luz dotyczący kite'a kończy się, gdy warunki zmieniają się na niebezpieczne. Koszty niewielkie - godzina pracy prowadzącego szkółkę a korzyści olbrzymie. I przewaga konkurencyjna
Co do przewidywania sytuacji to wszystko jest łatwe jeżeli chmury są widoczne. Ale chociażby miniona sobota pokazała jak może się zachować wiatr. Pływałem akurat w Kuźnicy od strony morza - cudne pływanko - równy umiarkowany wiatr side-onshore. Chmury burzowe były po drugiej stronie płw więc były mało widoczne. A wiatr jak z suszarki - wciągany do środka chmury. Znając sposób powstawania chmur burzowych wiedziałem, że należy na to uważać. Zszedłem ok 15 min zanim wiatr zmienił kierunek o 180 stopni i przypierd.... Przez cały ten czas od strony morza nie było widać żadnych piorunów, żadnych ciemniejszych chmur. Po prostu chmura przesuwała się coraz bardziej, ale nadal nad głową miałem niebieskie niebo.
Czy ktoś pływający w takich idealnych warunkach wiedziałby, że coś się dzieje? Wątpię. Po pierwsze front szedł po zawietrznej, więc teoretycznie nie powinien być zagrożeniem skoro wieje w przeciwnym kierunku (jeżeli nie wie się, że czasami jest inaczej). Po drugie był całkowicie zasłonięty linią brzegową. Po trzecie wiatr był idealnie równy, nic nie szarpało, nic nie wskazywało, że coś się zmieni.
Po 4 wiatr odwrócił się na ok 0,5h przed burzą więc ani nie padało ani nie grzmiało ani nic.
Wyobrażam sobie podobną sytuację z kimś kto tego nie zauważy, jest 300m od brzegu na głębokiej albo płytkiej wodzie i nagle dostaje 20-30węzłów od brzegu na latawcu 10-12m. Nie byłoby za ciekawie.