
W sporcie, którego jesteśmy pasjonatami sytuacja jest szczególna. Przede wszystkim jest to sport nowy, więc każdy kto się uczy, ale także ten który uczy w pewnym stopniu zawsze eksperymentuje. Nie ma tu kadry instruktorskiej z większymi doświadczeniami, która może na pewno powiedzieć, że jest w stanie nauczyć kogoś bezpiecznego kitesurfingu. Ważne jest jednak aby przekazywać jak najwięcej cennych informacji, ale o tym może za chwilę.
Druga sprawa to kwestia rozsądku osób, które swoją przygodę z kitem dopiero zaczynają. Jeżeli taka osoba uczyła się w dobrej szkółce to ma szanse nie popełnić wielu błędów. Piszę "ma szansę" bo jednak niezależnie od rodzaju i jakości kursu większość osób wcześniej czy później znajdzie granicę swoich umiejętności/możliwości. Pierwsze skoki, pływanie przy silniejszym wietrze - tego typu "zabawy". Albo się uda albo nie. No ale kiedyś trzeba spróbować.
Większy problem jest wtedy gdy ten ktoś próbuje nauczyć się samemu. Nie ma wtedy żadnego doświadczenia, nie zna prawdziwych możliwości latawców, nie czuje respektu do wiatru, morza, nie spodziewa się, że kite generuje tak dużą moc. O tym kiedy było niebezpiecznie dowiadujemy się po fakcie - najczęściej na forum, z relacji znajomych. Ktoś źle upadł, przeciągnęło go po przyczepach, przyszedł szkwał i wylądował na kamieniach, chciał się uczyć latać na polu za płotem przy niewielkim wietrze 5B z małym kitem 12m...
Według mnie podstawowym sposobem na zmiejszenie liczby takich wypadków jest przede wszystkim sprzedawanie latawców razem z kursem. Nie powinno być możliwości sprzedania latawca osobie całkowicie "zielonej", która nie wie co i jak, ale chce spróbować samemu bo na kurs szkoda kasy. "Wiesz, kumpel coś tam pływa, to mnie nauczy. A że chcę mieć kite'a na nasze warunki to przy mojej wadze 18-20m na początek będzie ok. I niech to będzie jakiś z wyższym AR bo przecież amatorem to ja zaraz nie będę..." Kite'y kosztują tyle, że dodatkowy kurs 4h jak dla mnie nie jest dużym wydatkiem. Tym bardziej, że każda firma mogłaby to odpowiednio połączyć (z reguły po kursie są przecież rabaty a 5% od 4000 to 200zł) i wtedy cena kite'a albo zostanie taka sama, albo do niej trzeba będzie dorzucić max 200 zł za kurs obowiązkowy. Gdy ktoś już taki kurs skończy to będzie miał certyfikat - wtedy może kupować sobie jaki chce sprzęt. Oczywiście - szansa na przekręty jest spora, ale nawet jak ktoś po kursie będzie kupować kite'a dla swojej babci to jest to już jego (i babci) głupota, bo sam wie czym to grozi.
Kolejna sprawa to kwestia kursów. Niestety w tym roku na wodzie pojawiło się wielu nowych riderów, którzy sprawy bezpieczeńśtwa gdzieś pominęli. I nie wierzę, żeby to była tylko kwestia totalnej olewki. Raczej wydaje mi się, że tych zasad im nie wpojono. W tłoku jaki panuje w sezonie na popularniejszych spotach takich jak półwysep czy Rewa ciężko jest pływać gdy nagle znajdzie się grupka niedoświadczonych kajciarzy. I niezależnie od tego co mówią inni - jak dla mnie - to właśnie kiciarze, a nie windsurferzy stanowią większe zagrożenie. Kajciarz zajmuje dużo większą przestrzeń, jeżeli warunki są trudne, a kajciarz niedoświadczony, spokojnie można strefę "rażenia" kitem pomnożyć x2 x3. Osoboa po kursie 4h, której nie przekazano zasad, jest nieobliczalna. Wydaje jej się, że coś tam potrafi, więc może próbować pływania, stawania na desce etc. Oczywiście robi to gdy tylko wieje, a że przyjeżdża nad wodę w weekend bo wtedy tylko może, to wiadomo jak to wygląda. Mnóstwo windsurferów, w szkółkach i indywidualnie, wielu kitesurferów pływających, szkółki uczące kolejne osoby i do tego początkujący kitesurferzy. Ci gdy się uczyli to każdy wpływający im przed nos im przeszkadzał. Ale teraz szkółkami a także innymi osobami w wodzie i na wodzie się nie przejmują i wachlują kitem przez cały spot, a czasem nawet wzdłuż kilku kempingów. No bo przecież oni się uczą... Nie - "doskonalą umiejętności".
Wydaje mi się, że osoby po kursie powinny pamiętać o następujących zasadach:
1. Jeżeli to możliwe, nie doskonalić swoich umiejętności na wyjątkowo zatłoczonym spocie. Jeżeli to możliwe uczyć się poza weekendami, a jeżeli tylko te wchodzą w grę, to próbować szukać takich miejsc, gdzie jest małe ryzyko, że możemy komuś lub sobie zrobić krzywdę. Dobrym rozwiązaniem jest odejść, albo spłynąć bodydragiem (przy side-shore jest to możliwe), trochę dalej od brzegu i uczyć się z dala od chociażby szkółek windsurfingu, które też nie wiedzą jak się zachowywać w "towarzystwie" kite'ów.
2. Osoby które są powyżej nas mogą nam wpłynąć na głowę, ale to na osoby które są bardziej z wiatrem należy uważać. One mają przed nami pierwszeństwo (bo nas przecież nie widzą

3. Trzeba znać swoje umiejętności i możliwości. Nie sztuka pokazać, że jesteśmy w stanie utrzymywać sie na wodzie z dużym latawcem w każdych warunkach i robić liptonki jeden za drugim.
4. Dopasowywanie sprzętu do warunków. Na początku dużo lepiej i łatwiej jest się uczyć na mniejszym latawcu, niż na gigancie w warunkach overpowered. Wiem, że niektórzy lubią czuć przypływ mocy, ale na to przyjdzie czas.
5. Bezpieczniej jest w wodzie niż na lądzie. Szczególnie w warunkach zmiennego wiatru. Doświadczenie pokazało, że gdy tylko kite jest w górze to należy go trzymać możliwie nisko i najlepiej skierowanego w stronę wody, a następnie jak najszybciej się w niej znaleźć. Jeżeli przyjdzie szkwał, który nas podniesie, to w wodzie namy większe szanse na odpowiednie zamortyzowanie lądowania niż na lądzie. Poza tym na wodzie mamy większą przestrzeń, na brzegu możemy wylądować na drzewie, przyczepie, statecznikach desek ws (nie wiadomo czemu położony statecznikiem do góry).
6. Należy stosować latawce z kilkoma systemami bezpieczeństwa. Skończyły się czasy pionierów tego sportu, gdzie latawiec nie posiadał zrywek. Teraz każda licząca się firma produkuje sprzęt z wieloma zabezpieczeniami i tylko taki należy kupować.
Jeżeli stosujemy jakiś system bezpieczeństwa zrobiony przez nas (np szeklę witcharda) należy go sprawdzić pod małym i dużym obciążeniem. Dobry sprzęt ze zrywkami to nie wszystko. Trzeba jeszcze wiedzieć jak on działa. Najlepiej więc po zakupie upragnionego latawca kilkakrotnie przetestować jego funkcjonowanie, żeby w sytuacji awaryjnej umieć się zachować.
7. Unikać niebezpiecznych spotów tzn. takich gdzie jest betonowe nabrzeże, linie energetyczne w pobliżu, falochrony, dużo ludzi na brzegu etc.
8. Pływać zawsze z asekuracją znajomych, rodziny, przyjaciół, albo przynajmniej poprosić o taką w najbliższej szkółce. Nawet jeżeli będzie to kosztowało kilkanaście zł to przynajmniej ktoś nas ściągnie z wody jeżeli przypadkiem wypłyniemy w nieznane i nie będziemy wiedzieli jak wrócić.
9. Zwracać uwagę na warunki atmosferyczne i unikać "dużych ciemnych chmurek".
10. Stosować się do prawa drogi.
W ogóle zasady poruszania na wodzie są jakoś dziwnie omijane. Coraz mniej żeglarzy o nich pamięta, mało który windsurfer potrafi powiedzieć kto ma pierwszeństwo, za to kitesurferzy prawie w ogóle o tym nie słyszeli. Gdy dochodzi do połączenia wszystkich razem to robi się już duuuży problem. Po częście jest to spowodowane tym, że tych zasad nikt nigdzie nie spisał, a już na pewno nie są to zasady przyjęte przez jakieś organizacje o osobowości prawnej, a przecież u nas co nie jest prawem to nie musi być przestrzegane. Gdy staje się prawem... wtedy to zależy...
Podstawowe zasady pierwszeństwa to:
1. Osoba jadąca prawym halsem ma pierwszeństwo przed osobą jadącą lewym halsem. Jest to podstawowa zasada obowiązująca i windsurferów i kiciarzy. Nie jest jednak ustalone kto ma pierwszeńśtwo: kajciarz jadący prawym halsem czy windsurfer jadący lewym? Wg mnie pierwszeństwo powinien mieć kajciarz, ale windsurferzy powiedzieli by przeciwnie - przecież to kajciarz im zrzuca latawiec na głowę - oni nikomu nie zagrażają

(Po rozmowie z Pablo, zostałem uświadomiony, że obecnie lansowane przez IKO jest ustępowanie WS. Zaskakujące jest to, że z tego co napisał Pablo zasada ta opiera sietylko i wyłącznie na fakcie, że KS jest nowym sportem i powinniśmy im ustępować raczej z grzeczności a nie obowiązku. Niezależnie od wszystkiego, myślę, że warto okazywać naszą grzeczność:) A tak w ogóle to co Wy o tym sądzicie

W przypadku kiciarzy możliwe jest ustępowanie poprzez podniesienie latawca bardziej do zenitu przez osobę będącą wyżej, a opuszczenie przez osobę będącą bardziej z wiatrem.
2. Jeżeli 2 riderów jedzie tym samym halsem to osoba będąca bardziej nawietrzna (bardziej pod wiatr) musi ustąpić drogi osobie bardziej zawietrznej (będącej bardziej z wiatrem, niżej). Ktoś płynący bardziej z wiatrem nie widzi co się dzieje za jej plecami i nie może przewidzieć, że jakiś kite może zaraz wylądować na jego głowie. Tak więc jeżeli tylko ktoś jest poniżej nas należy prowadzić latawiec w taki sposób aby nie zagrażać drugiej osobie. I tutaj ważna uwaga. Bezpieczna odległość to nie jest minięcie się kite'ów o 30cm. To jest głupota i przypadek. Wystarczy, że lekko stracimy równowagę i już latawce mogą się splątać. Kilka osób na tamtym świecie już wie jak to się może skończyć. Tak więc należy zachować bezpieczną odległość z założeniem, że osoba poniżej też może wykonać jaiś manewr.
3. Starajmy się wyprzedzać innych zachowując bezpieczną odległość od nich i od ich kite'ów. Pamiętajmy, że latawce mają linki o długości conajmniej 20m, więc ich zasieg jest spory. Lepiej jest więc zrobić zwrot lub nawet usiaść w wodzie i przeczekać jeżeli nie jesteśmy pewni czy się "zmieścimy" niż ryzykować "potrącenie" drugiego użytkownika akwenu.
4. Osoba bardziej nawietrzna powinna unikać skoków, jeżeli nie jest pewna czy ma gdzie wylądować. Ogólnie po skoku lądowanie jest bardziej z wiatrem i dobrze jest wiedzieć gdzie mniej więcej przebiegnie trasa naszego "lotu" i do tego założyć, że coś może pójść nie tak, więc możemy potrzebować nieco więcej miejsca.
5. Ponieważ, jak już napisałem, dużo bardziej niebezpieczne jest przebywanie z kitem na plaży niż w wodzie, to osoba, startująca z plaży ma pierwszeństwo przed osobą płynącą w kierunku plaży. Kitesurfer płynący powinien zrobić zwrot i umożiwić wypłynięcie osobie na plaży.
6. Jedyna sytuacja w której tej zasady się nie stosuje jest pływanie na fali. Ponieważ osoba spływająca do brzegu, płynąc na fali ma ograniczoną manewrowość, to właśnie ona ma pierwszeństwo przed osobą wypływającą. Zasada ta może nie jest łatwa do zrozumienia patrząc na polskie fale, ale przy kilkumetrowej fali dobrze jest jej przestrzegać.
Te wszystkie zasady powinny być przekazane przez instruktorów i wpajane do bólu. Przy tłoku jaki jest w Rewie, Chałupach i innych popularnych miejscowościach nie stosowanie się do nich może się naprawdę źle skończyć. Dobrze by było gdyby doszło do uregulowań dotyczących prawa drogi pomiędzy kiciarzami a ws. Ale to już inna kwestia.
Bardziej spójną wersję tych zasad znajdziecie na http://kiteportal.pl/?kite=info&cmd=show&id=69
Na koniec chciałbym jeszcze poruszyć kwestię uczenia się na lądzie. Otóż jest to dobra metoda, ale przy stosowaniu naprawdę małych latawców. Najlepiej robić to jednak za pośrednictwem szkółki, bo takowe istnieją (zimowe szkolenia prowadzi np.: kite.pl, Airman Kite Qlub i pewnie kilka innych). Uczenie się skakania zanim go dobrze opanujemy jest idiotycznym pomysłem i kończy się przynajmniej mocnym obiciem, najczęściej połamaniem tego i owego, ale może skończyć się jeszcze gorzej. Tak więc odradzam tego typu próby.
Jeżeli ktoś koniecznie chce uczyć się samemu na lądzie żeby mieć wprawkę przed próbami w wodzie to uważam, że powinien maksymalnie dużo czasu spędzić z małym latawcem treningowym, a potem próbować na nieco większym latawcu, najlepiej na najniższym dostępnym rozmiarze latawców już przeznaczonych do pływania (z reguły jakieś 4-6m). Uczenie się tylko na szkoleniówce nie pokazuje jak latawiec naprawdę ciągnie i możemy odnieść wrażenie, że kitem można machać w lewo i w prawo i nic się nie stanie a tak przecież nie jest. Takie próby również powinny dbywać się z asekuracją. No i przede wszystkim 100x
się zastanowić zanim będziemy samemu próbować się nauczyć.
Co należałoby zmienić?
Uważam, że jest kilka rzeczy, które można by było zrobić aby ten sport był bezpieczniejszy. Kwestia rozwagi riderów jest na pewno jedną z nich, inne to np.:
1. Stworzenie wreszcie stref w bardziej uczęszczanych spotach. Podział akwenu na miejsce dla ws i ks, jest może nie przez wszystkich akceptowany, ale jest to sprawdzona metoda na zwiększenie bezpieczeństwa i zmniejszenie ilości kolizji,
2. Stworzyć "dekalog" kitesurfera dotyczący zasad postępowania na wodzie, tak aby ani sobie ani innym nie zrobić krzywdy. Tablice z tymi zasadami mogłyby stać przy każdej szkółce lub nawet na kazdym spocie w widocznym miejscu. Jest szansa, że jeżeli 50% to przeczyta, to 10% się do tego zastosuje,
3. Sprzedawać tylko latawce z safety-systemami dobrej jakości,
4. Sprzedawać latawce tylko osobom po kursie, albo szkolić tych, którzy chcą dokonać zakupu. Jeżeli dystrybutorom zależy na czymś więcej niż tylko na $ ze sprzętu to taki kurs nie powinien być problemem, a przecież obroty szkółki się zwiększają,
5. Zwiększyć ilość przekazywanych na kursach informacji o zasadach bezpieczeńśtwa,
6. Tak zmienić czas trwania kursu, aby osoby po kursie podstawowym kursanci potrafili jako tako pływać (albo przynajmniej nie nazywać 4h kursu kursem podstawowym, lub uświadamiać kursantów, że podczas 4h zbyt dużych umiejętności nie zdobędą).
7. Pomagać sobie w trudnych sytuacjach. Na szczęście większość kitesurferów pomaga sobie z oczywistej przyczyny, że trudno jest sobie poradzić chociażby przy startowaniu i lądowaniu, ale ważne jest także, aby różne osoby zwracały na siebie uwagę na wodzie i w razie czego pomogły podnieść latawca lub wezwać pomoc.
No i to chyba na tyle. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy to przeczytają dodadzą jakieś uwagi od siebie. Jeżeli gdzieś popełniłem błąd - poprawcie mnie. Nie pisałem tego po to, żeby okazywać moją wiedzę, tylko po to, że liczę na stworzenie spisu podstawowych informacji dotyczących bezpieczeństwa w kitesurfingu. Jeżeli pomożecie mi w tym to może dzięki temu powstanie naprawdę obszerny, solidny artykuł, może wstęp do jakiegoś przyszłego podręcznika szkoleniowego (skoro już mamy uczelnię z ks to podręczniki by się też przydały

Peace