Ciekawostki z podróży, czyli luźny początek relacji
1. Sezon na blackouty! Z elektryką coraz gorzej ;(
Trzeba się przyzwyczaić do wyłączeń prądu na terenie Cape Town czy okolic. Dotyczy to także bogatszych dzielnic takich jak Table View. Skutkuje to tym, że wszystko przestaje działać - internet, światła drogowe, sklepy, nie można zatankować paliwa. Coraz więcej domów i sklepów, stacji benzynowych ma własne generatory prądu.
Jeśli akurat jedziemy przez dzielnicę z wyłączonym prądem, robi sie mega korek. Jednego z dni gdy jechałem w stronę Muizenberg , korek ciągnął się od Brooklyn praktycznie do dzielnic township. (jakieś 25-30 km). Nie ma prądu? Jeśli akurat jesteśmy bez paliwa na prowincji lub jedzenia mamy problem
ale... nic to. Planując podróż lub co robić danego dnia warto patrzeć na komunikaty Eskom (lokalny monopolista w produkcji elektryczności):
https://twitter.com/Eskom_SA2.
Transport:
Większe korki, skutek wyłączeń prądu lub remontów. Lokalesi mówią ze to rozprężenie po śmierci Mandeli w zeszłym roku. Coś w tym jest... biurokracja zaczyna się szerzyć. Gdy ktoś myśli o dłuższej wizie, czeka na nią sporo czasu. Np. 90 dniowa, to czas oczekiwania 4-6 tygodni. Wizy "pracownicze - 4/8 miesięcy (!!!). Natomiast 30 dniową przy przybyciu do Cape Town dostaje się na lotnisku od ręki, bez problemów.
3.
Paliwo - benzyna:
ok 9,80-10,2 randów czyli jakieś 3,2-3,5 pln za litr. Jako że jest lepszej jakości, wychodzi na to że 100 km przejedzie się za jakieś 55-60 % polskiej ceny. Zalewa się bak i się zapomina
*** 1 Rand to ok 0,32-0,32 PLN czyli ok 9,7-10 randów za dolara po wymianie.
4.
Internet
Działa gorzej niż rok temu. Albo więcej ludzi korzysta tu lokalnie albo tną zasięgi. Nawet w centrum zdarzają się duże dziury. Tak więc żeby przesłać film czy foty trzeba mieć czasem szczęście. Lepiej mieć własny internet/hot spot (data karta do telefonu). Ja kupiłem kartę z doładowaniem za 200 randów, wystarczyło do pracy, maili i bieżącego uploadu materiałów na fb czy instagram Nie wiem dlaczego, imageshack ciągle mi wywalało ;p Nawet RB spasował ze streamingiem zawodów... ale chłopaki z Dirty Habits zrobili relacje z Iphone wczoraj i kamery dzisiaj.
4.
Alkohol
ciekawostka, jeśli ktoś jeszcze nie zanotował będąc tam: poza barami i restauracjami, w niedziele - nigdzie się go nie kupi. Zakaz konsumpcji alku na plażach czy miejscach publicznych - przestrzegany przez lokalesów, chlewu nie ma.
Ceny: bardzo dobre winka -od 9,5 randa do 30 randów. Piwo: 10 do 30 randów.
5.
Wiatr w 2015, styczeń/luty.
Było co najmniej dziwnie ( o czym pisałem wcześniej)... porannych sesji nie było. Tylko to co rozwiało się po południami. Za wiatrem trzeba było sporo jeździć - do Hermanus (płaska woda) lub Langebaan (chop) , Shark Bay (płaska woda). Gdy była dobra prognoza - pływaliśmy na Table View lub jadąc w kierunku Hermanus lub za Big Bay. Jest dużo dobrych spotów, gdzie kilometrami nie spotkamy nikogo. .
Najlepsza sesje miałem na secret spotach na Oceanie Indyjskim, na falkach - puste plaże, zero ludzi, zero tłoku na wodzie, idealne sety fal i płaskie między falami gdzie można było ciąć dowoli triki czy z kickerów czy z wody. Uprzedzając pytanie - tak pływałem nie tylko na Catalistach/po barze to widać.
Niektórzy nie wierzyli w wiatr (jak połowa ludzi siedzących na Table view i okolicach), skutek taki że 2 razy - były takie właśnie pustki przez 2-3h na spocie /Shark Bay
Jak już się rozwiało było grubo na 7 i 9 m kite. Winda tutaj spora, jak już pojawi się termika i wilgotne powietrze.
No i kilka nowych trików wpadło
do kolekcji.
Gleb zresztą też haha LOL. Blinda jeszcze nie ogarnąłem dobrze.
6.
Rekiny -jeśli nie pływa się koło kolonii fok, pingwinów, morświnów albo po zmroku - ryzyko praktycznie jest zerowe. Na głównych plażach i w większych miejscowościach, są odpowiednie alerty/wywieszone kolory flag i instrukcje postępowania na wodzie.
7.
Lokalne atrakcje
Sporo zwiedziłem - polecam Lions Head, Górę stołową, zatoki od Cliffton do Cape Point, przylądek Cape Point, złota mila od Kalk Bay do Muizenberg, spoty surf - Maizenberg czy okolice Hermanus, dla tych co są bardziej odważni - township miasta/dzielnice gdzie są tylko lokalesi a biały jest "zjawiskiem zoologicznym". Sporo fajnych rzeczy jest też w samym Cape Town - nowy wakepark (2 słupy) od Dirty Habits w kamieniołomach + impresska
gdzie przygrywał Len10
Bo-Kaap /kolorowe domki, zakupy w Waretfront, chillout w Cliffton (taka lokalna "francuska riwiera"), burgery na Big Bay + śniadanie na trawie.
Mieszkałem 2 ulice od plaży na Table view, więc tylko chwila i wskakiwało się na sesje na wodzie, przechodząc główną ulicę.
Najważniejszy punkt to też Carlucci /kawiarnia/ na Table View, gdzie spotyka się czołówkę raiderów oraz Mystic House
czy też po prostu spotyka z ziomkami.
8.
Zawody RB KOTA... wiatr mocno pokrzyżował ale na 3 raty w końcu się odbyły. Napisze o nich później jak ogarnę się ze zdjęciami.
Jak nie wiało, zawsze można było sobie "dodać skrzydeł w lokalnym sklepie
)
CDN...