To zależy od przypadku każdego człowieka, jak łapie zajawkę lub nie, czy traktuje naukę czy rozwój jako wyzwanie.
Z tych 7 czy 5 tyś ( co do których bardziej bym się skłaniał) zostaje mniej 10%. To kwestia determinacji, kosztów, logistyki o której piszesz.
To nie jest tak, że w wake nie masz wyzwań. Może i lewo/prawo jest szybciej ale na przeszkodach czy z krawędzi nie jest tak łatwo. Swoją liczbę gleb trzeba przyjąć jak ma być postęp. Może to inne wyzwania, ale są
I jest duża liczba osób która pasuje z ambitniejszych rzeczy bo nie każdy ma akurat takie potrzeby. Ale są tacy i nie są to jednostkowe przypadki którzy chca skakać z krawędzi czy kręcić rotacje na przeszkodach. Niezależnie od wieku czy płci
Nie stawiałbym tezy że są to inni klienci. To w dużej mierze podobni - są i tacy którym wystarczy piknik na wyciągu w weekend, są i bardziej ambitni którzy chcą się rozwijać. Podejrzewam że proporcja między jednymi a drugimi jest podobna co w kite i pływającymi freeride a klepiącymi triki/skoki.
Co do Półwyspu, tu opinie są podzielone. Ja tam lubię Hel (nawet w celach towarzystkich), są tacy jednak którym wake zastąpił kite, właśnie ze względu na tłok, kasę czy inne rzeczy które tam znajdują. Ale nie mnie mówić co jest lepsze lub gorsze - oba sporty uważam za wspierające się i przynoszące nawzajem więcej ludzi na wyciągach czy spotach. Poza tym dzięki wake, za jakiś czas będzie więcej pływało w butach na kite.