Mająć 4h w samolocie napisałem poniższe. Mam nadzieję, że może komuś się przyda. Pamiętajcie, że jest topisane przez osobę, która spędziła pierwsze dni w Maroko i dotyczy to jednego tygodnia w lipcu. Jak najbardziej subiektywne! Skala 0-10.
Ilość wiatru: 10Wiało przez 24h każdego dnia. Jak ktoś chce tłuc rekordy godzinek to nie spotkałem bardziej skutecznego miejsca na globie.
Jakość wiatru: 4Wyjątkowo szkwalisty. Stały kierunek przez 24h. Dla początkujących najgorsze znane mi miejsce. Dla zaawansowanych wymagający wiatr. Dla ekspertów wyśmienite miejsce do treningu w tak specyficznych warunkach.
Od wschodu słońca do 1000 wiatr słabszy – średnio 15kts.
Od 1000 do południa – średnio 20-25kts.
Od południa do zachodu słońca – średnio 25-35kts
Przez 6 dni pływałem 27h z czego 20h na 5m i 7h na 7m. Miałem ze sobą 9m – nie dotknąłem.
Freestyle: 5Podobnie jak z jakością wiatru. Fatalne miejsce dla początkujących itd.
Mało spotów z płaską wodą. Najlepsze miejsce to skałka przy rozlewisku rzeki na południu od Club Mistral. Lagunka daje do 80m idealnie płaskiej wody. Głęboka na max 1m. Tam głównie trening na lewy hals. Niestety tylko w okolicach wysokiej wody – od 1h (księżyc widoczny w połowie) do 2h (nów lub pełnia) przed i po wysokiej wodzie. Inne spoty z płaską wodą jednak z ograniczonym dostępem – SW cypel wyspy Mogador (200m płaskiej wody z lekkim czopem) oraz pomiędzy główkami portu a ostatnią wysepką (300m płaskiej wody bez czopu). Nie widziałem, aby ktokolwiek pływał na samym rozlewisku rzeki przy Diabacie. Poza tym przy okresie fali 10s plus super wypłaszczenia pomiędzy Club Mistral a skałką (1km). Niestety może być tłocznie.
Secret spot:

Wave: 2Lipiec to nie okres na fale. Przez 6 dni pobytu miałem 5 dni z okresem 5s i jeden z 10s. Wysokość fali marna – do 1m w przyboju mimo, że na oceanie rozkołys dochodził do 3m. Jedynie dobre miejsce na łamiące się dobrze fale to przestrzeń pomiędzy Club Mistral a skałką. Przy okresie 10s da się spokojnie zakręcić 3-4 razy.
Racing: 9Kapitalne miejsce do treningu silno-wiatrowego. Jedynie może brakować wiatru poniżej 10kts. Mnóstwo przestrzeni, sporo rozstawionych bojek, brak przeszkód pod powierzchnią wody, piaszczyste plaże. Można trenować od świtu do zachodu słońca czyli 15h dziennie.
Foil: 9Podobnie jak wyżej.
Air style: 10Mega silne szkwały pozwalają na orbitalne loty na obu halsach.
Miejsca dla początkujących: 0Podkreślam, że to nie miejsce do nauki pierwszych kroków. Nie dajcie się skusić statystyką wiatru. Ilość w tym miejscu nie ma nic wspólnego z jakością.
Miejsce dla średniozaawansowanych: 3Owszem godzinki można klepać ale będziecie sfrustrowani szkwalistym wiatrem. Jeden błąd może kosztować wiele niemiłych wspomnień.
Miejsce dla zaawansowanych: 6Jak ktoś potrzebuje poprawić licznik godzin na wodzie – lepszego miejsca nie znam w lipcu.
Miejsce dla ekspertów (nie wave): 8Idealna miejscówka do treningu w ekstremalnych warunkach.
Miejsce na wyjazd rodzinny: 7

Medina ,czyli stare miasto, jest główną atrakcją. Każda z bram to istny wehikuł czasu. Przechodząc, cofamy się o co najmniej 200 lat. Akurat ta medina wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Poza nią takie wyróżnienie otrzymało 6 muzułmańskich miast. W wąskich uliczkach kryją się malutkie sklepiki, galerie wyrobów drewnianych i obrazów, hotele i restauracje. Nie sposób zajrzeć do wszystkich. Nawet ostatniego dnia odkrywaliśmy nowe przejścia , a w nich takie niespodzianki jak szwalnia czy zakład stolarski. Koniecznie trzeba zaglądać do środków zajazdów (raid). Strasznie podobał mi się ich wystrój i architektura. Parę razy wybieraliśmy się do nich na śniadania.


Szerokie i czyste plaże ze słońcem opalającym na mahoń, a nie przepalającym jak brazylijski grill to druga atrakcja. Ładnie oznakowane i chronione kąpieliska. Niestety woda jest tutaj zimna. Jak dzieciaki chcą taplać się cały dzień w morzu polecam zabrać im pianki. Nurkowanie i snorkling – super sprawa przy porcie i Mogadorze -wysepce naprzeciwko, ale niepopularne i raczej dla zaawansowanych ze względu na prąd i trudne dostęp.

Dokuczliwy jest wiatr. Polecam plaże przy samej medinie – najlepiej pod murkiem promenady. Tam wieje centralny offshore , szerokość plaży zależy od pływu( od 1 metra do 700). Z każdym metrem na południe wzrasta siła piaskowania. Upierdliwe na dłuższą metę. Polecam zabrać ze sobą parawan.
PS. Jak ktoś chce zostać szybko milionerem to niech pojedzie tam ciężarówką z parawanami. Oni jeszcze nie wpadli na ten pomysł!
Jak wygląda ręcznik na plaży?

Jazda na koniach i wielbłądach po plażach. Każdemu musi się to podobać.
Mając wypożyczone auto warto pojeździć po okolicach (Sidi Kauki, Mouley). Ładne krajobrazy mimo dominujących monotonnych kolorów piasku, oryginalne klimaty: drzewka arganowe objadane przez kozy, lokalesi podróżujący na osiołkach, swobodnie pasące się dromadery.
Miejsca na wyjazd solo: 1Cóż tu pisać? Alkohol w wybranych lokalach (podczas ramadanu może ma go jedynie 10% lokali) jest bardzo drogi. Za butelkę małego piwa w przeciętnej knajpie płaci się 15-25PLN. W sklepach nie widziałem żadnego alkoholu. Jak ktoś jedzie na pływanie i potrzebuje roketfjul to sklep wolnocłowy na lotnisku, z którego się wylatuje jest najlepszą opcją. Nie widziałem typowych klubów nocnych. Haszysz oferowany jest na ulicach mediny, a na promenadzie ciasteczka z marihuaną. Całkiem powszechna rzecz. Cena wyjściowa 100PLn za gram.
Zakwaterowanie - 8 Mieszkaliśmy w apartamencie La Galiote na południu Essaouiry w drugiej linii zabudowań – idealna miejscówka dla kajciarzy. 10 minut z laczka do mediny i 1 minuta na spot. Parę razy dmuchałem latawiec pod domem, bo nie chciało mi się wracać z pompką do domu. Startowałem i wracałem na plaży na wysokości domu. Raz skorzystałem z parkingu przy Club Mistral. Sam apartament zaskakująco czysty i przestronny. Przemiła włascicielka świetnie władająca angielskim. Z okien drugiego piętra ograniczony widok na ocean:

Widok z 3 piętra dużo lepszy. Za to świetnym panoramiczny widok z tarasu na dachu:

Cena za tydzień dla 4 osób 525€.
http://www.residencelagaliote.com/en/index.htmlOferta hoteli i apartamentów raczej bogata. Na rondach stoją lokalesi i machają kluczami do oferowanych apartamentów.
Czytajcie opinie użytkowników np z booking.com i uważajcie na pluskwy.Widzieliśmy na śniadaniu panienki zagryzione przez nie.
Kuchnia: 4Spodziewałem się czegoś lepszego, bo to przecież była kolonia francuska. Niestety okazało się proste jak tutejszy przeciętny standard życia. Restauracje mają ograniczony wybór. Kuszą oryginalnym wystrojem, klimatem a nie zapachami i jakością serwowanych potraw. Potrawy są banalnie skomponowane bez zachowania kulinarnych zasad.
Najpopularniejszy jest tutaj tajine czyli obiad w glinie. Dusi się w kociołku rybę, kurczaka albo mięso i podaje się go na stół. Zero finezji, słabo doprawione, za to przynajmniej zawsze gorące.
Polecam śniadania w medinie. Za 10PLN można najeść się pysznym pieczywem i dopić rewelacyjnymi sokami i smaczną kawą. Najfajniejsza knajpka na śniadania to najstarsza piekarnia Driss na przeciwko meczetu przy placu i bramie portowej. Niech nie zmyli was skromna fasada piekarni. W środku jest bardzo klimatycznie i smacznie:
Owoce morza – tylko rozczarowanie. W Polsce mrożone lepiej mi smakuje jak sam sobie je przyrządzę.
Baranina – nie polecam w tanich turystycznych knajpach – nie potrafią pozbyć jej nieprzyjemnego zapachu. Za normalnie smakującego baranka trzeba zapłacić 50PLN (bez dodatków!).
Wołowina – słabo – zwykle żylasta i zdarzało mi się trafić na podaną prawie na zimno. Jeżeli ktoś musi to polecam keftę czyli mieloną wołowinę. Da się łatwo zgryźć i przełknąć. Steki? Zapomnijcie.
Kurczak – OK - szczególnie w kociołku.

Ryby – sola była najsmaczniejsza. Reszta nie zachwyciła. Łosoś podawany w sałatkach smakował jak surowy. Byliśmy w szoku, że mimo bogatej oferty na targu rybnym, menu w restauracjach składało się zwykle z jedynie 5 potraw „seafood”.
Pieczywo i wypieki – przesmaczne. To jest najlepsza strona marokańskiej kuchni. Chyba nawet lepsze niż to co jadamy w Polsce.
Owoce i warzywa – mały wybór. Nie przykładają wielkiej uwagi do sałatek. Typowa marokańska to drobno pokrojone ogórki, pomidor, cebula, oliwka z pestką i posypane przyprawą.
Soki – super smaczne. Tylko ze świeżych owoców. Normalnie ambrozja. Do tego tanie bo od 4 do 6PLN za dużą szklankę.
Najbardziej popularna herbata – mięta. Mocno słodzona.
Ilości dań raczej kobiece. Jak ktoś potrzebuje jadać żelazne porcje – hm, wyda sporo lub będzie pakował się tanim pieczywem.
Porozumiewanie się : 7Chyba wszyscy mówią tutaj po francusku. Angielski – można się dogadać w miejscach dla turystów. Poza nimi – zapomnijcie.
Lokalesi - 6Większość mieszkańców to Berberzy. Znacznie przyjaźniejsza dla turystów nacja niż np. egipscy Arabowie. Zdarzało się nam być zaproszonym do warsztatów na pogaduchę, prezentacje, herbatkę bez jakiejkolwiek próby sprzedaży.
Dużo biednych ludzi żyjących w prymitywnych warunkach to rzecz do której trzeba się przyzwyczaić.
Nie ma wszechobecnej nachalności. Sprzedawcy na głównych ulicach medyny zaczepiają ale często w wesoły sposób i nie mordują wzrokiem lub arabskimi obelgami jak się nie zakupi oferowanych artykułów. Mouley – to wyjątek. Tamte dzieciaki to jakiś koszmar. Myślałem o szybkim rozpaleniu ogniska i spaleniu ich żywcem.
Komunikacja - 8Dojazd z Agadiru i Marakeszu prosty i dobrze oznakowany. Jakość dróg przyzwoita. Droga z Agadiru bardzo kręta. Ładna widokowo. Przejeżdża się wzdłuż paru dobrych spotów surf. W sumie 180km z lotniska zajmuje 3h bitej jazdy. Sporo policji na drogach. Miejcie zapięte pasy!
Taxi – rozpadające się zwykle Renault lub Mercedesy z lat 80-tych w charakterystycznych kolorach niebiesko-białych. Tanie. Jak ktoś nie zamierza podróżować po okolicznych spotach to nie wiem czy warto wypożyczać samochód.
Wypożyczalnie – sporo online. Trafiłem dzięki Rolnikowi na całkiem przyzwoitą. Nasza mała KIA miała raptem 45tys km przebiegu, klimat, 4 drzwi, CD i kosztowała coś około 900PLN na tydzień. Zrobiliśmy w sumie tylko 700km.
Benzyna – 5PLN.
Bezpieczeństwo - 8Wygląda na bezpieczne miejsce. Nie mieliśmy żadnych problemów. Dziewczyny same poruszały się po medinie, plaży przez cały dzień i do późnych godzin nocnych. Podkreślały, że było to poważnym czynnikiem na pozytywna ocenę naszego debiutu w Maroko. Sprzęt można trzymać w samochodzie. Można zabierać laptopy, smart fony bez obawy, że zostaną ukradzione z hotelu czy apartamentu. Tak przynajmniej zapewniali nas właściciele apartamentu lub restauracji.
Zakupy - 8Chyba wszystko jest robione ręcznie więc wiele turystycznych „wyprawek” ma szczególną wartość wiedząc, że było to robione niemalże na oczach kupującego. Specjalnością Essaouiry są wyroby z drewna tui, olejek arganowy oraz dywany i materiały.
Ceny: 5Niby tanio, niby porównywalne z cenami w Polsce, ale do tej pory nie kumam relacji ceny do jakości. Widząc w jakich standardach żyją lokalesi i ile zarabiają nie rozgryzłem czemu najtańszy, bardzo przeciętny dwupotrawowy obiad w taniej turystycznej knajpie kosztuje 30PLN. A w lokalnej nieturystycznej knajpce za kociołek płaci się 12-15PLN. Ceny w sklepach też nieogarnięte dla mnie. Kostka masła 10PLN. Drogie owoce. Kosmicznie drogi alkohol. Kilogram krewetek prosto z kutra 60PLN. Królewskie 120PLN. Oczywiście poza supermarketem nie ma cen w sklepach. O wszystko trzeba się targować. Nawet w restauracji można zjechać z ceny w karcie. Osobiście nie cierpię tego, ale akceptuję jako część ich kultury. Mam nieodparte wrażenie, że przy każdym zakupie jestem oszukiwany.
Internet: 7Większość hoteli, apartamentów, knajp ma Internet i to szybki. Wszystkie sieci chronione hasłem.
Inne uwagi.Ramadan.Ciekawy okres na odwiedziny każdego islamskiego kraju. Całkowity post w ciągu dnia i objadanie się po zachodzie i przed wschodem słońca. Minusem było to, że musieliśmy jadać kolacje praktycznie po 2100 kiedy lokalesi zaspokoili swój głód. Restauracje zamknięte od 1700 do 2000. Może się zdarzyć, że wpuszczano klientów o 1930. Podawali soki, chleb i oliwki. Wypełniona po brzegi knajpa była zamykana od zewnątrz i obsługa znikała na 30 minut. Potem jeden kucharz miał kilkadziesiąt potraw do przyrządzenia w jednym momencie. Wiecie jaki był tego efekt.
Koty. Niczym święte krowy w Indiach spotkać można je praktycznie wszędzie. Dzięki nim nie widać karaluchów.
Moja subiektywna ocena z punktu widzenia kajciarza: 6


