Wyjazd ogolnie fajny ale kajtowo srednio. Jak wspominalem sa cale 2 miejsca gdzie mozna poplywac.
Cala wyspa jest mocno gorzysta, miejscami ulica zweza sie na szerokosc 1 auta, po jednej pionowa sciana z ktorej spadaja takie skaly ze w asfalcie wybijaja dziury a po drogiej stronie przepasc w dol oddzielona dziurawa od spadajacych glazow barierka.
Skaly, kamulce, glazy... Zwiedzilismy cala wyspe od poludnia po polnoc szukajac spotow i nic. Nawet plaze budzace nadzieje nie nadaja sie poniewaz z pod wody co chwile gdy fala odchodzi pojawiaja sie glazy. Raz juz na sile wszedlem do wody z latawcem, noga wpadla mi miedzy kamienie i nakryla mnie fala. Na szczescie skonczylo sie obcierka nie zlamaniem.
Sama wyspa tez malo zachwycajaca w duzym stopniu przez dzialalnosc czlowieka). Wszedzie pruchniejace skaly, kepki krzakow pokryte kurzem, syfem, walajace sie smieci z morza, smieci rozwiewane przez wiatr ze smietnikow, resztki sprzetu AGD, samochodow, resztki po budowie. Obowiazuje tam ponoc dziwne prawo ze niedokonczona budowa jest zwolniona z podatkow tak wiec polowa nieruchomosci jest albo bez II pietra, albo bez dachu, albo ogrodzenie z pretow zbroniejniowych z siatka itd. Ogolnie z miejsca moznaby zrobic niezly raj ale jest smietnik. We wszelkich wcinkach skalnych gdzie robia sie mini plaze woda nanosi mnostwo syfu ktorego nikt nie sprzata. Strzykawki, klapki, plastikowe skrzynki, kroplowka

Jest brudno... to nie Dania. Ale jest dzieki temu pewien plus. Naprawde malo ludzi. Jezeli ktos chce uciec od zgielku, tlumu, bydla to wyspa jest LUX. Naprawde mozna urwac sie od cywilizacji. Ladniejsze plaze i troche wiecej porzadku panuje na wschodnim zawietrznym brzegu, jest tam wiecej hoteli i malowniczych plaz.
Nocowalismy kilka nocy w Pine Tree gdzie mozna rozbic namiot albo polozyc sie na karimatce jak my za FREE. Jest do dyspozycji lazienka, stoliczki w zamian wlasciciel oferuje jedzonko w swojej kuchni. WIekszosc nocy spalismy na plazach (temperatura idealna na sredni / cienki spiworek). Ceny w sklepach, knajpach raczej wysokie. Glownymi turystami sa niemcy, wlosi, szwajcarzy, austriacy. Cola 0,3 w knajpce 2E, gyros 2,4/3,5E, home made pasta (do kupienia w kazdym ichnim markecie) with onion and goat cheese 6E (kluski z cebula popruszone serem), gyros na talerzu 7-8E, salatka grecka 3,5/5E, owoce ogolnie 2-3E/kg (banan, jablko, brzoskwinia, nektarynka), mleko niecale 1,7-2,5E, musli, 2-3E, kakao 0,5L za 1,7-3E, chleb (wszystkie paczkowane) 2-3E, konserwy 2/5E Wiec jak ktos chce budzetowo to co mozna wepchnac do bagazu, warto wziac z PL
Pod woda bieda. Bylo troche kolorowych rybek (miejsca oznaczone na mapie) ale pozatym same skaly, zero slimakow i muszelek. Miejscami czarne jezowce (boli

Spoty... Pojechalismy na Luv gdzie prowadzona jest przez szwajcara baza kajta. Na dzien dobry uslyszelismy 15E za dzien plywania w zamian asekuracja, przechowalnia sprzetu, mozliwosc siedzenia na firmowych pufach, korzystanie z przebieralni i barku za ktory trzeba dodatkowo sie rozliczyc a do tego plywamy tylko ponizej lini windsurferow. Czyli skakac mozna tylko wyplywajac powyzej za cypelek spotu albo ponizej windsuferow gdzie do skal zostaje jakies 150m. Do tego latawce startujemy stojac w wodzie (inaczej zwracana jest uwaga), kladziemy nie za blisko windsurferow (inaczej zwracana jest uwaga), jezeli ktos ma problemy z ostrzeniem jak uczacy sie kumpel i wyladuje na przeciwko szkolki kajta odrazu mamy zwracana uwage, jezeli podskoczymy za blisko windsufera, podplywa motorowka i zwracana jest uwaga a jak sie nie dostosujemy mozemy byc usunieci ze spotu pod grozba policji i na koniec gosc mowi do mnie "we're riding same wave so pay if you want fly".
W tym momencie potesknilem za Polska, czystym milym piaseczkiem i wolnoscia ktora kojarze z kajtem. Nie jestesmy burakami, nie robimy zamieszania na spocie, szanujemy innych itd a na dzien dobry zniesmaczyli nam plywanie.
Zaczelismy szukac czegos na wlasna reke, pytac itd i trafilismy na II spot czyli secret ( nie wiem kto te nazwy wymyslal) Secret znajduje sie tuz przy lotnisku jak zjedza sie z asfaltu na Diakofitis. Kawalek plazy gdzie zmiesci sie pare latawcow. Nikt sie nie czepia, miejsca pod dostatkiem, zwykly "dziki spocik". Sa jednak wady."Gusty as hell my friend" Tak uslyszelismy i tak bylo. Powietrze przechodzi nad kawalkiem wyspy i nastepnie leci wzdluz ladu, teren plus termika powoduje ze wiatr mamy sporo silniejszy niz na LUVie i baaardzo szkwalisty. Oczywiscie plywac sie da i spedzilismy tam 3 dni ale malo komfortowo. Na LUVie wiaterek rowniutki bo wieje z otwartego morza. Sa jednak miejsca gdzie wieje mocniej i slabiej ze wzgledu na otaczajacy zatoczke teren. MIEJSC DO NAUKI BRAK gdyby ktos tak kombinowal. To nie polwysep. Jedyna opcja nauki to wykupic lekcje na LUVie gdzie wrzucaja nas do motorowki i wyplywaja daleko w morze. Tak wiec plywalismy na LUVie. Mozna nie placac myta ale trzeba i tak wpisac sie na liste plywajacych na spocie i w razie skorzystania z asekuracji placimy 50E. Z latawcami musimy kitrac sie miedzy windserferami a kajciarzami ze szkolki, zwijac bary i chodzic jak w zegareczku bo zaraz o cos sie przyczepia(tu nie ladowac, zabrac linki, zabrac kajta). Mimo to caly dzien poplywany ale trzeba sie pilnowac i dostosowac do panujacych zasad. Wiatrowo prognozy raczej sie nie sprawdzaja, tylko o tyle czy bedzie wialo czy nie:) Rano wiatru malo, o 8 wstaje slonce, o 9 zaczyna wiac i rozwiewa sie rozwiewa i troche zmienia w ciagu dnia. Po 16 mniej wiecej troche siada, wyrownuje sie i wieje tak do 18 az pozniej uspakaja sie. Na luvie ciekawy widok bo jednoczesnie na wodzie byly 7mki, 12tki i 13tka

W nocy okolo 25C w dzien 30-32C. Pianki niepotrzebne, plywalismy albo w samych szortach gdy wialo na 12tki albo w koszulkach z neo gdy wialo mocniej. Kremy SPF30 i 50 a i tak wrocilismy czekoladowi. Nie wiem co jeszcze. Ogolnie wyjazd fajny ale tak samo jak w przypadku Romo... raczej tam nie wrocimy.
Jest jeszcze chicken, gun i paradise bay na wschodzie gdzie plywa sporo windsurferow. Kajty maja zakaz w godzinach pracy baz windowych czyli plywac mozna 8-9 i popoludniu nie pamietam od ktorej cos okolo 18 a po 20 gaszone jest swiatlo, do tego jest tam bardziej szkwaliscie nic na secret wiec odpuscilismy sobie.
Jezeli ktos lubi plywac w jednym miejscu miedzy windsurferami a skalami, uwazajac na kazdy manewr by nie narazic sie gosciom ze szkolki to Karpathos jest OK. Jezeli ktos ceni sobie niezaleznosc, chce zmieniac miejsca, szuka rownego wiatru lub flat'u to niepolecam.
Fajna zabawa na LUVie byla tak naprawde gdy wszyscy deskarze zeszli i na calej zatoczce zostalo na trzech

a na koniec wszedl wlasciciel szkolki Marco i pozamiatal oldschoolowymi trikami:) Uzywalismy latawcow 12-8. Raz wialo mocniej i po to wzielismy 5 i 6 ale juz nam sie nie chcialo

SECRET


LUV
