Ja w życiu na desce nie stałem dopóki nie poczytałęm na tym forum o snowkitingu.
W dzień 31.12.2005 postanowiłem wydać 500zł na parapet rosignol scope + wiązania (nie wiem jakie).
Kupiłem przyjechałem do domu a że do sylwka było jeszcze kilka godzin to wziąłem dupę w auto i na pole wiało dobrze z 5-7m/s także start przez power zone na 6m2 latawcu to niezły skok

Ale nic to. Taki wiatr to mi nie straszny na tym latawcu.
NO to zapinam deskę...
Manetki do siebie....
Start....
...i gleba w stylu kretman
Co jest grane myślę wypluwając śnieg i wytrzepując go zewsząd???
A krawędź jednak trzyma
No to deskę w strone wiatru i start poszedł gładko potem ostrzenie i jazda
kilkanaście razy na dupie siedziałem (kość ogonowa pocierpi tyroszkę na początku).
Ale już pierwszego dnia ostrzyłem na wiatr
także nie jest tak źle się uczyć od razu na kicie a już na pewno pod okiem kto ma jakieś tam pojęcie jest to całkiem wykonalne.
Kto mnie zna i widział mnie na zegrzu wie że w lewo i w prawo jeździc umiem

.
A po jakimś czasie dawało juz rade podskoczyć trochę i ustać
jeździć swich i blind
także można...
...Ale deche skatowałem na polowych zamarzniętych bruzdach - za mało śniegu było, po Zegrzu faktycznie - przeręble i ten lód z nich który wędkarze wyrzucają to katorga dla ślizgu.
Na moim jest kilka głebszych dołków ale nie narzekam.
Tylko musze kupić łyżkę do wiązań ae za cholerę nie wiem co to za firma
ma tylko na łyżkach napisane CC.